Anna Maciukiewicz: - Wcale nie widać tego, że jest Pani zmęczona po tylu godzinach na scenie.
Eleni: - Zawsze podchodzę do każdego koncertu bardzo emocjonalnie i bardzo go przeżywam. Mam tremę, ale w momencie, kiedy wychodzę na scenę i kiedy widzę publiczność, która bardzo żywo reaguje na moje piosenki, to tak naprawdę każde zmęczenie odchodzi i emocje są też już inne. Po prostu zaczynamy się bawić razem z publicznością. I to jest najważniejsze.
- Minęło już 27 lat od początku Pani występów na scenie. Jak to się stało, że zaczęła Pani śpiewać dla publiczności?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Właściwie zaczęło się to bardzo niepozornie. Chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznego. Stało się zupełnie inaczej: nie dostałam się na studia. W tym czasie mój obecny menadżer prowadził zespół grecki „Prometeusz” i zaproponował mi, żebym w tym zespole pośpiewała. Ja chciałam śpiewać tylko przez rok, a potem znowu zdawać na studia. Ale ten rok przedłużył się do 27 lat i już tak zostało. Zaczęliśmy bardzo dużo koncertować, było nas 15 osób w zespole. W kraju śpiewaliśmy wyłącznie muzykę grecką, to był taki show grecki. Potem zaczęliśmy śpiewać po polsku, zaczęliśmy nagrywać pierwsze piosenki, pierwsze płyty. I tak trwa to do dziś.
Reklama
- Jest Pani Greczynką z pochodzenia, ale czuje się Pani również Polką...
- Oczywiście, bo tak naprawdę jestem z pochodzenia Greczynką, ale urodziłam się tutaj, w Polsce, tutaj się wychowałam, tutaj chodziłam do szkoły polskiej, tutaj mam swoją publiczność, swoją pracę, dom. Oczywiście do Grecji wyjeżdżam na urlop, tam mieszka moje rodzeństwo. Jestem też bardzo mocno związana emocjonalnie z Grecją. I mogłabym powiedzieć, że mam dwie Ojczyzny: Polskę i Grecję, bo jednakowo je kocham i trudno określić czy Polskę bardziej kocham, czy Grecję. Ja bardzo dobrze się czuję i w Grecji, i w Polsce.
- To tylko pozazdrościć. Szczególnie jak jest plucha na dworze, to w Grecji jest upalnie i ciepło. Wtedy chyba najczęściej Pani myśli o tym, żeby wyjechać do Grecji.
- Tak, oczywiście. Wtedy chciałabym pojechać do Grecji. Ale kiedy jestem w Grecji, to już myślę, żeby wracać do domu i tak już po prostu pozostanie.
- Myślę, że to ciepło i klimat jest również na Pani koncertach. Nie trzeba jechać do Grecji, żeby poczuć się jak w niej.
- Bardzo się cieszę, że tak są moje piosenki odbierane. Nawet jak śpiewam je w języku polskim, to mają ten klimat grecki. Nawet instrument grecki, na którym gra Kostas, buzuki, nadaje tym piosenkom charakter grecki. A myślę, że skoro jestem z pochodzenia Greczynką, gdzieś w tym gardle jest też troszeczkę tego słońca greckiego.
Reklama
- Jest Pani nieliczną z piosenkarek, które śpiewają teksty mówiące wprost o Bogu, posiadające ładunek emocjonalny głęboko wierzącego człowieka.
- Ja nie wiem, dlaczego mielibyśmy się wstydzić tego, żeby mówić otwarcie, że wierzymy w Boga. Dla mnie jest to najważniejsza rzecz, bo tak naprawdę całe nasze życie opiera się na wierze. To jest taki fundament. Miłość jest takim fundamentem całego naszego życia. Myślę, że powinniśmy wszyscy otwarcie o tym mówić. To nie jest wstyd o tym mówić, że się wierzy w Boga.
- Czym dla Pani jest miłość?
- Miłość to jest podstawa, to jest fundament. To jest coś, na czym budujemy nasze życie, naszą codzienność, nasze codzienne dni. Miłość jest najważniejsza, bo to jest miłość nie tylko do dziecka, miłość do rodziny, miłość do przyrody, ale przede wszystkim miłość do drugiego człowieka. Bez niego też żyć nie możemy.
- Myślę, że te treści, o których Pani mówi, są odwzorowane w tekstach Pani piosenek.
- Ja bardzo często współpracuję z autorami tekstów. Czasami narzucam im to, o czym chciałabym zaśpiewać i oni się oczywiście do tego dostosowują. To tak naprawdę jest też część mojego życia, a często są to też piosenki mówiące o czyimś życiu, bo jestem też obserwatorem, dużo rzeczy widzę, spotykam się z różnymi problemami ludzi i często chcę to przekazać w piosenkach.
- Jest Pani jedną z nielicznych artystek, które przekazują swoje honoraria na rzecz ludzi potrzebujących.
Reklama
- Zostałam tak wychowana w swoim domu rodzinnym. Moi rodzice wychowywali mnie w takim duchu, żeby pomagać drugiemu człowiekowi. Oni byli wzorcem dla mnie przede wszystkim dlatego, że pomimo że dużo przeszli w swoim życiu, potrafili zawsze być uśmiechnięci, nigdy nie było im za ciężko. Byli dla mnie wzorem ogromnej pokory i tej właśnie pomocy drugiemu człowiekowi. Myślę, że bardzo wiele wartości przekazuje się w domu rodzinnym. Ta miłość została mi przekazana przez moich rodziców. Wychowałam się w rodzinie wielodzietnej, było nas ośmioro w domu, więc ta miłość towarzyszyła mi od początku, od dzieciństwa i także w tym momencie, kiedy ja sama mogłam pomagać innym. Nadmiar pieniędzy też nie przynosi szczęścia tak naprawdę. Dzielę się tym, co mam, bo uważam, że niekiedy nie tylko pieniądze, ale i nasza postawa pomocy w czymś w danym momencie, uśmiechu są potrzebne. To nie jest tylko taka pomoc jednej osobie. Są tzw. dni seniora, chodzę na takie spotkania z ludźmi starszymi, śpiewam im, troszeczkę opowiadam. Ci ludzie często nie mogą przyjść sami na koncert, wiadomo z jakich przyczyn, zdrowie im nie pozwala na to, więc trzeba do nich dojść. Trzeba im dać namiastkę takiego koncertu. Ostatnio też byłam w hospicjum, gdzie są ludzie chorzy, którzy też potrzebują odrobinę takiego kontaktu z człowiekiem, którego znają z ekranu telewizyjnego. Dla nich jest to ogromne przeżycie. Ja to odbieram zupełnie inaczej. Podchodzę do tego w taki sposób, że jestem normalnym człowiekiem, który dzieli się też swoimi piosenkami, swoim głosem - darem, który otrzymałam od Boga.
- Patrząc na te osoby, które przychodzą na Pani koncerty, można z całym przekonaniem powiedzieć, że muzyka łączy pokolenia.
- To prawda, przychodzą dzieci, przychodzi młodzież, przychodzą ludzie dorośli. Jest dla mnie ogromnym przeżyciem, kiedy przychodzi młody człowiek ze swoją rodzinką, z małymi dziećmi i mówi do mnie tak: „Wie Pani, ja byłem na Pani koncercie z moją babcią albo z rodzicami ileś lat temu, a teraz przychodzę z moją rodziną”. I dla mnie jest to chyba największa nagroda i największa satysfakcja, że to, co robię, jest potrzebne i właśnie jest to taka muzyka, która łączy pokolenia, czyli rośnie następna publiczność, dla której będę mogła śpiewać.
- I przekazywać ten dar od Pana Boga.
- Oczywiście, że tak.
- Pani jest także laureatką nagrody św. Rity.
Reklama
- To międzynarodowa nagroda, która zostaje przyznawana zawsze 22 maja. Jest to nagroda za to, że potrafimy przebaczyć. I tak się stało, że w 1999 r. otrzymałam taką nagrodę za to, że przebaczyłam mordercy mojej jedynej córki. Otrzymałam tę nagrodę razem z Hiszpanką i Włoszką, które w podobny sposób potrafiły przebaczyć. Od 12 lat ta nagroda jest przyznawana we Włoszech. Nagrody te wręcza przedstawiciel Watykanu. Jest to ogromne przeżycie i pozostawia naprawdę niesamowite emocje i przeżycia, które do dziś pamiętam.
- Czym dla Pani jest przebaczenie?
- Przebaczenie jest bardzo trudne. Ale jeżeli człowiek potrafi przebaczyć nawet w tych najmniejszych sprawach takiego codziennego życia, to jest człowiekiem spokojnym wewnętrznie i może ten spokój i miłość przekazywać dalej. W moim przypadku przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Ja po prostu pozbyłam się negatywnych emocji, które nie pozwoliłyby mi dalej żyć, dalej funkcjonować, pracować. Myślę, że ta nienawiść emanowałaby na moich najbliższych, na otoczenie. Człowiek, który nie przebacza, staje się człowiekiem złym i stoi w miejscu.
- Myślę, że to też jest kolejny dowód, jak działa łaska Pana Boga w Pani życiu, bo przebaczenie to jest wieka łaska, nie każdy może tej łaski dostąpić.
- Dlatego jestem wdzięczna Bogu, że otrzymałam taką łaskę. Cieszę się bardzo, bo jestem wewnętrznie bardzo spokojna, wyciszona i mogę tę miłość przekazywać dalej. Chciałabym bardzo gorąco podziękować wszystkim mieszkańcom Hrubieszowa, wszystkim słuchaczom i życzyć im wszystkiego najlepszego. Do zobaczenia.
- Dziękuję za rozmowę.