Reklama

Z życia do Życia

Niedziela warszawska 16/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Byliśmy świadkami cudu. Chociaż może się to wydawać dziwne, że śmierć może być cudem. Ale przecież nie chodziło o sam moment umierania Jana Pawła II, lecz o to wszystko, co działo się w związku z Jego śmiercią.
Tylu ludzi, różnych wyznań, ras i poglądów politycznych, modlących się na całym świecie w jednej intencji, nie było chyba nigdy dotąd.
W Polsce w ciągu tych kilku dni kościoły pękały w szwach. Nie pustoszały również w nocy. Przed konfesjonałami ustawiały się kolejki, jak w Wielką Sobotę. A do Komunii Świętej w Święto Bożego Miłosierdzia, ustanowione zresztą przez Jana Pawła II, przystąpiło chyba dwukrotnie więcej ludzi niż na Wielkanoc. Było to jakby nowe Święte Triduum. Dokładnie tydzień po Wielkim Piątku, Wielkiej Sobocie i Wielkiej Niedzieli. Namiestnik Chrystusa dopełnił swojego powołania: „Pójdź za Mną”. To była Jego pascha, z życia do Życia. Tak sam o niej pisał i mówił, gdy jeszcze pozwalały Mu na to siły.
Żadna z wcześniejszych papieskich katechez nie spotkała się z takim odzewem, jak ta ostatnia, głoszona w milczeniu, z łoża konania. Wszystko było w niej bardzo wymowne. Jakby Bóg, przez umierającego Papieża, prowadził swój dialog ze światem. Bez słów. Bo słowa się już zużyły i za często były kwestionowane.
W tej katechezie ważne było wszystko, włącznie z tym, że stary i schorowany Papież umiera w swoim mieszkaniu, wśród najbliższych, a nie w sterylnej sali szpitalnej. Że umiera świadomie, a mimo to spokojnie, bo wie dokąd zmierza. Że serdecznie pożegnał się ze swoimi współpracownikami na ostatnią drogę. Że nawet w ostatnich chwilach myślał o innych: o młodzieży zgromadzonej pod Jego oknami i o człowieku, który był Jego osobistym fotografem, a teraz dyskretnie wycofał się, aby nie przeszkadzać purpuratom.
Wreszcie ważne było, że Człowiek, którego podtrzymywanie przy życiu każda klinika przyjęłaby jako zaszczyt, nie chciał, aby Go ratowano za wszelką cenę. I nie chciał, aby Mu skracano cierpienie. Była w tym chyba papieska i Boska odpowiedź na okoliczności śmierci Terri Schiavo, zmarłej z wygłodzenia po odłączeniu sztucznego odżywiania. Bo czy to przypadek, Ojciec Święty, z powodu trudności z przełykaniem, też miał być odżywiany przez specjalną rurkę? Czy nie jest to odpowiedź Pana Boga na ludzkie pytania o eutanazję?
Wymowna była sama data śmierci - w oktawie Wielkanocy, po pierwszych nieszporach Święta Miłosierdzia Bożego. Arcybiskup Dziwisz, pamiętał jak Papież przebudziwszy się rano z narkozy, po zamachu na swoje życie w roku 1981, zapytał go z uśmiechem: „Stasiu, a czy my wczoraj odmówiliśmy kompletę?”. Dlatego pewnie przy gasnącym Namiestniku Chrystusa nie omieszkał jeszcze recytować tej modlitwy, zawierającej wymowny Kantyk Symeona: „Teraz, o Panie, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju, według słowa Twojego...”. Potem był pewnie ostatni Apel Jasnogórski Papieża. Nie mogło być inaczej, gdy była godzina 21.00, a przy łożu śmierci byli prawie sami Polacy.
Ojciec Święty umierał na oczach świata. Żeby tak umierać trzeba wiele odwagi i pokory i wiele wiary. Stacje telewizyjne relacjonowały Jego ostatnią drogę czyniąc z niej najważniejsze wydarzenie na świecie. Jakby nawet niewierzący zrozumieli, że w tym momencie rozgrywa się kulminacyjne starcie cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Nagle telewizja publiczna stała się pobożna i normalna. Tak bardzo polska i nasza.
O cudzie można chyba mówić również w tym sensie, że mimo dynamicznego przekazu medialnego, ludzie nie przeżywali papieskiego umierania jedynie w wymiarze sensacji. Potrafili wyłączyć telewizory i spontanicznie pójść do kościołów. Jakby nagle zrozumieli, że wtedy będą najbliżej Papieża, gdy będą przy Chrystusie.
Pojawił się jakiś oddolny nurt w Kościele. Świeccy zaczęli mobilizować duchownych do większej gorliwości. Nie wstydzą się mówić o swoich oczekiwaniach wobec duszpasterzy. Chcieliby w nich widzieć choćby cień odchodzącego Piotra naszych czasów. Pilnują, aby „z tej śmierci wyrosło dobro, jak z Krzyża Zmartwychwstanie”.
Pytali mnie często dziennikarze, czy zdołamy zrealizować to, do czego Jan Paweł II wezwał nas swoim nauczaniem, swoim życiem i śmiercią. Odpowiadam, że po ludzku to niemożliwe, aby dotrzymać kroku takiemu gigantowi wiary. Chyba, że zaczniemy od naśladowania Jego oddania się Chrystusowi i Matce Bożej. Od tego: „Totus Tuus”. A wtedy, gdy Bóg zacznie działać w nas i przez nas, to wszystko jest możliwe.
Z perspektywy czasu widać, jak na dłoni, że pontyfikat Jana Pawła II był tą „Iskrą”, o której mówił Chrystus Miłosierny do św. siostry Faustyny, że wyjdzie ona z Polski i przygotuje świat na ostateczne spotkanie z Bogiem. Niezależnie od tego, kiedy to nastąpi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: 4-letni chłopiec zadzwonił nieświadomie 70 razy pod numer alarmowy

2025-04-08 07:19

[ TEMATY ]

Włochy

Numery alarmowe

Adobe Stock

4-letni chłopiec z północy Włoch zadzwonił nieświadomie 70 razy pod numer alarmowy 112 i na pogotowie ratunkowe blokując centrale telefoniczne. Winny był smartwatch, który miał w przedszkolu. I to właśnie tam pojawili się karabinierzy poszukujący autora głuchych telefonów.

Do nietypowego zdarzenia opisanego przez lokalną włoską prasę doszło w miejscowości Oderzo w prowincji Treviso w regionie Wenecja Euganejska.
CZYTAJ DALEJ

Lekarz papieża: Franciszek nie mógł mieć lepszego powrotu do zdrowia

2025-04-07 15:07

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Papież Franciszek dokonał prawdziwego „zamachu stanu” swoim niespodziewanym wystąpieniem - twierdzi jego lekarz. „Nie mógł mieć lepszego powrotu” - powiedział profesor Sergio Alfieri włoskiej gazecie „Il Messaggero”.

„Żywy, obecny, w dobrym nastroju: to było pocieszające widzieć 88-latka w takim stanie” - dodał szef zespołu medycznego, który leczył papieża podczas 38 dni w klinice Gemelli, podczas których dwukrotnie był bliski śmierci. „Teraz znów jest sobą, papieżem Franciszkiem; nie jest już chory, ale wraca do zdrowia. To znak, który daje nam nadzieję i pewność” - stwierdził Alfieri.
CZYTAJ DALEJ

Wiele nowych tłumaczeń - Biblia jest dostępna w 769 językach

2025-04-08 13:15

[ TEMATY ]

Biblia

Karol Porwich/Niedziela

W ubiegłym roku po raz pierwszy przetłumaczono całą Biblię na co najmniej 16 języków. Częściowe przekłady ukazały się w 105 nowych językach. Jak poinformowała we wtorek Światowa Federacja Towarzystw Biblijnych, pełny tekst Starego i Nowego Testamentu jest obecnie dostępny w 769 językach. Nowe przekłady w 2024 r. obejmują tłumaczenia na języki używane w Indiach, Tanzanii i Burkina Faso.

Oznacza to, że po raz pierwszy ponad sześć miliardów ludzi będzie miało dostęp do pełnego tekstu Biblii w swoim ojczystym języku, wyjaśniła Światowa Federacja Towarzystw Biblijnych. Nadal nie ma tłumaczeń Biblii na około 3500 innych języków i dialektów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję