Reklama

Rolnictwo po unijnemu

Niedziela warszawska 24/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z prof. Bogdanem Klepackim z Katedry Ekonomiki i Organizacji Gospodarstw Rolniczych warszawskiej SGGW rozmawia Irena Świerdzewska

Irena Świerdzewska: - Z 2 mln polskich gospodarstw rolnych po wejściu do Unii Europejskiej utrzyma się 300-400 tysięcy. Czy nasze rolnictwo jest w tak złej kondycji?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Prof. Bogdan Klepacki: - Nasze gospodarstwa są bardzo rozdrobnione. Średnia powierzchnia to 8 ha, a są rejony, gdzie zaledwie jest 3-4 ha. Przy typowej produkcji rolnik może uzyskać dochody 40-50% w stosunku do pracujących poza rolnictwem. Część osób będzie musiała znaleźć zatrudnienie poza rolnictwem, młodzi rolnicy nie będą chcieli zostać na 3-hektarowych gospodarstwach. Starsi mogą utrzymywać się z rent strukturalnych, jeśli przed osiągnięciem wieku emerytalnego przekażą gospodarstwo dzieciom czy zdecydują się je sprzedać. W ten sposób dadzą też szansę na powiększenie areału gospodarstwa sąsiadów. Pewne procesy będą więc przebiegały w sposób naturalny.
Należy tu dodać, że w zdecydowanej większości państw na świecie ludność wiejska nie osiąga z samego rolnictwa takich dochodów jak żyjąca w miastach. Nawet jeśli gospodarstwa są zmechanizowane. Dlatego w wielu krajach rolnicy otrzymują dotacje.

- Wydajność polskich gospodarstw stawia nas w gorszej pozycji w stosunku do starszych członków UE. Dlaczego ta wydajność jest tak niska?

- W Polsce mamy słabsze ziemie uprawne niż rolnicy we Francji czy w Niemczech. Ponadto, znajdujemy się w gorszym dla upraw klimacie. Krótszy okres wegetacji nawet o 3 tygodnie, oznacza niższe plony. Ale na ogół na wydajność wpływają czynniki zależne od rolników. Błędy popełniane są już na poziomie technologii produkcji. Opóźnienie terminu siewu o 2 tygodnie zmniejszy plon, nawet jeśli pozostały cykl uprawy będzie przebiegał prawidłowo. Nieodpowiednia jest też jakość sprzętu np. spryskiwaczy czy rozsiewaczy nawozów. Czasem zaniedbania wynikają z braku funduszy na zakup koniecznych do produkcji środków, np. do ochrony roślin. Z naszych badań wynika, że jeśli spełnione będą wszystkie wymagania reżimu technologicznego, to różnice plonów w stosunku do dawnych krajów UE nie będą tak wielkie.

Reklama

- Najbardziej zagrożone są likwidacją gospodarstwa małoobszarowe. Co mogą zrobić rolnicy, aby je ratować?

- Jeśli gospodarstwo znajduje się w rejonach podmiejskich, wtedy może w ciągu sezonu produkować kilka rodzajów warzyw. Najpierw należy wysiać nowalijki, a po zbiorze na ich miejsce kolejno 3-4 rodzaje innych warzyw. Wtedy gospodarstwo 5-hektarowe może mieć 20-hektarowy obszar uprawy. W dodatku produkty te łatwo się sprzedają i są relatywnie drogie.
Natomiast gdzieś na Podlasiu 20-hektarowe gospodarstwo położone daleko od szosy musi być nastawione na uprawę zboża, ewentualnie wypas zwierząt. Uprawa nowalijek nie będzie się opłacała, bo koszty transportu do dużego miasta będą wysokie. Im dalej od centrum zbytu produktu, tym częściej rolnik musi wybierać produkty, których nie będzie transportował.

- Co może wtedy produkować rolnik jeśli gospodarstwo jest niewielkie?

- Szansą dla części gospodarstw jest np. uprawa ziół. Polska jest potentatem w tej produkcji - dostarcza około 40% ziół w stosunku do pozostałych krajów UE. Tą pozycję zapewniają nam naturalne, nieskażone środowisko i tania siła robocza. Niemcy i Francuzi nie zajmują się uprawą ziół, nastawieni są na wielkoobszarowe uprawy. Szukanie produktów niszowych, a więc takich, na które istnieje zapotrzebowanie, a nie ma jeszcze wielu ich producentów, tworzy szansę dla jakiejś grupy gospodarstw. Produktami niszowymi mogą być aronia czy borówka amerykańska. Ich producenci powinni mieć uprawy bliżej większych ośrodków miejskich.
Można też pomyśleć o tworzeniu grup producenckich, które szukają rynku zbytu za granicą. Atutem naszego kraju jest położenie geograficzne. Znajdujemy się w środku UE i dlatego nasze towary mają pierwszeństwo w stosunku do towarów z zewnętrznych państw UE. Nasze truskawki, maliny czy aronia łatwiej znajdą rynek zbytu.

- A jeżeli nasze towary przegrają konkurencję cenową na zachodnim rynku?

- W przypadku upraw pracochłonnych, trudnych do zmechanizowania mamy przewagę konkurencyjną. Nasz pracownik jest tańszy niż w pozostałych krajach UE. W Polsce jest dużo osób nie mających stałego zatrudnienia, gotowych pracować za niską opłatą. Dlatego szansą dla naszych rolników jest wybieranie upraw, które wymagają niewielkich obszarów, małego wkładu kapitału i dużego nakładu pracy ręcznej. W ten sposób może udać się zaadaptować do nowych warunków kilku dziesiątkom tysięcy gospodarstw.

- Co będzie opłacalne dla gospodarstw, które nie zajmą się produkcją niszową?

- Gospodarstwa, które nie będą szły w kierunku specjalistycznej produkcji niszowej będą prowadziły działalność typowo rolniczą. A więc produkcją zbóż, buraków, ziemniaków, rzepaku oraz produkcję zwierzęcą mleka, trzody. Będą one konkurowały z partnerami zachodnimi, a więc muszą dążyć do powiększania obszarów. Jeżeli gospodarstwo zachodnioeuropejskie posiada średnio 30-40 ha, to nasze znajdujące się w gorszych warunkach klimatycznych i glebowych musi być od niego większe. To spowoduje zwiększenie się obrotu ziemią. Rolnicy już to rozumieją i w wielu rejonach szukają gruntów. Dlatego ceny ziemi wzrosły.
Przeszkodą w powiększaniu gospodarstw będzie mała mobilność Polaków. Tradycje, wychowanie w przywiązaniu do rodzinnej ziemi powoduje, że rolnicy raczej się nie przesiedlają. Ziemię można jeszcze tanio kupić w Polsce Zachodniej i Północnej, ale rolnicy z Polski Centralnej nawet jeśli mają na to środki, nie chcą tam jechać. Byłaby to szansa dla części gospodarstw.

- Dlaczego twierdzi Pan, że rolnikom łatwiej będzie funkcjonować w grupach producenckich?

- Słabością naszej wsi jest brak pracy zespołowej. To pokłosie lat powojennych, kiedy na siłę zmuszano ludzi do wstępowania do spółdzielni. Jeżeli tworzymy grupę producencką to możemy wspólnie kupować np. środki produkcji. Przedstawiciel 20 czy 50 rolników omija wtedy pośrednika i z producentem targuje się o zakup większej partii materiału. Może wtedy negocjować cenę. Działalność zespołowa daje duże szanse, ale nadal nie jest u nas popularna. Wkrótce będzie musiała być praktykowana, bo w UE dotowanie sadownictwa czy ogrodnictwa odbywa się tylko poprzez grupy producenckie. Kto chce otrzymać wsparcie będzie musiał być członkiem grupy producenckiej albo korzystać z jej pośrednictwa.
W Szkocji widziałem jak tak funkcjonującą grupę stać było na zatrudnienie doradcy, jednego z najlepszych fachowców w Wielkiej Brytanii. On opracował im technologię produkcji trzody chlewnej.

- Uprawy ekologiczne mogą pomóc rolnikom w zwiększeniu dochodów?

- W Polsce ze względu na brak popytu nie będą szczególnie opłacalne. Plony z upraw ekologicznych są niższe niż z upraw tradycyjnych, a jednocześnie trudniej jest prowadzić gospodarstwo ekologiczne. Jeśli w klasycznym gospodarstwie pojawią się chwasty, wystarczy wykonać mechaniczny oprysk. W uprawie ekologicznej trzeba mieć tak przygotowaną glebę, żeby chwasty nie rosły albo było ich niewiele. Wiąże się to z dobrym wykształceniem. Niewielka część rolników może próbować zająć się uprawami ekologicznymi. Obecnie w Polsce uprawy takie zajmują dużo poniżej 1% wszystkich obszarów. W Austrii czy Szwajcarii ok. 17%. Rynki zachodnie są dobrze zorganizowane w zakresie swojej produkcji ekologicznej, eksporterom stawiają duże wymagania. Nie bylibyśmy w stanie im sprostać.
Inną szansą może być produkcja energetyczna. W wielu krajach promuje się produkcję ekologicznych paliw np. z rzepaku a także produktów spalania: wierzby opałowej, traw. W Polsce pojawiają się już kotłownie na słomę. Ten opał można pozyskiwać tam, gdzie są nadwyżki słomy.

- Część gospodarstw decyduje się na poszukiwanie dochodu w agroturystyce. Czy słusznie?

- Agroturystyka jest dużą szansą dla wsi. Mieszkańcy miasta coraz częściej zamiast wyjazdów na zbiorowe wycieczki wybierają pobyt na wsi. Atutem gospodarstw turystycznych może być m.in. smaczna domowa kuchnia z regionalnymi potrawami, takie atrakcje jak kuligi, ogniska. Znaczenie gospodarstw agroturystycznych będzie wzrastało. Wsie wyludniają się i coraz mniej jest w mieście osób, które mają krewnych na wsi. A więc w kolejnych pokoleniach wzrośnie liczba tych, którzy odpłatnie będą korzystać z wypoczynku na wsi. Na przemianach zyska także środowisko. Jeśli rolnik widzi, że można zarabiać na turystach, zaczyna dbać o środowisko, nie wyrzuca śmieci do lasu.

- Czy dotacje unijne dla gmin wyraźnie przyczynią się do poprawy życia rolników?

- Należy szukać możliwości dodatkowych dochodów dla ludności wiejskiej poza rolnictwem. Wierzę w to, że prężne gminy będą potrafiły skorzystać z funduszy unijnych. Chodzi zwłaszcza o rozwój infrastruktury. Inwestowanie w takie elementy jak np. kanalizacja, spowoduje, że tereny staną się atrakcyjniejsze dla inwestorów. Na wsi brakuje koncepcji wykorzystania terenów wiejskich pod lokowanie działalności usługowej. W innych państwach w małych ośrodkach umieszcza się szpitale, sanatoria i uczelnie wyższe.

- Jak rolnik powinien dokonać wyboru odnośnie kształtu swojego gospodarstwa?

- Każde gospodarstwo musi szukać sobie właściwych rozwiązań. Trzeba szukać nisz rynkowych, czasem wydawałoby się mało dochodowych, którymi jeszcze nikt się nie interesuje. Skalę produkcji należy dopasować do potrzeb rynku. A więc np. przy produkcji zboża potrzeba ok. 100 ha ziemi. Decydując się na hodowlę bydła mlecznego trzeba mieć perspektywę rozwoju stada do 30-40 krów oraz budowy urządzeń chłodniczych. Przy tucznikach oblicza się produkcję w setkach a nawet tysiącach sztuk rocznie. Jeśli zaś ktoś decyduje się na uprawę kminku, mięty czy innych ziół wystarczy posiadać 3 ha. Rolnik powinien być bardzo aktywny: poznawać na bieżąco rynek, szukać szans produkcyjnych, nauczyć się korzystać z usług doradców. Skończyło się już gospodarowanie w rodzaju „jak ojciec prowadził gospodarstwo, tak będę prowadził i ja”. Rolnictwo stanie się jednym z zawodów najbardziej wymagających przedsiębiorczości.

- Dziękuję za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

[ TEMATY ]

Ludwik de Montfort

wikipedia.org

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jako człowiek oddany Duchowi Świętemu wzrastał w osobistej świętości, „od dobrego ku lepszemu”. Wiemy jednakże, że do tej przygody zaprasza każdego.

Oto o jakich misjonarzy prosi Pana w ekstatycznej Modlitwie płomiennej: „o kapłanów wolnych Twoją wolnością, oderwanych od wszystkiego, bez ojca i matki, bez braci i sióstr, bez krewnych według ciała, przyjaciół według świata, dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet własnej woli. (...), o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi według Serca Twego, którzy oderwani od własnej woli, która ich zagłusza i hamuje, aby spełniali wyłącznie Twoją wolę i pokonali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach (...), o ludzi podobnych do obłoków wzniesionych ponad ziemię, nasyconych niebiańską rosą, którzy bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynagleni tchnieniem Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Ks. Wojciech Węgrzyniak zaznacza, że „od czasu do czasu zastanawiamy się, co jest najważniejsze, cośmy powinni przede wszystkim w życiu robić”. Biblista wskazuje, że odpowiedź znajduje się w dzisiejszej Ewangelii. „Przede wszystkim powinniśmy trwać w Chrystusie” - mówi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję