Gietrzwałd: zakończyły się uroczystości rocznicy objawień i koronacji obrazu Matki Bożej
W Gietrzwałdzie zakończyły się główne uroczystości 140. rocznicy objawień Matki Bożej i 50-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. W homilii prymas Polski abp Wojciech Polak zwrócił uwagę, że w Gietrzwałdzie jest siła, która uspokaja, jednoczy i raduje Polaków.
We wstępie liturgii metropolita warmiński abp Józef Górzyński przypomniał znaczenie Gietrzwałdu na duchowej mapie Polski. - Orędzie gietrzwałdzkie, wzywające do modlitwy i przemiany życia, stało się wezwaniem po pokoju i wolności, ale również umocnieniem i pomocą w walce pomocom w walce – przypomniał metropolita warmiński. Wskazał, że objawiająca się w Gietrzwałdzie Maryja wskazała Polakom i całemu światu drogę do przemiany życia przez modlitwę, zwłaszcza różańcem.
Homilię podczas uroczystości wygłosił prymas Polski abp Wojciech Polak. Metropolita gnieźnieński przypomniał, że Gietrzwałd, zgodnie z wolą Matki Bożej jest miejscem, gdzie pielgrzymowali i pielgrzymują wierni "z bliska i z daleka". - Pielgrzymowali więc Polacy ze wszystkich zaborów, ale też – jak opowiadają kroniki gietrzwałdzkie – Niemcy, Kaszubi, Mazurzy i Litwini - wymienił prymas.
- Nie tylko jednak pielgrzymowali. Brali do swej ręki różaniec i modlili się o odnowę ducha, o nawrócenie serca, o pojednanie i zgodę, o trzeźwość i wolność od pychy, o wzajemne przebaczenie i w wielu innych intencjach osobistych, rodzinnych i narodowych - wymienił hierarcha, wskazując że było to wyraźnym życzeniem Maryi, wypowiedzianym w tym miejscu dwóm nastolatkom – Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej.
Reklama
Abp Polak przypomniał słowa kard. Stefana Wyszyńskiego, który 50 lat temu koronował w tym miejscu wizerunek Madonny: "ożywieni tym, czego tutaj wspólnie doświadczyliśmy poniesiemy na całą polską ziemię chwałę Maryi Gietrzwałdzkiej, ale musimy z tej uroczystości zabrać coś ze sobą". Prymas wskazał, że tym, czego najbardziej nam dziś potrzeba jest siła, która bez gwałtu i przemocy wszystko uspokaja, jednoczy, raduje.
- Takiej właśnie siły tak bardzo dziś potrzeba! Potrzeba nam tej siły w naszym życiu rodzinnym, osobistym i społecznym, siły prawdziwie nas jednoczącej, a przy tym pełnej pokoju. (...) Ona jest tutaj, w Gietrzwałdzie. Jest tutaj od wieków i przez wieki. Jest tutaj dla wszystkich i dla każdego. Tutaj jest siła dla tego, co Polskę stanowi, i w Tobie i we mnie, i w nas wszystkich razem - stwierdził abp. Polak.
Wyjaśnił, że jest to siła Królowej, która jest Matką. - Siła Niepokalanej, która nadal mówi, że tak się stanie, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić i nawracać, i pokutować, i spowiadać, i dźwigać z nałogów, i podejmować walkę z naszymi wadami i przyzwyczajeniami. I będą z nadzieją wciąż wierzyć i ufać, że siła jest w Bogu, a nie w nas samych - podkreślił.
- W tylu miejscach i w tylu sytuacjach mówimy, że jesteśmy tak bardzo podzieleni i skłóceni. Tyle razy ostrzegamy siebie nawzajem, że jest to bardzo niebezpieczne i niszczące, niepotrzebne i ośmieszające nas w oczach innych. Tyle razy powtarzamy, że trzeba to zmienić, że musimy postępować inaczej, że dość już tego, byśmy się tak sami z premedytacją i determinacją niszczyli - mówił prymas Polski.
Reklama
Hierarcha zwrócił także okazję na kontekst objawień maryjnych w Gietrzwałdzie. - Jak wiemy, był to dla naszej Ojczyzny czas wielkiej próby. Polski nie było wówczas na mapach Europy i świata. Po upadku powstania styczniowego w 1863 roku, naród nasz doświadczał szczególnie bolesnego upokorzenia - mówił prymas.
Wskazał, że zaledwie na kilka lat przed maryjnymi objawieniami w Gietrzwałdzie, na Warmii zakazano we wszystkich szkołach języka polskiego i wyrzucano stąd niepokornych kapłanów i zgromadzenia religijne. -W tych trudnych dniach Bóg nie opuścił swojego ludu. Z ust Niepokalanej padły przecież i te słowa: nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was - przypomniał abp Polak.
Pozdrowienia dla uczestników uroczystości skierował papież Franciszek. W specjalnym liście ojciec święty przekazał pasterskie błogosławieństwo i zachęcił do odczytywania na nowo orędzia Matki Bożej, które jako jedyne Polsce, oficjalnie i uroczyście zostało potwierdzone przez autorytet Stolicy Apostolskiej.
Minister Kancelarii Prezydenta RP odczytał list prezydenta Andrzeja Dudę. Prezydent zwrócił uwagę, że objawienia Maryjne mają szczególne znaczenie dla naszego kraju, nie tylko w względzie religijnym, ale także patriotycznym. – Wielka rola przesłania gietrzwałdzkiego została doceniona przez uroczystości koronacyjne w 1957 roku oraz zatwierdzenie objawień przez Stolicę Apostolską – przypomniał Andrzej Duda.
Reklama
W gietrzwałdzkich wydarzeniach z okazji 140. rocznicy objawień Matki Bożej i 50-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej uczestniczyli polscy biskupi, m.in. metropolita warmiński abp Józef Górzyński, metropolita częstochowski abp Wacław Depo i sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Artur Miziński. Do Gietrzwałdu przybył również generał Zakonu Kanoników Regularnych.
Mszę świętą poprzedziła procesja z cudownym wizerunkiem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Gietrzwałd jest do dziś jedynym miejscem w Polsce, gdzie objawienia maryjne zostały zatwierdzone przez Kościół i jednym z dwunastu na świecie, które Stolica Apostolska uznała za miejsce autentycznych objawień Matki Bożej. Od 27 czerwca do 16 września 1877 r. Maryja 160 razy objawiała się w tam dwóm dziewczynkom: Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej.
Od 27 czerwca br. trwają w Gietrzwałdzie jubileuszowe obchody, które poprzedziło roczne przygotowanie do tych wydarzeń.
Za nami uroczyste obchody 147. rocznicy objawień gietrzwałdzkich. W niedzielne przedpołudnie tłumy wiernych zgromadziły się na błoniach, by uczestniczyć w Eucharystii. Do Gietrzwałdu przybyli pątnicy z różnych zakątków Polski.
Wczesnym rankiem m.in. z Olsztyna, wyruszyły piesze pielgrzymki do Gietrzwałdu. Pątników można było spotkać na trasie wiodącej do Sanktuarium Matki Bożej. - Doświadczamy dzisiaj wspaniałej uroczystości i ta rzesza ludzi przybywająca do Gietrzwałdu pokazuje, że tęsknimy za świadectwem kościoła, za doświadczeniem mocy modlitwy wspólnotowej. Dziś możemy doświadczyć ogromnego piękna liturgii - mówi ks. Marcin Chodorowski, proboszcz parafii Narodzenia Matki Bożej w Gietrzwałdzie.
Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy
świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę -
czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt
wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii.
Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze
odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene
nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane
i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”.
Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia
jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia
i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy
jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość,
nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala
Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji
kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi
jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia.
Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny
do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy
wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale
cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu.
Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie.
Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by
je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała
sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło.
Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu,
albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim
życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości.
Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask
na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii
św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że
i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością.
Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie
jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec
osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę,
że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.
Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.