Reklama

Trwajcie mocni w wierze

Wiara jest pewną całością

Niedziela warszawska 22/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielu ludzi dotyka pesymizm, bieda, nie potrafią sobie poradzić w życiu. właśnie m.in. do nich przyjeżdża Papież, aby ich umocnić w wierze, przekazać, że jednak warto trwać przy Jezusie

Piotr Chmieliński: - Dlaczego hasłem pielgrzymki Benedykta XVI do Polski są słowa „Trwajcie mocni w wierze”?

Ks. dr Włodzimierz Artyszuk: - Umacnianie w wierze to pierwsze i podstawowe zadanie Następcy św. Piotra. Papież przyjeżdża więc do naszej Ojczyzny przede wszystkim po to, żeby nas podtrzymać w wierze. Jesteśmy narodem katolickim, wierzącym, ale jest wiele zagrożeń dla wiary. Dlatego w wierze trzeba ciągle na nowo się umacniać, żeby jej nie stracić. Bo wiara nie jest dana raz na zawsze, ale trzeba ją ciągle zdobywać, pracować nad nią i ją pogłębiać. Trwanie w wierze jest ogromnym wysiłkiem. Nie tylko staniem w miejscu. Hasło pielgrzymki - Trwajcie mocni w wierze - wyraźnie wskazuje, że Ojciec Święty przyjeżdża, aby nas wewnętrznie umocnić i podbudować w tym naszym trwaniu przy Chrystusie.
Kiedy słyszę to hasło, przypominają mi się słowa św. Pawła, który mówi w 1 Liście do Koryntian: „Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się”. Zresztą Apostoł Narodów wiele razy wypowiadał takie słowa zachęty do trwania w wierze.

- To hasło sugeruje, że wiarę można stracić, nie wytrwać w niej. Czy dzisiejsze czasy, może bardziej niż kiedyś, niosą zagrożenia dla wiary?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Żyjemy w świecie pełnym rozmaitych ofert. Trzeba się liczyć z różnymi propozycjami, które będą bombardować, szczególnie młodych ludzi. Ostatnio słyszymy, że wchodzi do Polski Kościół Scjentologiczny. Zapewne będzie poszukiwał nowych członków. I tego typu sytuacji, w których trzeba się zmierzyć z rozmaitymi propozycjami, jakie niesie świat, jest wiele. A będzie pewnie jeszcze więcej. Granice są otwarte, panuje wolność słowa, pojawiają się nowe idee. To wszystko może być dla człowieka dużym zagrożeniem. Bo obok prawdy pojawia się wiele idei kłamliwych.
Wielu ludzi dotyka pesymizm, bieda materialna czy duchowa, nie potrafią sobie poradzić w życiu. Niekiedy zastanawiają się czy warto w takiej sytuacji zachowywać wartości moralne. A może lepiej iść na skróty. Pytają o sens życia, wiary, bycia uczniem Chrystusa. I właśnie m.in. do takich pogubionych ludzi przyjeżdża Papież, aby ich umocnić w wierze, przekazać, że jednak warto trwać przy Jezusie.

- Na pewno spotkanie z Papieżem może być konkretnym umocnieniem w wierze. Ale co jeszcze Kościół zaleca jako środki, które mogłyby w wierze umocnić i pomogły wiary nie utracić?

- Wiara jest łaską, więc o wiarę trzeba się przede wszystkim modlić. Tak więc pierwszym środkiem jest modlitwa. A więc np. częste uczestnictwo w Eucharystii, przystępowanie do Komunii św. Ale także czytanie Pisma Świętego, zwrócenie się do Boga, aby Go poznać, z Nim rozmawiać. Przecież Pismo Święte jest słowem Boga skierowanym do mnie osobiście. Trzeba też pogłębiać swoją wiedzę o Bogu. Czytać prasę katolicką, literaturę religijną. To wszystko może człowiekowi dać wiele głębokich wskazówek, zmusić do przemyśleń i nie zatrzymywać się tylko na powierzchni.
Żyjemy w świecie, w którym komercja i bezkrytyczne korzystanie z tego, co niesie świat zamyka wielu ludzi na potrzeby duchowe. Ale one są bardzo głęboko zakorzenione w człowieku. I nawet wspomniana komercjalizacja nie jest w stanie zagłuszyć tych potrzeb duchowych, które nieraz w pewnym momencie wybuchają z ogromną siłą.

- Ksiądz wspomniał, że wiara jest łaską, czyli darem od Boga. Czy oznacza, że ten dar może zostać człowiekowi zabrany?

Reklama

- Bóg swojego daru nie zabiera. To raczej człowiek może tym darem pogardzić, od niego się odwrócić, nie przyjąć go, zlekceważyć. A więc problem leży po stronie człowieka, który, poprzez swoją głupotę, lekceważenie, może ten dar utracić.

- Jednak wielu świętych przechodziło w życiu wielkie kryzysy wiary. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła pod koniec życia, że prześladują ją myśli najzagorzalszych materialistów. A przecież nie można powiedzieć, że ona jakoś zaniedbała czy zlekceważyła Boży dar wiary.

- Myślę, że w przypadku świętych to nie była kwestia zagrożenia utraty wiary, ale raczej wystawienie na próbę. A Bóg nie wystawia człowieka na taką próbę, z którą człowiek sobie nie poradzi. Chociaż oczywiście każdy indywidualnie ocenia swoją sytuację. To wystawienie na próbę dla każdego jest na pewno trudne. Dla tych świętych było na pewno trudnym zadaniem. A dla nas, zwyczajnych ludzi, na niższym poziomie duchowości, próba wiary też na pewno nie będzie łatwa. Ale jeśli człowiek naprawdę dąży do poznania Boga, pragnie umocnić się w wierze, to tej wiary nie utraci. Może okresowo przechodzić jakieś zwątpienia, ale łaski wiary nie utraci.

- Czyli, tak czy inaczej, kryzysy wiary są wpisane w naszą egzystencję.

Reklama

- Oczywiście! Człowiek musi przechodzić pewne etapy wzrostu w wierze. Każdy ma jakieś wyobrażenie o Bogu i ta wizja musi być powalona, zniszczona, po to, by wybudować doskonalszy obraz Boga. Potem znowu ten obraz ulega zniszczeniu i buduje się jeszcze doskonalszy. I tak, krok po kroku, dokonuje się taka pozytywna dezintegracja. Wzrastanie właśnie na tym polega. I tak jest z wiarą. To jest ciągły wysiłek wzrastania w ciągle nowej, innej sytuacji. Wiadomo, że ten wzrost dokonuje się wśród licznych rozterek, wątpliwości i stawiania sobie trudnych pytań. Rozwój jest bolesny, ale konieczny. Nie można stać w miejscu.

- Czy Ksiądz jakieś kryzysy wiary przechodził?

- Nie były to żadne głębokie kryzysy, które np. dotyczyłyby fundamentów wiary. W wierze byłem stały. Ale oczywiście były różne etapy w moim przeżywaniu wiary.

- Nigdy nie miał Ksiądz wątpliwości, czy Bóg istnieje?

- Muszę przyznać, że nigdy w to nie wątpiłem.

- Czy mając taką pewność wiary, można zrozumieć niewierzącego? Czy do kancelarii parafialnej przychodzą ludzie niewierzący? Rozmawia Ksiądz z nimi?

- Tutaj w kancelarii akurat zbyt wiele takich sytuacji nie było. Ale oczywiście w ogóle spotykałem się z takimi ludźmi. Raczej nie mam trudności w zrozumieniu człowieka niewierzącego. Wiara jest jakimś wyborem, sytuacją, którą człowiek wybiera. Wybieram wiarę w Boga, mam na to argumenty i jednocześnie to angażuje mnie w wymiarze duchowym, emocjonalnym, intelektualnym. Za tym stoi ileś lat studiów teologicznych, czasu spędzonego na modlitwie. To jest wielki wysiłek, który do wiary prowadzi. A jednocześnie wiara, o czym już tutaj mówiliśmy, jest łaską, więc jeżeli człowiek sobie to uświadamia, to wtedy też łatwiej mu zrozumieć niewierzącego.

- Bo niewierzący nie otrzymał łaski wiary?

Reklama

- Nie mogę oceniać. Może to być rzeczywiście sytuacja, kiedy ktoś nie otrzymał łaski wiary, a może być też tak, że po prostu nie wykorzystał tej łaski.

- Co robić, kiedy ktoś w nie wszystkie prawdy wiary wierzy?

- Dziś selektywność wiary jest częsta. Mamy np. duży indywidualizm w traktowaniu przykazań. Trzeba przede wszystkim pokazywać, że wiara ma pewne konsekwencje. Jeżeli jestem człowiekiem wierzącym, to nie mogę być człowiekiem wewnętrznie rozdartym. Albo akceptuję naukę Kościoła całą, albo nie. Bardzo łatwo jest dzisiaj powiedzieć: „jestem człowiekiem wierzącym, ale...”. Takie mówienie świadczy o niedojrzałości człowieka. Wiara jest pewną całością i nie można wybierać sobie, w co się będzie wierzyć, a w co nie.

Ks. prał. Włodzimierz Artyszuk ur. w 1958 r. w Białej Podlaskiej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1984 r. z rąk kard. Józefa Glempa. Pracował jako wikariusz m.in. w Mogielnicy, Kutnie i parafii Wszystkich Świętych w Warszawie. Był dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Obecnie pełni funkcję proboszcza parafii Matki Bożej Częstochowskiej na Powiślu. Doktor teologii dogmatycznej.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

Święty uczony

Niedziela Ogólnopolska 46/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

świety

Adobe.Stock

Św. Albert Wielki

Św. Albert Wielki

Był jednym z największych umysłów chrześcijańskiego średniowiecza, nauczycielem św. Tomasza z Akwinu.

Święty Albert, któremu historia nadał tytuł „Wielki” (magnus), studiował w Padwie i Bolonii. W Padwie w 1221 r. spotkał bł. Jordana z Saksonii i z jego rąk otrzymał habit dominikański. W 1260 r. został mianowany przez papieża Aleksandra IV biskupem Ratyzbony i okazał się doskonałym administratorem swojej rozległej diecezji. Uważał jednak, że nie jest godny tego urzędu i za zgodą papieża Urbana IV złożył później rezygnację z tej funkcji. Albert wziął także udział w soborze powszechnym w Lyonie w 1274 r. To on jako pierwszy rozpoznał w młodym Tomaszu z Akwinu przyszłego wielkiego uczonego. Przywiózł go ze sobą z Paryża do Kolonii. „Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta”– powiedział Benedykt XVI.
CZYTAJ DALEJ

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję