Reklama

O tym, jak to pewien roztrzepany anioł zgubił w lesie perłę...

Niedziela amerykańska 44/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dlaczego Zamość w „Niedzieli Amerykańskiej”? Czym usprawiedliwić obecność tego małego, acz uroczego, zakątka na łamach pisma, które ma czytelników w Chicago, Toronto, czy NY? Czy nie powinno się go raczej z prowincjonalnym wstydem schować za plecami i z uśmiechem cynika, który już niczym się nie zachwyca, udawać kosmopolitę? Otóż, Zamość dlatego, że być może ktoś z was z niego pochodzi, albo przynajmniej go kiedyś odwiedził i teraz przypomni sobie tą perłę zgubioną wśród pól i lasów przez jakiegoś zbłąkanego anioła... Ale Zamość też dlatego, że jest to mój kawałek rzeczywistości, z perspektywy którego patrzę na całą Polskę. I tylko z tej perspektywy mogę pisać zarówno o moim, jak i wszystkich pozostałych krajach. Przez pryzmat Zamościa chcę wam opowiedzieć o Stanach takimi, jakimi je widzę.
A zatem trudno powiedzieć, czy ten tekst jest bardziej o Zamościu, czy bardziej o tęsknocie, uczuciu tak przecież wszystkim emigrantom znanym. Tęsknocie za korzeniami, za swoim „Axis mundi”, przestrzenią oswojoną i bezpieczną. Uczucie przejmujące, ale jakże potrzebne! Bo dopiero, jak się zatęskni można sobie uświadomić swoją miłość. I nawet, jeśli brzmi to patetycznie i idealistycznie, czyż nie jest prawdą? Ilu ludzi, tyle wszechświatów. Ja opowiem o moim, z którego jestem tak dumna.
Zbudowana w ciągu 20 lat (1580-1600) przez hetmana Jana Zamojskiego wg. projektu włoskiego architekta Bernarda Morando twierdza Zamość zadośćuczyniła wielkim ambicjom znakomitego założyciela. Otoczona fosą i murami, których grubość dochodzi do 7 m, w 1656 r. odparła szturm wojsk szwedzkich (notabene właśnie wtedy był pierwszy „szwedzki stół”), a w czasie powstania listopadowego skapitulowała jako ostatni. W 1939 r. była tajnym skarbcem RP. Tu ukrywano drukowaną w 1453 r. Biblię Gutenberga i,, Hołd pruski” Jana Matejki, który zrolowano i umieszczono w cynowej rurze w podziemiach kościoła św. Katarzyny. To z Zamościem związana jest słynna historia herbu Jelita, nadanego protoplaście rodu Zamojskich, za mężną obronę króla Władysława Łokietka w bitwie pod Płowcami.
Zamość nosi ślady wielu bitew. W zbrojowni gromadził hetman trofea zdobyte w swych zwycięskich bitwach. I tak stał się Arsenał pierwszym w Polsce muzeum wojskowym. Ale Zamość to też smutna Rotunda na wyspie otoczonej bagnami, do której z miasta dochodziło się tunelem. W czasie okupacji ośrodek zagłady. Na Rotundę co roku wieczorem w Wielki Piątek „idzie” Droga Krzyżowa. Pada deszcz, błyszczący asfalt odbija kolorowe światła, co raz robi się spięcie w głośnikach, buty grzęzną w błocie, ręce kostnieją od trzymania parasolki na przejmującym wietrze, ale Bóg w białej hostii zawsze dochodzi na zamojską Golgotę. I umiera w centrum jej dziedzińca przy kamiennej płycie upamiętniającej miejsce palenia ciał, których tłuszcz wniknął kilka metrów w ziemię. Na Rotundę zawsze przypadkiem przyjeżdżam rowerem, przechodzę nieme sale mauzoleum (zakurzone sztuczne kwiaty, czasem dogasa lampka) i wracam, nikomu nie mówiąc, gdzie byłam. W głowie pulsuje tekst z jednego sarkofagu: „W grobie się wolni schronim przed niewolą/Na czołach naszych tylko laurów wieniec/Lub bladość trupia, nie wstydu rumieniec”. Mam teraz przed oczami morze białych krzyży dookoła Rotundy i snopy światła rzucane przed okratowane okna na tamten sarkofag. Widzę w kącie martwe muchy i rozchlapany wosk i myślę, że rozumiem, co to jest patriotyzm i że też bym tak chciała...
Herb miastu (św. Tomasz na czerwonym tle) nadał król Stefan Batory. Mój „korepetytor” z łaciny, śp. ks. infułat Kazimierz Jacek Żórawski (używał obu imion) lubił powtarzać zabawną anegdotę z tamtego wydarzenia. Batory, jako król elekcyjny, książę siedmiogrodzki (dzisiejsza Rumunia), nie mówił po polsku. Posługiwał się łaciną, wtrącając gdzieniegdzie polskie słówka. Wizytując wówczas Akademię Zamojską, przystanął przy jednym studencie i, gładząc go po głowie, powiedział: „Disce, puer, Latinae, ego te faciam, mości panie” (ucz się, chłopcze, łaciny, ja cię zrobię mości panie). W ten sposób Ksiądz Infułat zachęcał mnie do kucia tych wszystkich kosmiczych deklinacji.
Akademię Zamojską utworzył Jan Zamojski w 1594 r.. Była trzecią, po krakowskiej (1364) i wileńskiej (1578), wyższą uczelnią w Rzeczypospolitej. Powołanie własnej prywatnej uczelni świadczy o potędze i ogromnych ambicjach wielkiego kanclerza. O jego rywalizacji z Krakowem przypomina również hejnał grany tylko na trzy strony świata. Zamojski mając pretensje do władz tego miasta, grania hejnału w stronę Krakowa (zachód) zakazał.
Zajmujący 11, 2 ha park jest trzecim, po Łazienkach i Oliwie, najbardziej urodziwym w kraju. Mamy tu wielki staw, w którym rybki są nawet bardziej żarłoczne niż dostojne łabędzie i kaczki, którym potrafią wyrwać chleb z dzioba i zjeść go nieograniczone ilości. Takie zamojskie piranie. Aż dziw, że choć tyle razy lądowało się w tym stawie rowerem, jeszcze nikogo nie obskubały. Może dlatego (i dzięki Bogu), że wciąż je turyści dokarmiają...
Kwadratowy rynek ma najpiękniejszy w Polsce ratusz z szerokimi, wachlarzowymi schodami. Na nich w 1997 r. stanął Jan Paweł II. Wtedy, wtedy poświecił też szpital nazwany jego imieniem. W tym szpitalu, jako studentka medycyny, miałam praktyki
Kościół wciąż jest w Zamościu miejscem, gdzie wiele się dzieje. Kościół daje możliwości do rozwoju talentów i organizuje czas po szkole. Tu jest teatr, koncerty rockowe, festiwale z aniołami na szczudłach... W ramach różnych wspólnot spotykają się ludzie z całej diecezji. Kościół buduje. Byłam na pielgrzymce w służbie medycznej (tzw. „piguła”) i moje główne zajęcie polegało na opatrywaniu nóg. Kleryk Piotr, nasz główny muzyczny, miał codziennie olbrzymie, nowe pęcherze. Zmasakrowane stopy. Mimo to przez 13 dni grał, skakał, śpiewał, śmiał się i podtrzymywał na duchu całą grupę. I tylko ja wiedziałam, jak cierpiał.
Zamość ze swoimi 67 tys. mieszkańców ma też własne lotnisko. Uwielbiam latać tamtymi samolotami. Człowiek cofa się w czasie i czuje jak Exupery, też dlatego, że maszyny są nieco „retro”: zardzewiałe drzwi się chyboczą, a pasy się zawiązuje, bo zapinki się popsuły…
W 1992 r. miasto zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Jestem w Stanach już i dopiero półtora miesiąca, ale tylko na pewien czas. Prawdopodobnie poznałam więc tylko coś w rodzaju pierwszego stadium tęsknoty, przedsmak tego, co wy, Polonia, tu przeżywacie. Cieszę się z czasu spędzanego tutaj. Dużo zwiedzam, dużo mnie uczycie. I z tym wszystkim wrócę do domu, przyjaciół, Kościoła, żeby im jak najwięcej z tego, co stąd wzięłam, dać. Chyba na tym polega kochanie...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wincenty, czyli tam i z powrotem

Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.

Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
CZYTAJ DALEJ

„Łączy nas wiara” - maturzyści arch. białostockiej i diec. toruńskiej

2025-09-26 20:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

BPJG

Jedni przyznają, że przyjechali jak na wycieczkę, wyjadą jak pielgrzymi, drudzy z kolei mają wyraźne motywy i cieszą się, że są razem, bo „łączy ich wiara”. Są też i ci poszukujący; relacji, sensu, odpowiedzi „co dalej”. To maturzyści, którzy dziś przyjechali na Jasną Górę: z diec. toruńskiej i arch. białostockiej. Młodzi z Białostocczyzny i ich duszpasterze w modlitwie i pamięci szczególnie oddają Bogu rówieśników, którzy zginęli 20 lat temu w wypadku pod Jeżewem w drodze do Częstochowy.

Ks. Tomasz Łapiak, który teraz jest koordynatorem pielgrzymki, 20 lat temu był uczniem liceum, w którym uczyło się 9 maturzystów, którzy zginęli. Przyznaje, że to wydarzenie zawsze jest w jego pamięci, a każda rocznica bolesna. Pamięta nawet jaka była wówczas pogoda; było pochmurnie, padało, była mżawka. - Zawsze ta pielgrzymka sprawia, że powracają te wspomnienia. Ale też pomimo tego, że po ludzku jest to trudno zrozumieć, jednak wierzymy, że ci maturzyści zdali już ten najważniejszy egzamin życiowy, czyli egzamin z miłości i mogą doświadczyć spełnienia się obietnic Jezusa. Mogą żyć po prostu w inny sposób, już pełnią życia - mówił ks. Łapiak.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Chryzantemy Złociste w hołdzie powstańcom warszawskim

2025-09-27 09:25

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

W łódzkiej Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki odbył się koncert pieśni powstańczych w hołdzie powstańcom warszawskim i kombatantom wojennym.

W łódzkiej Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki odbył się koncert pieśni powstańczych w hołdzie powstańcom warszawskim i kombatantom wojennym.

W łódzkiej Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki odbył się koncert pieśni powstańczych w hołdzie powstańcom warszawskim i kombatantom wojennym.

Znane pieśni powstańcze wybrzmiały podczas koncertu w hołdzie powstańcom warszawskim i kombatantom wojennym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję