Paweł Siciński: - Pielgrzymowanie jest jedną z najstarszych tradycji chrześcijańskich
Ks. dr Janusz Czarny: - Sądzę, że nawet przedchrześcijańskich. Przecież w Ewangelii dzieciństwa Pana Jezusa znajdujemy wzmiankę o pielgrzymce, jaką odbył z Maryją i Józefem do świątyni jerozolimskiej.
- Skąd się bierze właśnie taka tradycja, forma pobożności, czy wyrażania swojej wiary?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Wydaje mi się, że jest tutaj wiele aspektów. Są po prostu miejsca w jakiś sposób święte, które ludzi do siebie przywołują. Wędrówka do tego miejsca jest elementem pobożności, czy wręcz nawet modlitwy, a więc mamy do czynienia z relacją z Bogiem. Pielgrzymowanie jest także przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przecież pewien wysiłek, pokonanie siebie, przełamanie słabości, wyłączenie się na jakiś czas z biegu codzienności. Pojawia się pewna forma rekolekcji, odejścia od siebie - tego codziennego, by znaleźć siebie w obcowaniu z Bogiem. Pielgrzymka stwarza idealne warunki do takiego obcowania.
- Dlaczego, mimo wielu problemów - deszcz, błoto, bąble na nogach - ludzie decydują się na podjęcie tego trudu?
Reklama
- Bo znajdują w sobie potrzebę poszukiwania Boga i poszukiwania siebie. Nawiązania głębszego i żywszego związku z Bogiem. Pielgrzymowanie właśnie daje taką możliwość. A czynnikiem wyzwalającym jest owo miejsce święte, które obfituje w łaskę.
- Czy pielgrzymka może zmienić człowieka?
- Jeżeli wyrusza się na pątniczy szlak „na poważnie” z motywacją rekolekcyjną - to na pewno. Dokonują się nawrócenia, czy po prostu przemiana w człowieku biorąca się z intensywnego obcowania z Bogiem.
- W latach 80. wrocławska pielgrzymka liczyła znacznie więcej pątników, teraz jest to 3,5 tysiąca ludzi. Wydaje mi się, że obecnie ludzie wybierają się w drogę na Jasną Górę bardziej ze względu na relację z Bogiem niż ze względu na zamanifestowanie wiary?
- Ta uwaga dotyczy nie tylko pielgrzymki, ale w ogóle skupiania się w różnych kręgach religijnych, wspólnotach, duszpasterstwach akademickich. Rzeczywiście, w latach 80. mieszały się motywy religijne z chęcią zamanifestowania opozycyjności. Pod tym względem obecnie sytuacja jest znacznie czystsza. Niewykluczone, że i zmiany cywilizacyjne spowodowały zmniejszenie się liczby pątników. Choćby wzrost wygodnictwa, bo w końcu łatwiej jest dojechać samochodem do Częstochowy niż dojść na piechotę.
- Na pielgrzymce można spotkać bardzo wiele rodzin z dziećmi. Przecież pątnicza trasa z maluchami to duże wyzwanie dla rodziny i naprawdę duży trud. A jednak decydują się na ten krok i co roku wędrują do Jasnogórskiej Pani i nie wyobrażają sobie roku bez pielgrzymki.
- To są ludzie, którzy raz doświadczyli pewnego zachwytu i już nie chcą z niego rezygnować. Co więcej, chcą tym zachwytem podzielić się ze swoimi dziećmi. Z jednej strony chodzi o ten zachwyt, a z drugiej też o „odżywcze” oddziaływanie pielgrzymki. Ten raz w roku pozwala im funkcjonować przez cały rok. Takie swoiste „ładowanie akumulatorów duchowych”. A to bierze się stąd, że pielgrzymowanie wpisuje się w ludzką egzystencję. W pielgrzymce przejawia się w sposób skumulowany kondycja człowieka, którego myśliciele określali mianem homo viator - człowiek wędrujący, pielgrzymujący. Przecież nasze życie jest swego rodzaju pielgrzymowaniem, zdążaniem do celu, do świętości przez doczesność. Pielgrzymowanie, o którym rozmawiamy, bardzo mocno skupia w sobie te treści, tak iż można powiedzieć, że pątniczy szlak jest swego rodzaju obrazem ludzkiego życia.