Agnieszka Bugała: - Czytając uważnie biogram Księdza, wniosek nasuwa się sam: wszechstronnie i bardzo starannie wykształcony kapłan. Co z czasu studiów należy do najważniejszych wspomnień?
Reklama
Ks. Mariusz Rosik: - Studia odbywałem na czterech uczelniach: Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie oraz Uniwersytecie Hebrajskim i Szkole Biblijnej i Archeologicznej w Jerozolimie. Pierwsze przygody na uczelniach zagranicznych zazwyczaj zawsze dotyczą języków. W Rzymie wykłady zasadniczo odbywały się po włosku, na Hebrew University po angielsku, a w École Biblique et Archéologique Française po francusku. Myślę, że każdy ze studentów mógłby przytoczyć dziesiątki humorystycznych lapsusów językowych, które mu się zdarzały. Sytuację komplikuje kierunek studiów; biblistyka wymaga znajomości języków, w których Pismo Święte zostało napisane. Greckiego uczyłem się po angielsku, a hebrajskiego po włosku. Istny zawrót głowy! Po pierwszym roku ze 150 studentów została jedna trzecia. Ale później wszystko potoczyło się już radośniej. A trzeba wiedzieć, że Italia i Ziemia Święta to kraje, w których na studenta czyhają liczne pokusy… A to majestatyczne kościoły, które koniecznie trzeba zwiedzić, a to znane na całym świecie dzieła sztuki, które koniecznie trzeba zobaczyć, a to miejsca związane z historią chrześcijaństwa, a to plaża, kawiarnia i ludzie, tak, przede wszystkim ludzie, z którymi spotkania są zawsze zaskakującą przygodą. Miałem to szczęście mieszkać w Rzymie w kolegium ze studentami z ponad trzydziestu krajów, w Jerozolimie natomiast tworzyliśmy zwartą 25-osobową grupę, reprezentującą 16 narodowości. Było więc o czym rozmawiać - zwyczaje, kultura, sposób myślenia, wszystko to zawsze mnie interesowało. Wracając do studiów, niezapomniane wrażenia wyniosłem z kursu archeologii biblijnej, który odbyłem z plecakiem na ramionach i z Biblią w ręku. Kilka tygodni wędrówek śladami bohaterów biblijnych sprawia, że przy lekturze Księga ta nabiera zupełnie nowych wymiarów.
Podczas studiów nie zabrakło też momentów wzruszających. Kilkukrotne audiencje u Ojca Świętego Jana Pawła II, Pasterka w Bazylice Narodzenia Chrystusa w Betlejem, noce spędzone na adoracji przy Bożym Grobie. Wszystko to stanowiło klimat, do którego chętnie się powraca nie tylko w myślach, ale - gdy jest to możliwe - także fizycznie.
- Jest Ksiądz nie tylko profesorem i wykładowcą Papieskiego Wydziału Teologicznego, dyrektorem Podyplomowego Studium Biblijnego, autorem wielu książek, ale też sekretarzem metropolity wrocławskiego abp. Mariana Gołębiewskiego. Na czym polega ta funkcja?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Żartobliwie mówi się, że biskup składa się z ciała, duszy i kalendarza. Zadaniem sekretarza jest m.in. pilnowanie tego kalendarza, ustalanie terminów, przyjmowanie niektórych interesantów, praca nad dokumentami czy częściowe prowadzenie korespondencji. Częste są także wizyty kurtuazyjne i robocze osobistości kościelnych czy przedstawicieli władz, ambasad lub konsulatów różnych państw. Funkcja wiąże się także z licznymi wyjazdami, nie tylko do parafii w archidiecezji, ale także po całej Polsce i za granicę. Narzędziem pracy jest przede wszystkim pióro i komputer.
- Wiem, że pasją Księdza są podróże. Czy jest jeszcze wyprawa - marzenie, którą chciałby Ksiądz przeżyć?
- To prawda, lubię pisać i podróżować. Obie te pasje zawdzięczam w dużej mierze rodzicom: mama jest polonistką, tato geografem. W mojej pracowni stoi duży globus, a na półkach kolejne numery National Geographic. Miałem szczęście chodzić po śniegach Grenlandii i przeżyć safari w Kenii, podziwiać gejzery na Islandii i pławić się w brazylijskim słońcu, medytować w hinduskich świątyniach w Indiach i spoglądać na ogołocony krajobraz Spitsbergenu. Ale marzeń pozostaje wciąż jeszcze dużo: Tybet i Himalaje, kolejne wyprawy po górach Ameryki Południowej czy środkowe Chiny. A przecież Polska też jest pięknym krajem. Są miejsca, do których lubię powracać, z którymi wiążą się wspomnienia. Starożytni słusznie mawiali: Vivere non est necesse, navigare necesse est - „Żyć nie jest koniecznym, żeglować - tak”…
- Bardzo dziękuję za rozmowę.