Zawieyski był jednak bardzo niecierpliwy. 24 października 1964
r., podczas spotkania z kard. Wyszyńskim, nalegał na załatwienie
audiencji. Ksiądz Prymas tłumaczył, że Papież nie przyjął jeszcze
biskupów polskich. Należałoby zatem poczekać. Później obiecał poprosić
o audiencję dla Zawieyskiego. Jemu taka propozycja się nie podobała.
Następnego dnia do Księdza Prymasa zgłosił się Janusz Zabłocki, by
wstawić się za Zawieyskim. Prymas Polski po raz kolejny obiecał pomóc.
Ale Zawieyskiego wcale to nie zadowoliło. Był wręcz obrażony, że
miałaby to być audiencja dla pisarza, dramaturga. On nie chciał spotkania
z Ojcem Świętym w takim charakterze; chciał być mediatorem. Wyrażał
swoje niezadowolenie z tego, że musi czekać, jak gdyby w ogóle nie
rozumiejąc, że Paweł VI w okresie obrad Soboru ma tak wiele zajęć,
iż czekać muszą nawet krajowe episkopaty. Mimo że Ksiądz Prymas wyraźnie
mówił o tym, że potrzeba cierpliwości, Zawieyski, już cztery dni
po wizycie Zabłockiego, wystąpił z kolejnym naleganiem.
30 października Ksiądz Prymas rozmawiał z mons. Poggim
i poprosił o przyjęcie Zawieyskiego przez Papieża. Motywował tym,
że odmowa byłaby przyczyną gniewów, idzie o członka Rady Państwa.
6 listopada Zawieyski znowu odwiedził kard. Wyszyńskiego. W czasie
rozmowy był zniecierpliwiony, urażony, a może nawet obrażony (na
kogo?). Pełen uczuć, niczym niedojrzałe dziecko, wyraził wobec Prymasa
Tysiąclecia rezygnację z audiencji u Pawła VI. Co w takiej sytuacji
miał zrobić Ksiądz Prymas? Raz jeszcze okazała się jego wielkość.
Przeszedł ponad emocjami Zawieyskiego i rezygnacji nie przyjął. Pięć
dni później Prymas Polski po raz kolejny poruszył sprawę audiencji
dla Zawieyskiego w Sekretariacie Stanu.
17 listopada doszło do kolejnego spotkania Księdza Prymasa
z Zawieyskim. Kard. Wyszyński poinformował, że problemem jest nie
spotkanie Zawieyskiego z Ojcem Świętym, ale jego termin. Ksiądz Prymas
wykorzystał okazję do zgłoszenia swoich zastrzeżeń co do sposobu
informowania o przebiegu obrad soborowych przez wysłanników "Znaku"
i "Więzi". Mówił także na temat schematu o Kościele w świecie współczesnym.
Opina Zawieyskiego o tym, co mówił Prymas Polski, była nad wyraz
negatywna. Nie po raz pierwszy zresztą. Czy wpłynęło na to rozdrażnienie
Zawieyskiego, czy zdecydowanie inne poglądy całego środowiska "Znaku"
na rolę świeckich w Kościele? A może jedno i drugie? Odpowiedzieć
trudno, ale widać było, że Zawieyski, mimo bardzo pozytywnego nastawienia
do niego Księdza Prymasa, nie odpłaca tym samym. A to dzięki interwencjom
kard. Wyszyńskiego 19 listopada Zawieyski został przyjęty przez mons.
SamoreM. Sekretarz Kongregacji Stanu przedstawił warunki podjęcia
rozmów pomiędzy Watkanem a Rządem Polskim. O niedojrzałości i braku
wyczucia politycznego Zawieyskiego świadczy drobny fakt. Mons. SamoreM
bardzo wyraźnie zastrzegł sobie zachowanie tajemnicy z tej rozmowy,
a Zawieyski w chwilę po tym powiedział: Musiałem opowiedzieć o tej
rozmowie Zabłockiemu, który na mnie czekał. Później podobną relację
zdał ambasadorowi Willmanowi.
Starania Księdza Prymasa zostały uwieńczone audiencją
25 listopada. Papież przyjął go bardzo życzliwie. Podkreślił z całą
mocą, że pertraktacje na temat porozumienia muszą odbywać się za
wiedzą i zgodą Episkopatu Polski. Od tego Stolica Apostolska nie
odstąpi. O rzeczywistej swej roli miał Zawieyski przekonać się podczas
rozmowy z Gomułką 5 grudnia. W rozmowie tej Gomułka powiedział, że
Rząd Polski nie wystąpi, co sugerowała Stolica Apostolska, z prośbą
o nawiązanie stosunków z Watykanem. A tak być powinno, bo to komunistyczne
władze w Polsce zerwały je w 1945 r. Już od samego początku Gomułka
wiedział, że taki będzie końcowy efekt pertraktacji. Nie chodziło
mu wcale o porozumienie, ale o wbicie klina pomiędzy kard. Wyszyńskiego
i Stolicę Apostolską. Do wykonania tego służyć miał Zawieyski. Lojalność
Watykanu wobec osoby Księdza Prymasa sprawiła, że cała misternie
knuta akcja spaliła na panewce. Zawieyski był już więc niepotrzebny.
I Sekretarz dał niewymownie do zrozumienia, iż Rząd skorzysta, możemy
się domyślać, że wtedy, kiedy dla niego będzie to wygodne, ze stosunków,
jakie Zawieyski nawiązał z Watykanem już bez jego pośrednictwa.
21 grudnia Zawieyskiego przyjął w Laskach Ksiądz Prymas.
Oczekiwania Zawieyskiego były wielkie. Spodziewał się wielkich podziękowań
za to, co, jego zdaniem, zrobił dla Kościoła. Spotkało go rozczarowanie.
Kard. Wyszyński od początku doskonale wiedział, jaka jest rzeczywista
rola Zawieyskiego. Próbował mu to pokazać, ale zrozumienie sytuacji
przekraczało pełnego osobistych ambicji Zawieyskiego. Za co miał
dziękować jemu Prymas Polski? Za to, że, choć nieświadomie, miał
przyczynić się do przeciwstawienia Stolicy Świętej Episkopatowi Polski?
Za całe zamieszanie, jakie Zawieyski wokół swojej osoby zrobił w
Rzymie ze szkodą dla Kościoła polskiego? Ksiądz Prymas, wiedząc o
tym wszystkim, mógł, i po ludzku rzecz biorąc powinien, uciąć sprawę
już na samym początku. Dla dobra sprawy, Polski i polskiego Kościoła,
w końcu i samego Zawieyskiego, ze spokojem znosił jego niecierpliwość
i emocje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu