Reklama

Duszpasterz głuchoniemych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zapewne każdemu z nas zdarzyło się widzieć na ulicach naszego miasta osoby wykonujące dłońmi dziwne i niezrozumiałe dla przeciętnego obserwatora gesty. Zawsze z zaciekawieniem obserwuję ludzi posługujących się językiem migowym, nie rozumiem ich słów, ale z fascynacją myślę o dobrodziejstwach, jakie dla osób głuchoniemych niesie ze sobą ta forma przekazu informacji. Osoby nie mówią i nie słyszą - sam łapałem się na takiej myśli - po chwili jednak przychodziła refleksja. Czy jesteś tego pewien? Przecież to taki sam język, jakim ty się posługujesz z tą różnicą, że wypowiadane słowa zastępują odpowiednie gesty ludzkich dłoni. Przyznaję ze wstydem, że nie wiem kto i kiedy wymyślił język migowy, ale kiedy obserwowałem osoby migające (tak w uproszczeniu mówi się o języku migowym), czasem w sposób bardzo ekspresyjny „dyskutujące” o swoich sprawach, dostrzegłem znaczenie tego odkrycia. Promieniowało z tego tyle emocji, że zrozumiałem, iż nie jest to tylko namiastka mowy, wręcz przeciwnie, jest to język, który niesie ze sobą niezwykłe bogactwo możliwości przekazu informacji.
Współcześnie wiele uwagi poświęca się środowiskom, które dotychczas pozostawały na uboczu tzw. normalnego społeczeństwa. Integracja osób niepełnosprawnych, przełamywanie barier, szczególnie tych psychologicznych, oddzielających świat ludzi chorych od świata zdrowych staje się priorytetem, który świadczy, że nie jesteśmy obojętni na potrzeby innych ludzi, takich samych jak my, tak samo myślących, czujących radość, smutek, piękno, ale które mogą to wyrażać w nieco inny sposób, nie dzięki wypowiadanym słowom, lecz przy pomocy odpowiednich gestów.
W Lublinie jedną z osób, która bardzo wiele robi dla tego środowiska, jest jej duszpasterz, ks. kan. Ryszard Tujak. To właśnie m.in. dzięki niemu środowisko osób niesłyszacych jest coraz bardziej aktywne, rozwijane jest duszpasterstwo z coniedzielnymi nabożeństwami tłumaczonymi na język migowy, powstają świetlice środowiskowe, gdzie co miesiąc już od pięciu lat organizowane są zajęcia biblioteczne propagujące czytelnictwo. To tutaj istnieje możliwość spotkania ciekawych ludzi, wymiany poglądów, integracji środowiska osób niesłyszących. Na KUL-u pojawił się kierunek surdopedagogiki, dwuletniego podyplomowego studium, gdzie również osoby głuchonieme mogą zdobywać wiedzę. „To są konkretne, dostrzegalne owoce naszej pracy” - podkreśla ks. Ryszard Tujak. Trzeba jednak powiedzieć, że nie zawsze tak było, to co możemy obserwować dziś jest owocem wieloletnich starań grupy ludzi, która dostrzegła w pewnym momencie pilną potrzebę pracy wśród osób głuchoniemych.
„Moja praca z osobami niesłyszącymi zaczęła się 43 lata temu - wspomina ks. Ryszard Tujak - od 42 lat jestem księdzem, ale już rok wcześniej, jeszcze jako kleryk lubelskiego seminarium, zacząłem pracować wśród osób niesłyszących. Wszystko to za sprawą kursu języka migowego, który prowadził ks. Zbigniew Staszkiewicz. M. in. ja i s. Rozalia Strąk poznaliśmy w zarysie podstawy języka migowego. Dla mnie wszystko potoczyło się bardzo szybko, we wrześniu był kurs, a już w październiku migałem pierwsze kazanie podczas uroczystości Chrystusa Króla”. Potem były kolejne szczeble zdobywanych doświadczeń, kolejne kursy, wykłady i ćwiczenia. „To było pierwsze poważne otarcie się o problemy osób głuchych. Przede wszystkim trzeba było liczyć na ich cierpliwość, ponieważ musieli czekać aż nauczymy się lepiej języka migowego, trzeba było też zdobyć ich przyjaźń i zaufanie, nieodzowne w dalszej pracy”. Później pracował jako nauczyciel katecheta w szkole dla dzieci niesłyszących. „Praca porywająca, ale i trudna zarazem - wspomina ks. Tujak - pamiętam jak szkolna lekarka pod pozorem badań wyprowadzała dzieci na katechezę, a wtedy ja, czy ks. Staszkiewicz, mogliśmy prowadzić zajęcia. Później, co roku mieliśmy siedem dni na początku wakacji, kiedy to dzieci nie wyjeżdżały jeszcze do domu, a my mogliśmy prowadzić pogłębione zajęcia z katechezy. Doświadczenia wcześniejszej pracy z ludźmi dorosłymi uzupełnione zostały przez coraz lepsze rozumienie potrzeb dzieci niesłyszących. Najważniejsze, że mogliśmy z nimi pracować, dlatego też praca z dziećmi stała się w tym czasie najważniejszym wyzwaniem”. W taki sposób, krok po kroku, budowane były wzajemne relacje, które po latach wytężonej pracy zaczęły przynosić konkretne owoce, a wychowankowie szkoły, noszącej od ubiegłego roku imię Jana Pawła II, coraz lepiej radzą sobie w dorosłym życiu.
Tak niepostrzeżenie minęło 43 lata wytężonej posługi duszpasterskiej ks. Tujaka, po których przyszedł czas zasłużonej emerytury. „Myślę, że nie oznacza to kresu mojej pracy, miarą jest tutaj normalne duszpasterstwo, które się nie zmienia, czy jest to ksiądz emeryt czy ksiądz dwadzieścia lat młodszy. Jeśli tylko zdrowie pozwoli, zawsze jestem do dyspozycji. Przypuszczam, że teraz będę miał jeszcze więcej czasu dla osób głuchoniemych. Zawsze można wrócić do moich wieloletnich doświadczeń, które zdobywałem w pracy z dziećmi. Punktem wyjścia mojej nowej działalności jest franciszkański krzyż z Asyżu, który otrzymałem od społeczności szkolnej w podziękowaniu za pracę. Traktuję to jako zachętę, by z tym krzyżem pracować z chorymi. Pokazuję, że krzyż nie jest przekreśleniem wszystkiego, coś się na nim dzieje, są obrazy, sylwetki ludzkie, wizerunki świętych, chcę pokazywać, że na przekór wszystkiemu krzyż wychowuje. W ten sposób chcę też dalej pracować z głuchoniemymi. W związku z przejściem na emeryturę nie czuję straty, widzę, że szlaki zostały przetarte, są następcy, którzy kontynuują pracę. Teraz może być tylko ciąg dalszy” - podkreśla ks. Ryszard Tujak.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję