Reklama

Kapłańska służba

Niedziela częstochowska 31/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Wyszyńska: - Złoty jubileusz to okazja, by spojrzeć wstecz i zapytać, jak zrodziło się powołanie do kapłaństwa?

Reklama

Ks. kan. Wacław Kuflewski: - Urodziłem się w Grodzisku nad Pilicą, w parafii Borzykowa. Mieszkaliśmy w bardzo pięknej części wsi nazywanej Jarzębina. Nazwa pochodzi od drzew, które właściciel myśliwskiego folwarku posadził wzdłuż dróg. Początki formacji religijnej, chrześcijańskiej wyniosłem z domu. Wiara moich rodziców i dziadków była prosta, zwyczajna, ale głęboka. Byłem najstarszym z dziewięciorga rodzeństwa. Babcia ze strony mamy, chcąc jej nieco ulżyć, poświęcała mi wiele czasu. Była to osoba bardzo pobożna, dużo modliła się, pielgrzymowała pieszo do Świętej Anny, do Leśniowa i zabierała mnie na te wędrówki. Na Jasną Górę pielgrzymowaliśmy całą rodziną.
W moich rodzinnych stronach nie było głodu, była natomiast ciężka praca, bo każda rodzina musiała być samowystarczalna. To, co było potrzebne hodowano i wytwarzano we własnym zakresie: zboże, ziemniaki, owoce, przędło się wełnę, tkało len. Zapewne z tego klimatu pobożności, szacunku dla pracy i dla innych ludzi zrodziła się myśl o kapłaństwie, która dojrzewała we mnie od bardzo wczesnych lat. Do gimnazjum im. R. Traugutta w Częstochowie wstąpiłem z podjętą już decyzją, chociaż głośno o tym nie mówiłem, bo w tamtych czasach mogło to oznaczać kłopoty ze zdaniem matury. W ostatniej klasie napisałem w podaniu, że zamierzam studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Równolegle jednak złożyłem papiery do seminarium duchownego i otrzymałem zaproszenie na wstępną rozmowę, którą w imieniu rektora przeprowadzał ks. prof. Stanisław Grzybek. Pamiętam też, że kiedy powiedziałem mojej Babci o tym, że zdałem maturę i zdecydowałem się na seminarium, ona podbiegła do mnie i wykonaliśmy pomaturalny taniec radości - najwyraźniej spełniły się jej modlitwy.

- Jak wyglądała uroczystość prymicyjna i pierwsze lata kapłaństwa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Było nas 22 kleryków. Święceń udzielił nam 17 sierpnia 1958 r. bp Zdzisław Goliński. Mszę św. prymicyjną odprawiłem, oczywiście, w rodzinnej parafii w Borzykowej, natomiast przyjęcie odbyło się w plenerze. Była zaproszona cała, licząca ok. 500 mieszkańców, wieś. Trzeba było rozebrać płot dzielący podwórko nasze i sąsiada, aby ustawić stoły dla tylu gości. W pierwszych latach kapłaństwa kilkakrotnie zmieniałem parafie. Były to: Makowiska, Kiełczygłów, Poczesna, Sosnowiec-Milowice, Czeladź-Piaski. Te częste zmiany, przesunięcia, wynikały z potrzeb Kościoła, braku księży, aresztowań. Dłużej zostałem w parafii św. Stanisława Kostki w Częstochowie. Ta parafia jest dla mnie szczególna, bo tutaj zrodziło się moje powołanie misyjne. To były lata, kiedy zapoznawaliśmy się z encykliką Piusa XII „Fidei donum”, kiedy zaczęły dochodzić informacje o pierwszych księżach wyjeżdżających na misje. Pamiętam doskonale moment podjęcia decyzji o wyjeździe. Pracowałem kiedyś nad homilią na niedzielę misyjną i w pewnym momencie błysnęła mi myśl: zachęcasz innych - a może byś zaczął od siebie? Kiedy wychodziłem na ambonę byłem już zdecydowany. Kazanie zakończyłem prośbą o modlitwę w intencji mojego wyjazdu na misje, bo wiedziałem, że to długa droga, konieczne było przecież pozwolenie biskupa, paszport, przygotowanie itd. Na słuchaczach zrobiło to takie wrażenie, że po Mszy św. wiele osób czekało na mnie przed kościołem z pytaniem - skąd taka decyzja?
Zacząłem się przygotowywać, złożyłem prośbę u Księdza Biskupa, zacząłem naukę angielskiego i kursy misjologiczne w Warszawie. Ksiądz Biskup poprosił, abym jeszcze przez rok pracował w parafii św. Lamberta w Radomsku. Miałem tam piękne pożegnanie przed wyjazdem - Mszę św. ze wspaniałym kazaniem bp. Franciszka Musiela, które mam dotąd na taśmie magnetofonowej. Pojechałem najpierw do Anglii do Manchesteru, gdzie pracowałem i doskonaliłem angielski. Po kilku miesiącach ruszyłem w drogę do Zambii zatrzymując się jeszcze w Lourdes i Rzymie. Patrząc z perspektywy czasu, moje przygotowanie do misji było piękne i pogłębione, mimo że jeszcze wtedy nie było instytucji, która by nad tym czuwała, ale to Pan Bóg pokierował mną w taki właśnie sposób.

- Jakie wspomnienia pozostawiła Afryka?

- W Lusace wylądowaliśmy 16 lipca 1972 r. razem z ks. Kazimierzem Syrkiem. Ponieważ ustalono, że będę pracował wśród szczepu Bembów, musiałem szybko nauczyć się języka cibemba. W Afryce pracowałem do 1980 r., w parafiach Kabwe-Mukobeko oraz Kapiri Mposhi. Moi parafianie traktowali mnie serdecznie, miałem z nimi bardzo dobry kontakt. Pamiętam również pożegnanie z miejscowym Arcybiskupem, który wręczył mi list, w którym stwierdził, że biskup diecezji częstochowskiej bardzo pomógł archidiecezji Lusaka wysyłając mnie na misje, ja zaś wycisnąłem trwałe piętno w sercu jego ludu. Nie spodziewałem się tak pięknego podsumowania moich wysiłków. Szczegóły na temat pobytu w Afryce zawarłem w dwóch tomach „Listów z misji w Zambii” noszących tytuł „Dar wiary”.

- Kolejnym etapem w życiu była praca na rzecz misji w kraju.

Reklama

- Po powrocie, za zgodą bp. Stefana Bareły, podjąłem pracę w Dyrekcji Krajowej Papieskich Dzieł Misyjnych, a później w Komisji Episkopatu ds. Misji, gdzie pełniłem różne funkcje. Jednak nie dawała mi spokoju myśl o potrzebie stworzenia systemu formacji i wszechstronnego przygotowania przyszłych misjonarzy zarówno duchownych, jak i świeckich. Z Bożą pomocą udało się ten pomysł zrealizować. Komisja Episkopatu ds. Misji zakupiła znaleziony przeze mnie dom przy ul. Byszewskiej w Warszawie, gdzie powstało Centrum Formacji Misyjnej oraz Instytut Misyjny Laikatu, który dziś nosi imię dr Wandy Błeńskiej.

- Jak doszło do powrotu do macierzystej diecezji?

- W pewnym momencie życia poczułem, że pora wracać w rodzinne strony. Początkowo nie wiedziałem, czym zajmę się w diecezji, ale dowiedziałem się, że jest potrzebny kapelan w nowym szpitalu na Parkitce w Częstochowie. Pojechałem tam, obejrzałem kaplicę i szpital, pomyślałem, że oto jest okazja, bym znowu podjął się czegoś zupełnie nowego i zgodziłem się. Początkowo zresztą myślałem, że będę tu może 2-3 lata. Teraz mija 15 lat mojej pracy w szpitalu i nadal dobrze się tutaj czuję. Szpital liczy ok. 800 łóżek, pracuje tutaj ok. 1400 osób, jest to więc duża, choć specyficzna parafia. Mieszkam tutaj, dlatego mogę pracować systematycznie. Rano robię obchód całego szpitala, udzielam sakramentów, po południu idę na oddziały jeszcze raz - jest wtedy czas na indywidualne rozmowy. Msza św. w kaplicy jest codziennie, sama kaplica jest otwarta przez całą dobę. Dzięki temu, że jestem na miejscu mogę prowadzić duszpasterstwo, np. organizować rekolekcje czy nabożeństwa fatimskie, jest grupa chorych, którzy bardzo tego potrzebują.

- Praca w szpitalu ma szczególny wymiar. Chorzy potrzebują słów pociechy, wiele osób dokonuje rozrachunku z życiem, słów umocnienia potrzebują rodziny chorych czy umierających.

- Trzeba być przygotowanym na różne okoliczności, gotowym iść do chorych o każdej porze, w każdej sytuacji. Ale taka jest przecież nasza kapłańska służba. Dziękuję Panu Bogu za dar powołania do tej służby.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zakończył się egzamin ósmoklasisty z języka polskiego

2025-05-13 12:40

[ TEMATY ]

egzamin

egzamin ósmoklasisty

PAP/Lech Muszyński

We wtorek po godz. 11.30 zakończył się egzamin ósmoklasisty z języka polskiego. Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Robert Zakrzewski poinformował PAP, że egzamin przebiegł spokojnie.

Egzamin rozpoczął się o godz. 9.00 i trwał 150 minut. Po południu arkusz egzaminacyjny zostanie opublikowany na stronie CKE i okręgowych komisji egzaminacyjnych.
CZYTAJ DALEJ

Do Fatimy bez pieniędzy

[ TEMATY ]

Fatima

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum Jakuba Karłowicza

Ma 23 lata i udowadnia, że wszystko ma w Bogu. W ciągu 221 dni pokonał 5600 km. Przebył drogę prowadzącą przez 10 państw z różańcem w ręku, gitarą w plecaku, bez pieniędzy, aby w intencji pokoju dotrzeć do Fatimy.

Jakub Karłowicz. Mieszkaniec Łomży, z zawodu golibroda. Swoją pielgrzymkę relacjonuje na Facebooku na stronie: „Pod opieką Boga”. Swoją podróż zawierzył Jego Opatrzności! Tak o niej opowiada:
CZYTAJ DALEJ

Majówki na Brzegu

2025-05-13 23:48

ks. Łukasz Romańczuk

Nabożeństwo majowe przy kapliczce Matki Bożej

Nabożeństwo majowe przy kapliczce Matki Bożej

W Brzegu Dolnym odbywają się nabożeństwa majowe przy miejscowych kapliczkach. Okazuje się, że z każdym nabożeństwem jest coraz więcej osób. Dzisiaj, tj. 13 maja przy kapliczce Matki Bożej przy ul. Zwycięstwa było ponad 100 osób. Wspólny śpiew Litanii Loretańskiej, to nie tylko okazja do modlitwy, ale także okazja do poznania historii poszczególnych miejsc i integracji.

Pomysł, aby nabożeństwa majowe odbywały się w takiej formie rozpoczął się z inicjatywy s. Sandry Lisoń , Franciszkanki Rodziny Maryi oraz ks. Mateusza Ciesielskiego, wikariusza parafii NMP Królowej Polski. - Założyciel naszego zgromadzenia św. Zygmunt Szczęsny Feliński, bardzo propagował i rozszerzył kult nabożeństw maryjnych. Ułożył rozważania, a nabożeństwa odbywały się w intencji odnowy moralnej narodu. Podzieliłam się tym z ks. Mateuszem, który wpadł na pomysł, abyśmy odnowili tradycję śpiewania Litanii Loretańskiej przy kapliczkach w Brzegu Dolnym - zaznacza s. Sandra, dodając: - Przejechałam się rowerem po mieście sprawdzając, gdzie znajdują się kapliczki i wybraliśmy z nich 10, a finalnie utworzyły one krąg wokół miasta.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję