Reklama

Benedykt XVI

Benedykt XVI: trzeba ukazywać Boga jako gwaranta wielkości człowieka

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

audiencja

KS. MARIUSZ FRUKACZ

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy przekazujemy wiarę, mówimy o Bogu, trzeba „uzmysłowić słowem i życiem, że Bóg nie jest konkurentem naszej egzystencji, ale jest raczej jej prawdziwym zabezpieczeniem, gwarantem wielkości osoby ludzkiej” – powiedział papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Właśnie kwestia przekazywania wiary i świadczenia o Bogu była głównym tematem dzisiejszej katechezy Benedykta XVI. W auli Pawła VI zgromadziło się około 8 tys. wiernych.

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Drodzy bracia i siostry!

Główne pytanie, jakie dzisiaj sobie stawiamy brzmi: jak w naszych czasach mówić o Bogu? Jak przekazywać Ewangelię, aby otworzyć drogi na Jego zbawczą prawdę w często zamkniętych sercach współczesnych nam ludzi i w ich umysłach, niekiedy rozproszonych wieloma błyskotkami społeczeństwa? Ewangeliści mówią, że zastanawiał się nad tym sam Jezus zapowiadając Królestwo Boże: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? (Mk 4, 30). Jak dziś mówić o Bogu? Pierwsza odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: ponieważ Bóg z nami rozmawiał. Tak więc pierwszym warunkiem mówienia o Bogu jest słuchanie tego, co powiedział sam Bóg. Rozmawiał z nami, Bóg nie jest odległą hipotezą na temat pochodzenia świata, nie jest matematyczną inteligencją, bardzo od nas odległą. Bóg się nami interesuje. Bóg nas miłuje. Bóg osobiście wszedł w realia naszej historii, przekazał nam siebie, aż do przyjęcia ludzkiego ciała. Tak więc Bóg jest pewną rzeczywistością naszego życia. Jest tak wielki, że ma także czas dla nas, że troszczy się o nas. W Jezusie z Nazaretu spotykamy oblicze Boga, który zstąpił ze Swego nieba, aby zanurzyć się w świecie ludzi, w nasz świat, aby nauczyć nas „sztuki życia”, drogi szczęścia: aby uwolnić nas od grzechu i uczynić dziećmi Bożymi (por. Ef 1, 5; Rz 8,14). Jezus przyszedł, aby nas zbawić i ukazać nam dobre życie Ewangelii.

Reklama

Mówienie o Bogu oznacza przede wszystkim - jasno widzieć to, co powinniśmy nieść ludziom naszych czasów: nie Boga abstrakcyjnego, jakiejś hipotezy, lecz Boga konkretnego, Boga, który istnieje, który wkroczył w dzieje i jest obecny w historii: Boga Jezusa Chrystusa jako odpowiedź na podstawowe pytanie: dlaczego i jak żyć? Dlatego mówienie o Bogu wymaga zażyłości z Jezusem i Jego Ewangelią, zakłada nasze osobiste głębokie, rzeczywiste poznanie Boga i mocne umiłowanie Jego planu zbawienia, nie ulegając pokusom sukcesu, lecz naśladując metodę samego Boga. Metoda Boga to pokora, Bóg staje się jednym z nas, jest to metoda realizowana we Wcieleniu, w prostym domu w Nazarecie i w betlejemskiej grocie, ta z przypowieści o ziarnku gorczycy. Trzeba nie lękać się pokory małych kroków i zaufać zaczynowi, który przenika do ciasta i sprawia, że powoli ono rośnie (por. Mt 13,33).

Mówiąc o Bogu w dziele ewangelizacji, pod przewodnictwem Ducha Świętego, trzeba odzyskać prostotę, powrócić do tego, co w głoszeniu najważniejsze: Dobrej Nowiny Boga rzeczywistego, konkretnego, który się nami interesuje, Boga-Miłości, który zbliża się do nas w Jezusie Chrystusie aż po Krzyż, i Który w Zmartwychwstaniu daje nam nadzieję i otwiera nas na życie, które nie ma końca, na życie wieczne, życie prawdziwe.

Niezwykły głosiciel, jakim był św. Paweł Apostoł daje nam lekcję, która zmierza wprost do centrum wiary, problemu jak mówić o Bogu z wielką prostotą. Przed chwilą usłyszeliśmy następujące słowa z pierwszego Listu do Koryntian: „Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (2, 1-2). Tak więc po pierwsze św. Paweł nie mówi o jakieś filozofii, którą wypracował, nie mówi o ideach znalezionych gdzie indziej, czy wymyślonych przez siebie. Mówi o realiach swojego życia, o Bogu, który wkroczył w jego życie, mówi o Bogu realnym, żyjącym, z którym rozmawiał, o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Ponadto nie szuka samego siebie, nie chce utworzyć zespołu ludzi, którzy będą go podziwiali, nie chce przejść do historii jako zwierzchnik jakieś szkoły wielkiej wiedzy. Paweł głosi Chrystusa, pragnie pozyskać ludzi dla Boga prawdziwego i rzeczywistego. Mówi pragnąc głosić jedynie Tego, który wkroczył w jego życie, i Który jest prawdziwym życiem, Który go zdobył na drodze do Damaszku.

Reklama

Tak więc mówienie o Bogu oznacza danie miejsca Temu, który pozwala siebie poznać, Który objawia swoje oblicze miłości: oznacza porzucenie własnego ja, aby je oddać Chrystusowi, będąc świadomymi, że to nie my możemy pozyskać innych dla Boga, lecz powinniśmy ich oczekiwać od samego Boga, modlić się o nich u Niego. Mówienie o Bogu rodzi się więc zawsze ze słuchania Go, z naszego poznania Boga, które dokonuje się w naszej zażyłości z Bogiem w życiu modlitwy i zgodnie z przykazaniami.

Dla św. Pawła przekazywanie wiary nie oznacza więc niesienia samego siebie, lecz mówienie otwarcie i publicznie tego, co widział i słyszał w spotkaniu z Chrystusem, tego czego doświadczył w swoim życiu przemienionym już tym spotkaniem: to niesienie tego Jezusa, którego odczuwa jako obecnego w sobie, i który stał się prawdziwym ukierunkowaniem jego życia, aby wszystkim uzmysłowić, że jest On niezbędny dla świata i ma decydujące znaczenie dla wolności każdego człowieka. Apostoł nie zadowala się głoszeniem słów, lecz angażuje całe swe istnienie w wielkie dzieło wiary. Aby mówić o Bogu, trzeba Jemu uczynić miejsce, ufając, że to On działa w naszej słabości: uczynić miejsce bez lęku, z prostotą i radością, będąc głęboko przekonanymi, że im bardziej Jego, a nie nas samych stawiamy w centrum, tym bardziej nasze przekazywanie będzie owocne.

Reklama

Dotyczy to także wspólnot chrześcijańskich: są one powołane do ukazywania przemieniającego działania Bożej łaski, przezwyciężając indywidualizm, zamknięcie, egoizm, obojętność i żyjąc w codziennych relacjach miłością Boga. Musimy się zapytać, czy nasze wspólnoty są takimi naprawdę? Musimy starać się, by być takimi naprawdę – głosicielami Jezusa Chrystusa a nie samych siebie.

W tym momencie musimy zadać sobie pytanie o to, jak przepowiadał sam Jezus. Pan Jezus w swej wyjątkowości mówił o swoim Ojcu – nazywał go Abba – i Królestwie Bożym, spojrzeniem pełnym współczucia dla niedogodności i trudności ludzkiego istnienia. Mówił z wielkim realizmem i powiedziałbym, że najistotniejsze w głoszeniu Jezusa jest to, że ukazuje, iż w świecie, w stworzeniu przejawia się oblicze Boga, i że w codziennych wydarzeniach naszego życia obecny jest Bóg, czy to w przypowieściach odwołujących się do przyrody – o ziarnie gorczycznym, polu na które padły różne ziarna, czy też w naszym życiu. Nasuwa się na myśl przypowieść o synu marnotrawnym, o Łazarzu i bogaczu, czy wielu innych. W Ewangeliach widzimy, jak bardzo Jezus jest zainteresowany każdą napotkaną ludzką sytuacją, zanurza się w rzeczywistość mężczyzn i kobiet swoich czasów, zachowując pełną ufność w pomoc Ojca, widzimy, że w tych wydarzeniach w sposób ukryty naprawdę obecny jest Bóg, a jeśli jesteśmy czujni, możemy Go spotkać. A uczniowie, którzy byli z Jezusem, spotykające Go tłumy widziały jego reakcję na najróżnorodniejsze problemy, widziały jak mówił, jak się zachowywał; widziały w Nim działanie Ducha Świętego, działanie Boga. W Nim przeplatają się głoszenie i życie: Jezus działa i naucza, zawsze wychodząc z wewnętrznej relacji z Bogiem Ojcem.

Styl ten staje się istotnym wskazaniem dla nas chrześcijan: nasz sposób życia w wierze i miłości staje się mówieniem o Bogu w dniu dzisiejszym, bo istnieniem przeżywanym w Chrystusie ukazuje wiarygodność, realizm tego, co mówimy słowami, które są nie tylko słowami, lecz ukazują rzeczywistość, prawdziwą rzeczywistość. Musimy w tym być czujni, by pojąć znaki naszych czasów, to znaczy rozpoznać możliwości, pragnienia, przeszkody napotykane w obecnej kulturze, zwłaszcza pragnienie autentyczności, dążenie do transcendencji, wrażliwość na ocalenie rzeczywistości stworzonej i przekazywanie bez lęku odpowiedzi, jaką daje wiara w Boga. Rok Wiary jest okazją do odkrycia, z fantazją ożywioną przez Ducha Świętego, nowych dróg na poziomie osobistym i wspólnotowym, aby na każdym miejscu moc Ewangelii była mądrością życia i ukierunkowaniem egzystencji.

Reklama

Także w naszych czasach uprzywilejowanym miejscem, aby mówić o Bogu jest rodzina, pierwsza szkoła przekazywania wiary nowym pokoleniom. Sobór Watykański II mówi o rodzicach, jako o pierwszych zwiastunach Boga (por. Konst. dogmat. Lumen gentium, 11 Decr. Apostolicam actuositatem, 11), powołanych do odkrycia tej swej misji, podejmujących odpowiedzialność za wychowanie, otwieranie sumienia dzieci na miłość Boga, jako podstawową posługę dla ich życia, będąc dla nich pierwszymi katechetami i nauczycielami wiary. W tym zadaniu szczególnie ważne jest czuwanie, co oznacza umiejętność wykorzystywania sprzyjających okazji do wprowadzania w kręgu rodzinnym rozmowy o wierze i dopomożenie w dojrzewaniu krytycznej refleksji w odniesieniu do wielu uwarunkowań na jakie napotykają dzieci. To czuwanie rodziców jest także wrażliwością w podejmowaniu ewentualnych pytań religijnych, obecnych w umysłach dzieci, czasem oczywistych, a czasami ukrytych. Następnie radość - przekaz wiary musi zawsze posiadać odcień radości. Jest to radość paschalna, która nie przemilcza ani nie ukrywa bólu, cierpienia, zmęczenia, trudności, nieporozumień i samej śmierci, ale potrafi przedstawić kryteria, by interpretować wszystko w perspektywie chrześcijańskiej nadziei. Dobre życie Ewangelii jest właśnie tym nowym spojrzeniem, ową zdolnością postrzegania każdej sytuacji oczyma samego Boga. Ważne jest pomaganie wszystkim członkom rodziny w zrozumieniu, że wiara nie jest ciężarem, lecz źródłem głębokiej radości i dostrzeżenie działania Bożego, rozpoznanie obecności dobra, które nie czyni zgiełku. Ważne jest też danie cennych wskazówek, aby dobrze przeżyć swe istnienie. Wreszcie, zdolność słuchania i dialogu: rodzina musi być środowiskiem, w którym uczymy się przebywania razem, opanowywania rozbieżności we wzajemnym dialogu, na który składa się słuchanie i mówienie, rozumienia siebie i miłowanie nawzajem, aby być znakiem jedno dla drugiego miłości miłosiernej Boga.

Mówienie o Bogu oznacza więc uzmysłowienie słowem i życiem, że Bóg nie jest konkurentem naszej egzystencji, ale jest raczej jej prawdziwym zabezpieczeniem, gwarantem wielkości osoby ludzkiej. W ten sposób powracamy do początku: mówienie o Bogu jest przekazywaniem, z siłą i prostotą, słowem i życiem tego, co istotne: Boga Jezusa Chrystusa, tego Boga, który ukazał nam swoją tak wielką miłość, że dla nas przyjął ludzkie ciało, umarł i zmartwychwstał; tego Boga, który prosi, aby pójść za nim i pozwolić się przekształcić przez Jego ogromną miłość, aby odnowić nasze życie i nasze relacje; tego Boga, który dał nam Kościół, aby wspólnie iść razem, i przez Słowo i sakramenty odnowić całe Miasto Ludzi, abym mogło się stać Miastem Boga. Dziękuję.

2012-11-28 12:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Kasper: najważniejsza reforma Benedykta XVI

[ TEMATY ]

papież

Benedykt XVI

Johannes Joas / pl.wikipedia.org

Kardynał Walter Kasper uważa, że „największą” reformą wprowadzoną przez Benedykta XVI była jego decyzja o ustąpieniu. Dzięki temu „papiestwo stało się nieco bardziej ludzkie”, powiedział, były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan w rozmowie z dziennikiem „Rheinischer Post”.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Zgierz: Oddali hołd Wielkiemu Polakowi

2024-04-30 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Karol Porwich/Niedziela

W Parafii Matki Boskiej Dobrej Rady z okazji 10. rocznicy kanonizacji Jana Pawła II odbył się koncert w wykonaniu uczniów i nauczycieli Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Zgierzu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję