Zacznijmy od rzeczy oczywistej: nie, Masajowie nie mówią po polsku. Ale dajcie mi jeszcze trzy tysiące słów, a może zmienicie zdanie.
Kiedy powiedziałam rodzinie, że jadę na misje do Tanzanii, pierwsze pytania dotyczyły szczepień, much tse-tse i co ja tam będę jadła. Potem przeszliśmy do pytań egzystencjalnych, z których jedno brzmiało: „A z kim ty tam, dziecko, będziesz rozmawiać?!” W domyśle: „Przecież nikt tam nie mówi po polsku!”
No właśnie – nikt. A może... jeszcze nikt?
Jestem pielęgniarką. Taką z krwi, kości i obowiązkowego kubka kawy o 5.40 rano, jeszcze przed dyżurem. W tym roku pierwszy raz lecę na wolontariat misyjny do Tanzanii, do miejscowości Wasso. Jak brzmi ta nazwa, prawda? Wasso – jakby już w samym słowie było słońce, kurz, i echo nawoływań muezzina (choć Masajowie to głównie chrześcijanie albo wyznawcy wierzeń tradycyjnych, ale do tego dojdziemy).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
