Jednym z istotnych przymiotów każdego człowieka jest zdolność do wybierania. Tylko człowiek spośród ziemskich stworzeń został obdarzony możliwością wyboru. W przyrodzie panuje względny determinizm, nieświadome zmierzanie do określonych przez naturę celów. Człowiek natomiast sam sobie obiera cele życiowe i środki do nich prowadzące. Szczególnie ważne w życiu ludzkim są wybory moralne, a więc wybór miedzy dobrem a złem. Wiemy z doświadczenia, jakie są konsekwencje wyboru dobra i zła. Wybór dobra i spełnienie czegoś dobrego może okazać się trudne, może być złączone z wysiłkiem, a nawet ofiarą i cierpieniem. Jednakże po jego spełnieniu dobro cieszy. Przychodzi wewnętrzna radość, satysfakcja, że coś zostało dokonane, co jest zgodne z naszą rozumną naturą, z naszym ludzkim i chrześcijańskim powołaniem. I przeciwnie, każdy wybór i spełnienie zła przynosi w konsekwencji rozczarowanie, wyrzuty sumienia, a niekiedy smutek i ból. Na te prawidłowość, którą zauważamy w naszym codziennym życiu, wskazuje nam Chrystus w Ewangelii.
Chrystus porównuje człowieka, który słucha Jego słów i wypełnia je, z człowiekiem roztropnym, który zbudował swój dom na skale. Takiego domu, utwierdzonego na mocnym fundamencie, nie zdołają obalić żadne żywioły. Natomiast człowiek słuchający słów Chrystusa, a niewypełniający ich, został porównany z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Taki dom nie ostoi się w czasie klęsk żywiołowych.
Osobą, która właśnie takiego wyboru dokonała, jest św. Cecylia, którą wspominamy w liturgii tego tygodnia. Należy ona do najbardziej znanych męczennic Kościoła pierwszych wieków. Legenda głosi, że miała narzeczonego Waleriana, poganina, który chciał ją poślubić. Cecylia podzieliła się z nim swoją wiarą w Chrystusa. Swoim słowem, a zwłaszcza chrześcijańskim stylem życia, pomogła mu zostać chrześcijaninem. Walerian przyjął chrzest. Także jego brat dał się ochrzcić. Za to zostali obaj zamęczeni. Swoje zauroczenie Ewangelią Nauczyciela z Nazaretu przypłacili ofiarą swego życia. Gdy nadszedł czas próby, także Cecylia wybrała śmierć, aniżeli wyparcie się wiary i miłości do Chrystusa. Odeszła z tego świata jako męczennica. W życiu swoim podobno bardzo lubiła śpiewać. Może dlatego została potem ogłoszona patronką muzyki i śpiewu kościelnego. Można powiedzieć, że swoim bogobojnym, dziewiczym i męczeńskim życiem wyśpiewała Panu Bogu piękną pieśń.
Św. Cecylia przypomina nam, że nasze życie powinno być piękną pieśnią śpiewaną Bogu. W Liturgii Godzin znajdujemy następującą modlitwę: „Boże, Ty jesteś naszym Stwórcą i źródłem naszego zbawienia, uczyń nasze życie pieśnią ku Twojej chwale, abyśmy mogli w niebie nieustannie Ciebie wielbić”. Życie ludzkie można traktować jako pieśń śpiewaną Bogu. Rzecz w tym, żeby ta pieśń była piękna, żeby była śpiewana poprawnie, bez fałszu. Bóg ma najlepszy słuch. Od wielu już lat słucha naszego śpiewu, jaki mu śpiewamy naszym życiem. Smuci się, gdy ta pieśń jest fałszowana przez grzech, gdy nie brzmi pięknie, harmonijnie. Pieśń naszego życia winna być pieśnią radosną. Jest to trudny postulat, bowiem mamy dziś wiele powodów do smutku, do narzekań. Łapią nas choroby i przeróżne dolegliwości, kłopoty i nieszczęścia. Jednakże pieśń naszego życia winna być radosna. W jednej pieśni zachęcamy się: „Radośnie Panu hymn śpiewajmy, alleluja, i dobroć Jego wysławiajmy, alleluja”. Nie wolno nam się smucić. Pasterzem naszym jest Pan. Bóg miłosierny stoi przy nas. Z tego przekonania chcemy czerpać moc i nadzieję do przetrwania.
Ceńmy sobie także w naszym życiu świętą liturgię. To właśnie na liturgii w szczególny sposób wielbimy Boga przez śpiew. W pieśniach, w muzyce wypowiadamy przed Bogiem nie tylko nasze myśli, ale i nasze uczucia, naszą wiarę i miłość do Pana Boga. W liturgii wielbimy Boga, wysławiamy Boże miłosierdzie.
Prośmy miłosiernego Boga, by pozwolił nam śpiewać dalej na Jego cześć pieśń naszym życiem. Prośmy, aby był cierpliwy i miłosierny, gdy czasem tę pieśń zafałszujemy. Niech rośnie Jego chwała tu na ziemi i w niebie.
Oprac. ks. Sławomir Marek
Pomóż w rozwoju naszego portalu