Gromko i hucznie zapowiadał SLD w kampanii wyborczej odbiurokratyzowanie
kraju oraz ograniczenie kosztownej, marnotrawnej biurokracji. Miał
to być jeden z priorytetów nowego rządu Millera. Nie wątpię, że gdyby
rząd ten miał w tym względzie szczere intencje - od tego właśnie
zacząłby rządzenie, bo akurat "w tym temacie" znaleźć można wielkie
oszczędności, i to bez sięgania po pieniądze obywateli.
Jednak rząd Millera zaczął od zupełnie innych posunięć,
od poszukiwania pieniędzy w kieszeniach obywateli właśnie. Co więcej
- działania rządu charakteryzuje tu raczej improwizacja niż głęboko
przemyślana strategia. Ot, najpierw zapowiada się podwyżkę podatku
VAT na materiały budowlane i mieszkania - bo niby sytuacja kraju
jest aż tak tragiczna... - a potem rząd wycofuje się z tego pomysłu,
za to podnosi podatek VAT na artykuły... dziecięce oraz tnie po zasiłkach
macierzyńskich... To tutaj chce znaleźć te wielkie oszczędności?
A przecież bez wielkich politycznych ceregieli, bez spcejalnego
zabiegania o poparcie w parlamencie - premier Miller mógłby już dziś
poważnie ograniczyć biurokrację, gdyż jako premier może z dużą swobodą
kształtować strukturę rządu, resortów, władz centralnych. Ale huczne
te gromkie obietnice przedwyborcze skończyły się na kilku kosmetycznych
pociągnięciach; widocznie "priorytet" ten był tyle wart co papier,
na którym go zapisano.
Mamy na przykład w Polsce ponad 70 tzw. funduszy celowych,
wyjątkowo marnotrwanie szafujących publicznymi pieniędzmi. Dałoby
się tam z łatwością znaleźć nader poważne oszczędności, bez potrzeby
podnoszenia podatków, likwidowania istniejących ulg, obniżania zasiłków
macierzyńskch etc. Wiele z tych funduszy to ustawiczne źródła afer
finansowych, a poza tym - są to swoiste "przechowalnie" dla partyjnych
aktywów, zbiorowiska "wesołych posad": wesołych, bo niezwykle dobrze
płatnych i bez żadnej osobistej odpowiedzialności materialnej. To
przejaw skandalicznego partyjniactwa, żerującego na gospodarce. Rząd
jakoś nie podjął żadnej inicjatywy ustawodawczej, by zlikwidować
lub poważnie ograniczyć tę olbrzymią pompę, zasysającą publiczne
pieniądze.
Póki co socjaldemokraci tłumaczą się, że za krótko jeszcze
rządzą, że na razie mają pilniejsze sprawy. Jak to - pilniejsze?
Jest przecież różnica, czy szuka się pieniędzy, poprzez wyższe podatki,
w kieszeniach ciężko pracujących obywateli - czy też likwidując nader
kosztowne, marnotrawne i często absurdalne struktury biurokracji.
To jest właśnie bardzo pilna sprawa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu