Przy wigilijnym stole
„Tak więc ktokolwiek zajdzie w dom polski w święty wigilijny wieczór - przypomina Zofia Kossak w Roku polskim - zajmie to miejsce (z tradycji dla «zagórskich
panów») i będzie goszczony jak brat. Błogosławiony taki dom, do którego przybędzie niespodziewany gość!”. Choć starodawne zwyczaje - jak to gdzieniegdzie bywa - teraz
krzywią się jednak, mieszają, giną w zapomnieniu - to Wigilię uroczyście obchodzimy w każdym prawie domu i tego dnia wszyscy są szczególnie zgodni, wyrozumiali,
powściągliwi i dla siebie życzliwi. Przyzwyczailiśmy się tak mocno okazywać wierność tradycji, że zamiast oczekiwanego gościa wcześniej zapraszamy do świątecznego stołu kogoś samotnego, opuszczonego,
bezradnego lub też - teraz również - bezrobotnego.
Posiłek wigilijny w wielu domach poprzedza wspólna modlitwa lub przypomnienie fragmentu Ewangelii (Łk 2, 1-14) o narodzeniu Jezusa. Często potem odsłaniamy okno, by na najjaśniejszej
z gwiazd symbolicznie spotkać się z nieobecnymi bliskimi i ponad wszystkimi ziemskimi kłopotami, całym sercem się z nimi związać chociaż przez chwilę niewzruszoną
solidarnością i wspólnotą. Typowo polskim zwyczajem jest łamanie się opłatkiem, które symbolizuje powszechne wybaczenie i pojednanie. Łamanie się opłatkiem rozpoczyna pan domu lub
najgodniejsza w gronie osoba, otoczona powszechnym szacunkiem. „Zwyczaj ten - przypomina Maria Borejszo w swej publikacji o Bożym Narodzeniu w kulturze
polskiej - w sposób jednoznaczny i czytelny nawiązuje do Ostatniej Wieczerzy poprzedzającej pojmanie Chrystusa i opisanego w Ewangeliach dzielenia się
z uczniami przemienionym chlebem i winem w Jego Ciało i Krew. Pan domu, wypowiadając życzenia pod adresem obdarowanych opłatkiem uczestników Wigilii, oczekuje
podziękowania i wzajemnego dobrego życzenia. Kolejno każdy podchodzi do każdego, aby podzielić się opłatkiem.
Uczestnicy wieczerzy siadają do stołu, od którego nikt, prócz gospodarza czy gospodyni, nie powinien wstawać.
J. S. Bystroń w Dziejach obyczaju w dawnej Polsce zamieszcza taki fragment pamiętnika J. U. Niemcewicza: „Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością (...) od świtu
wychodzili pachołki na ryby (...). Dnia tego jednakowy po całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, szczupak z szafranem,
placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajami i oliwą... Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie, a w czterech kątach
izby jadalnej stały cztery snopy jakiegoś niemłóconego zboża”. „Wobec wiktuałów - pisze Józef Szczypka w Kalendarzu Polskim - kierowano się dla odmiany zasadą nieparzystości.
Magnaci fundowali sobie jedenaście potraw, szlachta dziewięć, wieś pilnowała siedmiu, choć nieraz - w dobrych czasach - sadziła się na więcej”. „Dziś podziały są inne,
bardziej dostosowane do tego, na co kogo stać... Świateł może być trzy, zwłaszcza dotyczy to świec” - dodaje Zofia Kossak.
Z kolędą...
Wspaniałym darem niebios, z którego hojnie czerpią polskie rodziny, są bez wątpienia kolędy. Śpiewanie kolęd w czasie wieczerzy wigilijnej i potem przez cały czas świąteczny
w gronie rodzinnym przy choince to były i są najurokliwsze chwile świętowania w Polsce. Początkami kolędy polskie sięgają średniowiecza, czerpiąc swoje treści z Ewangelii
- jak najstarsza, pochodząca z XII w. Zdrów bądź, Królu Anielski. Kolęda ta utrwalona została w 1442 r. w notatniku Mikołaja z Koźla, franciszkanina,
kaznodziei antyhusyckiego, który spisywał wielogłosowe kompozycje kościelne. Podobny rodowód ma pochodząca z tzw. Kancjonału Przeworszczyka (rok 1448) znana do dziś kolęda Chrystus nam się
narodził, jak i przekazana przez Kancjonał Kórnicki z roku 1550, również śpiewana w polskich domach i w kościołach, popularna kolęda Anioł pasterzom
mówił... Wymienione kolędy oraz inne, pochodzące z przełomu XV-XVI w., znalazły się w narodowych kancjonałach, zwanych później kantyczkami. Kolędy te stanowią najstarsze pomniki
naszej liryki religijnej i domowej, a równocześnie są to szacowne zabytki starej polszczyzny.
Z dociekań na temat polskiego charakteru kolęd godne odnotowania są myśli Adama Mickiewicza, który w jednym z wykładów o literaturach słowiańskich w Paryżu
dowodził: „Nie wiem, czy jaki inny kraj może się pochwalić zbiorem podobnym do tego, jaki posiada Polska. Mówię o zbiorze kantyczek, które stanowią pierwszy związek poezji narodowej”.
Odnotować trzeba także przemyślenia nieznanego autora opublikowane na łamach Śpiewaka Śląskiego (2/1921). Czytamy tam: „Kto by dzieje Nowego Testamentu znał tylko z polskich kolęd,
ten mógłby pomyśleć, że Pan Jezus urodził się gdziekolwiek w Polsce, w pierwszej lepszej wsi, bo każda jest podobna jak dwie krople wody do tego Betlejem, jakie jest w kolędach.
Żyje w nich cały ten wiejski świat ze swoimi zwyczajami i stosunkami, uczuciami i sposobem mówienia; a ta wielka oryginalność, ta ze stanowiska
literackiego największa wartość kolęd, że one nigdy nie były same tylko czystą modlitwą, ale i opowiadaniem”. I w tym kontekście trzeba się także zgodzić z poglądem
Piotra Świerca wyrażającym uczucia wielu pokoleń Polaków: „polskie kolędy są najpiękniejsze na świecie. Inne narody takich kolęd nie mają. Posiadają tylko pieśni na Boże Narodzenie”. Bardzo
wysoko ceni sobie również polskie kolędy Papież Jan Paweł II, który co roku w okresie Bożego Narodzenia mówi o ich wielkim znaczeniu i bogactwie. Dlatego swoje bożonarodzeniowe
życzenia w 1996 r. dla ojczyzny i rodaków ubrał w słowa kolędy: „Bóg się rodzi, podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą, w dobrych radach,
w dobrym bycie wspieraj jej siłę swą siłą...”. Ojciec Święty powiedział przy tym, że „kolędy nie tylko należą do naszej historii, ale także tworzą poniekąd historię narodową i chrześcijańską.
Trzeba, ażebyśmy tego bogactwa nie zgubili. Dlatego też łamiąc się dzisiaj z Wami opłatkiem wigilijnym, życzę, abyście wszyscy, drodzy Rodacy - czy w kraju, czy tu, w Rzymie,
czy gdziekolwiek na świecie - śpiewali kolędy, rozmyślali nad tym, co one mówią, nad całą ich treścią, i byście w nich odnajdywali prawdę o miłości Boga, który dla
nas stał się Człowiekiem” - powiedział wówczas Ojciec Święty. Niedawnym zwyczajem jest odczytywanie kart świątecznych, przesłanych przez krewnych i znajomych czasem z najdalszego
zakątka świata. Dzisiaj jednak zwyczaj ten - podobnie jak wysyłanie kart świątecznych - wypierany jest przez internetowe przesłanie, e-maile, a także sms-y.
Nadal jednak nie sprząta się ze stołu aż do powrotu z Pasterki, a jeśli uczestniczy się w niej przy telewizorze, to i po takiej Pasterce gospodarz
zbiera z każdej z pozostawionych resztek potraw - również pozostałe okruszyny z opłatka, drobiny „dla żywizny”: dla psa, kota, na wsi dla bydła, koni,
ptactwa. Wszystko to stworzenie bowiem - skoro tylko biesiadnicy wycofają się od stołu na nocny odpoczynek - zaczyna mówić ludzkim głosem. I chwała Bogu, że tego nie słyszymy albo
nie rozumiemy, często bowiem nasłuchalibyśmy się o sobie nie najlepszych opinii i ocen.
Przedtem jednak jeszcze śpiewamy pastorałki i kolędy, a wśród nich tę najczulszą chopinowską kolędę, jak to Śliczna Panna Syna kołysała. Bracia, patrzcie jeno, jak niebo goreje!
Znać, że coś dziwnego w Betlejem się dzieje... I wszyscy w ten nadzwyczajny czas czujemy się szczęśliwi, radzi jeden drugiemu z przyniesionych przez św. Mikołaja
w czerwonym ornacie lub ze znalezionych pod bogato, po polsku ustrojoną choinką prezentów. Dobrzy dla siebie, z nadzieją patrzący w przyszłość. Aż znów nadejdzie
dzień, który dał nam Pan...
W dzień Bożego Narodzenia
Radość wszystkiego stworzenia,
Ptaszki w górę podlatują,
Jezusowi przyśpiewują.
Pies z zającem siedzą,
Z jednej misy jedzą;
Wilk owcom nie szkodzi,
Wespół z nimi chodzi...
Hej kolęda, kolęda!...
Pomóż w rozwoju naszego portalu