Kiedy adorujemy Narodzenie naszego Pana,
Celebrujemy nasze własne narodziny.
Św. Leon Wielki
Nie było dla nich miejsca
Reklama
To było ryzyko: wybierać się z kobietą w takim stanie w długą podróż. A jednak posłuszni prawu cezara wyruszyli, aby dopełnić swojego obowiązku. Oboje przypuszczali,
że w Betlejem będzie tłocznie, ale nie aż tak, żeby nie było gdzie zanocować. Stanęli przed drzwiami gospody, poprosili o dach nad głową. Jednak gospodarz bezradnie rozłożył ręce,
dając do zrozumienia, że miejsc już w ogóle - czy tylko dla takich jak oni - nie ma. Zakłopotany Józef być może próbował jeszcze szczęścia w innych zajazdach, by usłyszeć
wszędzie tę samą odpowiedź. Smutno było Świętej Parze, kiedy wszędzie zamykano drzwi, uchylając się przed miłosierdziem. Nie, nikt wówczas nie wiedział, że odtrącając tych dwojga zabłąkanych biedaków,
odrzuca samego Boga. Niestety, Zbawiciela, na którego z tęsknotą czekano od wieków, nie przyjęto. Syn Boży musi się rodzić za miastem, samotny, w opuszczeniu i poniżeniu.
Niektórzy autorzy współczesnych żłóbków próbują w nowych obrazach przypomnieć nam tę gorzką prawdę. Widziałem już Dzieciątko złożone na wysypisku śmieci, pod latarnią uliczną, na progu
szpitala i hotelu.
Boże, tyle wieków minęło od momentu Twojego historycznego narodzenia, a dla Ciebie nie ma często miejsca na naszej planecie, w naszej codzienności, w naszych sercach
i wciąż „mały Chrystus smutny, w drzwi patrzy i czeka, by pośród witających zobaczyć człowieka” (Jerzy Liebert).
Z radością i nadzieją
W zwierzęcym żłobie, skazane na poniewierkę, zdane na łaskę i niełaskę ludzką, leży Niemowlę, a tu niedaleko stąd Wysłaniec Boży głosi prostym pastuchom izraelskim RADOŚĆ. Radość,
która wybuchnie jak wulkan i opromieni Dobrą Nowinę o Mesjaszu. Ta eksplozja radości wdziera się w nasze życie i to nie tylko wtedy, kiedy ze wzruszeniem
dzielimy się wigilijnym opłatkiem, kiedy na Pasterce hukniemy głośno Bóg się rodzi, ale zawsze ilekroć ludzka nędza i małość spotka się z Bożą Miłością i Dobrocią.
W ubiegłym roku ciekawą dekorację wykonano w naszej sali katechetycznej. Wyrażała radość z Bożego Narodzenia: na błękicie nieba - uśmiechnięte twarze dzieci, w jednej
z gwiazd rozsiadłej na ziemi - Boże Dzieciątko. Jeżeli dzisiaj tak mało entuzjazmu i dziecięcej radości, to chyba dlatego, że zapomnieliśmy o Tym, który jest źródłem
radości i samą Radością. Boże Narodzenie to wydarzenie aktualne. To na nasz świat Maryja wydaje swojego Syna. I my mamy go przyjąć - jak pasterze - z radością
i nadzieją, bo „ukazując się w naszej śmiertelnej naturze, udzielił nam na nowo światła swojej nieśmiertelności (prefacja).
Opowiedzieli o tym, co im zostało objawione
Pasterze pędem ruszyli do groty i tu stali się pierwszymi apostołami i głosicielami Słowa Bożego. Słuchacze dziwili się opowiadanym z zadyszką pasterskim relacjom, a tylko
Maryja zachowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu. Trzeba od czasu do czasu zastanawiać się nad sensem Wcielenia. Po co Pan Bóg przyszedł na ziemię? A właściwie - po co
Pan Bóg przychodzi do mnie? Chrystus pewnego dnia po to wkroczył w historię człowieczą, aby zaprosić nas do przyjaźni i współpracy ze sobą, a przez to otworzyć
przed nami szansę spełnienia się człowieczeństwa w największym wymiarze... synów Boga. Odpowiedzią na to wezwanie musi być oderwanie się od tego, co pęta nasze ideały, osacza naszą wolę, zaśmieca
nasze serca. W parze z tym będzie szło głoszenie Radosnej Nowiny.
- Który jesteś Światłością, a narodziłeś się, gdy noc połowy swego biegu dosięgła;
- Który jesteś Panem Wszechświata, a leżałeś w żłobie bydlęcym;
- Który jesteś Wszechmocny, a uciekałeś przed Herodem;
- Który jesteś Bogiem, a stałeś się Człowiekiem, naszym Bratem, bądź nam Drogą, Prawdą i Życiem, a gdyby kiedyś trzeba było uciekać, zapal znowu - jak
latarnię morską - Twoją Gwiazdę Betlejemską.
Pomóż w rozwoju naszego portalu