Reklama

Parafia pw. NMP Królo wej Polski w Klimontowie

Przy Białym Krzyżu

Klimontów to mała miejscowość leżąca na południu diecezji kieleckiej w dekanacie proszowickim. Do niedawna w Klimontowie nie było kościoła. Jego mieszkańcy modlili się w Proszowicach czy Pałecznicy. Odległość do tych kościołów była dość duża.

Niedziela kielecka 8/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Była wprawdzie przepowiednia, że w Klimontowie przy Białym Krzyżu na pagórku powstanie kościół, ale prawie nikt nie traktował jej na serio. Nie wiadomo, jaka była jej geneza. Prawdopodobnie na miejscu Białego Krzyża przed 1914 r. stała murowana kaplica, która niestety nie przetrwała wojennej zawieruchy. Pozostał krzyż, który stoi do dziś, przypominając o przepowiedni. Fundator krzyża, Jan Oziębło, miał nadzieję, że w pobliżu powstanie kościół. Ta nadzieja spełniła się kilkadziesiąt lat później.
Pomysł budowy kościoła zrodził się już w 1954 r. kiedy to bp Czesław Karczmarek wizytując parafię Proszowice miał potwierdzić, że przy Białym Krzyżu będzie dobre miejsce na budowę kościoła. Mieszkańcy Szczytnik zaczęli się przygotowywać do budowy kościoła w swojej miejscowości. Nawet zgromadzono materiał i powstał projekt budowli. Niestety, komuniści udaremnili ten zamiar.
W 1971 r. proboszczem parafii Proszowice został ks. Jan Kurczab i to on poruszył sprawę budowy kaplicy dojazdowej w Szczytnikach. Sprawa niestety upadła. Po jakimś czasie mieszkańcy Klimontowa i Czuszowa: Władysław Mazurek, Józef Kopeć, Tadeusz Nowak i Tadeusz Korzec poprosili ks. Kurczaba, aby ten oddelegował księdza do budowy kościoła.
9 grudnia 1976 r. wyznaczono teren pod budowę świątyni, a 14 lutego 1977 r. bp Jan Jaroszewicz oddelegował ks. Stanisława Palimąkę, ówczesnego wikariusza z Proszowic, do organizowania parafii i budowy kościoła w Klimontowie.
Szybko zorganizował się komitet budowy złożony z przedstawicieli poszczególnych wiosek. Powstała drewniana kaplica, a 3 lipca 1977 r. na placu budowy została odprawiona pierwsza Msza św.
24 września 1977 r. zatwierdzono projekt kościoła wykonany przez arch. Krystiana Seiberta. Pod koniec 1977 r. bp Jan Jaroszewicz upoważnił duszpasterza do prowadzenia ksiąg parafialnych.
Kilka miesięcy później, 10 kwietnia 1978 r., rozpoczęto budowę kościoła, a w ostatni dzień kwietnia tego roku bp Jan Gurda poświęcił krzyż i plac budowy. W przeddzień wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża, 15 października 1978 r. poświęcono kamień węgielny.
Pozwolenie na zorganizowanie cmentarza grzebalnego parafia otrzymała w 1981 r. Cmentarz poświęcony został 10 lipca 1983 r. przez bp. Mieczysława Jaworskiego.
Nad tymi wszystkimi pracami pieczę sprawował ks. Stanisław Palimąka, zaskarbiając sobie życzliwość mieszkańców. Przez 7 lat mieszkał w prywatnym domu państwa Husków w Klimontowie. W nowej plebanii zamieszkał w 1984. Nie dane mu było długo przewodniczyć parafialnej wspólnocie. Zmarł śmiercią tragiczną 27 lutego 1985 r. Pochowano go w grobowcu państwa Husków. Pół roku później ciało kapłana przeniesione zostało do grobowca na placu przykościelnym.
Nowy proboszcz ks. Zygmunt Pawlik kontynuował pracę poprzednika. Przez kolejne 17 lat upiększał świątynię i jej otoczenie. 18 października 1987 r. ks. Piotr Skucha konsekrował główny ołtarz w świątyni. Pamiętając pierwszego proboszcza, wspólnota parafialna ufundowała pamiątkową tablicę, którą 3 maja 1990 r. pobłogosławił bp Jan Gurda.
Od pierwszego lipca 2002 r. nowym proboszczem został ks. Jan Kukowski, któremu w pracy duszpasterskiej pomaga prefekt ks. Marian Ćwiek.
Ksiądz Proboszcz po przybyciu do parafii od razu zabrał się do pracy. - Porządkowaliśmy otoczenie kościoła, sialiśmy nową trawę, sadziliśmy nowe krzewy ozdobne, wszystko po to, by nasza świątynia wypiękniała - mówi Ksiądz Proboszcz. Wkrótce dzięki wszechstronnej pomocy parafian zakończona została budowa kaplicy przedpogrzebowej oraz odnowiono grobowiec ks. Stanisława Palimąki.
W kościele umieszczono chrzcielnicę, wybudowano także nowe główne schody wejściowe, a teren wokół kościoła został wyłożony kostką. Świątynia wzbogaciła się także o nowe 28-głosowe organy. Uporządkowany został cmentarz, wyłożono alejki kostką, wybudowano ołtarz polowy. Budynek plebanii został wyremontowany. W planach jest nowy dach kościoła, ocieplenie świątyni oraz malowanie.
Katechezy uczy Ksiądz Prefekt i Pani Katechetka. Ministrantami opiekuje się Ksiądz Prefekt. On także prowadzi świetlico-kawiarnię, która jest czynna w piątki i soboty od godziny 17 do 20. Do kawiarni mieszczącej się w podziemiach świątyni przychodzi od 30 do 70 osób, głównie dzieci i młodzież. Do dyspozycji mają siłownię, salę do tenisa stołowego, bilard i różne gry. W świetlicy jest także telewizor, komputer, sprzęt grający oraz prasa. W parafii istnieje Oaza Dzieci Bożych, opiekuje się nią Ksiądz Prefekt. Dumą parafii jest 45 ministrantów, którzy nie tylko wzorowo posługują przy ołtarzu, ale zdobyli też 2 miejsce w turnieju piłkarskim o puchar Biskupa Ordynariusza.
W parafii są także koła różańcowe, schola dziewczęca. Organizowane są comiesięczne konferencje wychowawcze dla rodziców dzieci szkół podstawowych i gimnazjum. W drugą niedzielę miesiąca konferencje są głoszone dla rodziców dzieci pierwszokomunijnych, w trzecią dla rodziców kandydatów do bierzmowania, a w czwartą dla rodziców pozostałych klas.
W najbliższym czasie wspólnotę parafialną czeka niezwykłe wydarzenie - peregrynacja obrazu Matki Bożej w kopii Jasnogórskiego Obrazu. Maryja przybędzie 3 maja o godzinie 17. Ten niezwykły czas poprzedzą misje święte, które trwać będą od 27 kwietnia do 4 maja, a prowadzone będą przez Ojców Redemptorystów z Wrocławia. W tym roku również przypada 30-lecie budowy kościoła. Na tę okoliczność zostanie wydany specjalny biuletyn opisujący historię parafii.
Po peregrynacji Ksiądz Proboszcz oczekuje powrotu na łono Kościoła „tych, którzy z różnych powodów stoją poza wspólnotą”. Ma nadzieję, że jeszcze wzmocni się życie sakramentalne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ciepło kurtki, ciepło serca – o dawaniu i dzieleniu się w czasie zimy

2025-09-30 20:44

[ TEMATY ]

ciepło kurtki

ciepło serca

dawanie

dzielenie się

czas zimy

Materiał sponsora

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Zima to czas, w którym szczególnie odczuwamy potrzebę ciepła. Grube kurtki, szaliki i rękawiczki stają się codziennymi towarzyszami drogi, chroniąc nas przed mrozem i zimnym wiatrem. Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich. W chrześcijańskim spojrzeniu możemy dostrzec w niej również przypomnienie o tym, że każdy człowiek potrzebuje ochrony, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Tak jak dbamy o ciepło ciała, tak też powinniśmy troszczyć się o ciepło serca i relację z Bogiem.

Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,36). Ten fragment uświadamia nam, że każdy dar, nawet tak prosty jak ciepłe ubranie, ma ogromną wartość w oczach Boga. Dając komuś kurtkę, której już nie nosimy, albo kupując nową dla potrzebującego, nie przekazujemy jedynie tkaniny i zamka błyskawicznego. Przekazujemy ciepło, nadzieję i poczucie godności. W tym sensie kurtka zimowa staje się nie tylko odzieżą, ale także narzędziem budowania wspólnoty i praktycznym świadectwem miłości bliźniego. To właśnie w takich gestach realizujemy chrześcijańskie powołanie do troski o słabszych.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Różaniec z Aniołami - tajemnice światła

2025-10-01 20:54

[ TEMATY ]

różaniec

Anioł Stróż

Karol Porwich/Niedziela

Modlitwa różańcowa jest wzniesieniem serca do Boga, który przychodzi, aby zbawiać człowieka. Modlitwa różańcowa - jak przypominał nam Ojciec Święty Jan Paweł II - jest modlitwą kontemplacyjną.

Gdy Jezus został ochrzczony, otworzyły się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica na Niego, a głos z nieba mówił: "Ten jest Mój Syn Umiłowany, w którym mam upodobanie", i te same słowa dotyczą każdego ochrzczonego dziecka, bowiem chrzest czyni nas dziećmi Bożymi, a obrzędowi temu towarzyszą Aniołowie, którzy stoją na straży życia. I tak Anioł oznajmił matce Samsona, iż Bóg da jej syna, który wyzwoli Izraelitów z ręki Filistynów. Również Anioł Gabriel zwiastuje Zachariaszowi, że jego żona pocznie syna Jana Chrzciciela, a Najświętszej Maryi Niepokalanej oznajmia, że będzie Matką Syna Bożego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję