Reklama

Wspomnienie o dziadku

Ludzkie losy

Obchodzony we wrześniu „Dzień Sybiraka” przywołał mi na pamięć mojego dziadka Józefa Reczucha, który spędził w nieludzkich warunkach na Syberii 7 lat.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Miał 39 lat, jak go zabrali na zsyłkę. Zanim tam trafił, gospodarzył na kilkudziesięciu morgach ziemi w Sokolnikach koło Lwowa. Gdy miał 11 lat, zmarł mu ojciec - legionista Gabriel Reczuch, który walczył pod wodzą Piłsudskiego, w tym samym czasie stracił matkę. Mojego dziadka przygarnęło w 1917 r. Wojsko Polskie i tam jako małoletni batalionista służył w 38. Pułku Strzelców Lwowskich do 1922 r. Potem założył rodzinę, miał żonę Władysławę i troje dzieci: córki Zofię i Marię oraz syna Edwarda. Był dobrym gospodarzem. W 1939 r. do Sokolnik wkroczyli Niemcy, zaczęły się wywózki młodych ludzi na roboty do Niemiec. Taki los miał spotkać córkę Zofię (moją mamę). Udało się ją wykupić, pomógł w tym ówczesny wójt Sokolnik Jakub Gronowicz. Po tych zdarzeniach udało się przeżyć szczęśliwie całej rodzinie okrutny czas II wojny światowej.
Nieszczęście przyszło pod jej koniec w 1945 r. Sokolnikami już zawiadywali Rosjanie. Mieszkańcy Sokolnik musieli wykonywać różne prace wytyczone przez sowietów. Nazywano to „szarwarkiem”. 5 stycznia 1945 r. dziadek pojechał parą koni na „szarwark” do miejscowości Postomyce. Stamtąd już nie wrócił, aresztowało go NKWD. Postawiono mu zarzut: „Krupnyj kułak”. Trafił do Lwowa. W więzieniu na Łąckiego siedział przez miesiąc. Babcia nosiła mu chleb, smalec, cebulę. Przewidywał, że zostanie wywieziony na Sybir, suszył chleb, gromadził niezbędne rzeczy.
Wywózka nastąpiła w lutym. Jechał na Sybir z całą rzeszą ludzi, były to całe rodziny z małymi dziećmi, z osobami starszymi. Wiele z nich nie wytrzymało transportu: umierali z głodu, zimna, wycieńczenia. Podróż w bydlęcych wagonach trwała kilkanaście dni, na postojach grzebano zmarłych i wepchano do wagonów kolejnych deportowanych. W końcu dotarli do „Niżnej tajgi”. Wycieńczonych ludzi stłoczono w baraku, nie było tam nic do jedzenia. Ludzie dziczeli w walce o przetrwanie. Dziadek opowiadał, że niektórzy łapali wyłażące szczury i je jedli. Niektórzy sami skazywali się na zagładę, nie wytrzymując psychicznie warunków katorgi. Był głód, wszy. A jednak mój dziadek nie poddał się tak łatwo, nie zginał karku i nie zgadzał się na zatracenie. Pomogła mu w tym wiara i modlitwa. Twierdził, że kiedy leżał opuchnięty z głodu, miał takie wizje, a może to było objawienie, nie potrafił tego wytłumaczyć: Matka Boża kazała mu wytrwać i w tym śnie widział powrót do rodziny.
Rosły mężczyzna ważył zaledwie 36 kg. Z nadejściem wiosny ludzie wybierali z ziemi korzonki i wszelką roślinność, która nadawała się do jedzenia. Sytuacja na zsyłce poprawiła się, gdy zostali odtransportowani do Tiumenia. Tam pracował przy wyrębie drzewa. Za pracę dwa razy dziennie dostawał jedzenie, była to zupa i czarny chleb. Dzienna porcja tego chleba stanowiła 30 dkg. W lesie zastawiał wnyki na zające i inne zwierzęta, zbierał nasiona szyszek i owoców. Zaczęły dochodzić paczki z domu. Wymieniał papierosy na chleb i tak jego sytuacja w gułagu nieco się poprawiła.
Później został skierowany do Sołychardu. Tam przydała mu się nabyta jeszcze w latach młodzieńczych praktyka stolarska i sztukatorska. Wyremontował dom komendantowi obozu, zdobiąc ściany szczytowe i dach sztukaterią. Dostał przyzwolenie na wybudowanie sobie lepianki. Chatę budował z gliny, którą mieszał z sianem. Potem okładał drewnem. Takie chaty budowało wielu zesłańców. Tak prymitywne i proste budownictwo dawało ciepło i namiastkę własnego domu. Pracował tam przez pięć lat jako stolarz, jego koledzy przy wyrębie drzewa, które spławiano rzeką do Kraju Rad…
Na zachowanie człowieczeństwa w tej nieludzkiej ziemi wpływała kultura - mówił dziadek - i wiara w Boga. W tych niezwykłych warunkach zesłańcy obchodzili święta. Były wspólne wigilie i pasterki. Gromadzili się w jednej chacie, w lichych ubraniach siadali jak pasterze na sianie i kolędowali. Nie było wśród nich księdza, który mógłby odprawić Mszę św. Wiosną z dala od ciekawskich sowietów obchodzono Wielkanoc, gromadząc się w zagajniku, tam kilka razy zainicjowali nabożeństwo rezurekcyjne. Wśród zesłańców było wielu inteligentów. Ci ludzie skupiali wokół siebie innych garnących się z potrzeby serca. Podtrzymywał ich polski duch.
Z czasem nastąpiła pewna „odwilż”, było poluźnienie w relacjach z sowietami. Pozwalali na przysyłanie książek i prasy, z której można się było dowiedzieć czegoś o Polsce. Pozwolono korzystać z radia, tzw. kołchoźników, i słuchać muzyki. Ludzie pisali wiersze i piosenki. Na spotkaniach przy różnych okazjach śpiewano i deklamowano często Mickiewicza, Słowackiego i innych poetów. Nie tracili nadziei na powrót, mimo że często słyszeli: „Polszy niet”.
W 1952 r. dziadek dostał zezwolenie na wyjazd do rodziny, która musiała opuścić rodzinne Sokolniki i osiadła w Zębowicach. Uwolniony z Sybiru dojechał do Lwowa, pożegnał groby swoich bliskich, po drodze wstąpił jeszcze do Sokolnik. Jego gospodarstwo zostało rozparcelowane dla kilku rodzin ukraińskich. Przybył na ziemie odzyskane. Tu spotkał go kolejny cios. Stacjonujący w Jaworze Rosjanie zabili mu syna Edwarda. Wojsko rosyjskie szkoliło kierowców, jeden z nich najechał na drabiniasty wóz, na którym był Edward. Musiał pogodzić się, widział już tyle zła w życiu… Obydwie córki podczas jego nieobecności wyszły za mąż. Były już wnuki. Mnie poznał dziadek, gdy miałam dwa lata. Przez cały czas jego pobytu na Syberii rodzina powierzała go w modlitwach Opatrzności Bożej, modląc się codziennie do urządzonego w rogu pokoju ołtarzyka z figurką Matki Bożej.
Przeżycia mojego dziadka i wielu Sybiraków nie są martwe i milczące i dlatego właśnie obchodzony we wrześniu „Dzień Sybiraka” przypomina o tym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

2024-05-06 20:10

[ TEMATY ]

śmierć

Autorstwa Mariusz Kubik - Praca własna, commons.wikimedia.org

Jacek Zieliński

Jacek Zieliński

W poniedziałek zmarł Jacek Zieliński - wieloletni członek krakowskiej grupy Skaldowie - podała w mediach społecznościowych Piwnica pod Baranami. Miał 77 lat.

W wieku 77 lat zmarł polski muzyk Jacek Zieliński. Był polskim kompozytorem, trębaczem, skrzypkiem oraz członkiem zespołu Skaldowie, a prywatnie - młodszym bratem Andrzeja Zielińskiego.

CZYTAJ DALEJ

Osoby z niepełnosprawnościami na ulicach Milicza

2024-05-06 17:02

ks. Łukasz Romańczuk

Było kolorowo, z balonami i transparentami

Było kolorowo, z balonami i transparentami

W ramach Tygodnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną ulicami Milicza przeszedł pochód. Wzięło w nim udział wiele osób, które poprzez swój udział chciały pokazać, że każdy człowiek niezależnie od swojego stanu zdrowia jest cenny, wartościowy i potrzebny.

Pochód rozpoczął się przy Milickim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych przy ul. Kopernika. Wzięło w nim udział wiele dzieci i młodzieży w pobliskich szkół, a także osoby związane z MSPDION na czele z Alicją Szatkowską, która od ponad 30 lat pełni funkcję prezesa MSPDION wspierając swoją działalnością osoby niepełnosprawne. Obecny był także europoseł Jarosław Duda, Ewelina Lisowska, piosenkarka i ambasadorka MSPDION, Paweł Parus, dotychczasowy pełnomocnik Marszałka Województwa Dolnośląskiego ds. Osób Niepełnosprawnych, Andrzej Biały, wójt Gminy Krośnice, a cały pochód prowadził Wojciech Piskozub, burmistrz-elekt miasta i gminy Milicz.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję