Już za kilka dni wszyscy zasiądziemy do wigilijnego stołu, aby tradycyjnie rozpocząć obchód świąt Bożego Narodzenia, a potem Pasterka i uroczysty śpiew: „Gloria in excelsis Deo - Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”, jaki usłyszeli pasterze strzegący swych stad, gdy im anioł oznajmił radosną wieść, że narodził się „Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” (Łk 2, 11. 14).
Rzeczywiście jakiś dziwny „pokój” panuje w ludzkich sercach w tę noc, a ta pieśń aniołów pomaga nam zrozumieć, o co chodzi w Bożym Narodzeniu. „Shalom” - pokój, to coś więcej niż brak wojny. W tym pojęciu chodzi o ustanowienie właściwego stanu ludzkich spraw. Słowo to mówi nam w tę świętą noc, że oto przychodzi Ten, przez którego w świecie mogą zapanować braterstwo i zaufanie; który sprawia, że w świecie zanikają strach, niedostatek, podstęp i zakłamanie. Taki jest, zdaniem Papieża, cel Bożego Narodzenia. Pieśń aniołów mówi jednocześnie o warunku, bez którego pokój istnieć na dłuższą metę nie może: mówi o „Bożej chwale”. Tak, pokój płynie z „Bożej chwały”. Jeśli więc komuś zależy na tym pokoju, powinien się o nią troszczyć. Boże Narodzenie jest zatem związane z pokojem wśród ludzi, dlatego że na nowo ustala pośród nich chwałę Boga. Człowiek wezwany jest do oddania Bogu chwały, aby przez to mógł przyjąć cenny dar Bożego pokoju, jaki może dać tylko Ten, który w proroctwie Izajasza zostaje nazwany „Księciem Pokoju” (Iz 9, 5).
Na taki właśnie charakter tych świąt wskazywała od początku sama jego data. Powszechnie przyjmuje się, że w IV wieku, w okresie gdy chrześcijaństwo zyskało w Rzymie status religii państwowej i zaczęło zdobywać popularność, miejsce pogańskiego święta Sol Invictus (Słońca Niezwyciężonego) Kościół ustanowił obchodzenie w tym dniu święta Bożego Narodzenia. Pierwszą zachowaną wzmianką o publicznym celebrowaniu tego święta jest notatka w Chronografie z 354 r., znajdującym się w zbiorach Biblioteki Watykańskiej. Jednak można genezę tych Świąt, zdaniem Ratzingera, wywodzić z żydowskiego kalendarza, który pod datą 25 grudnia obchodził i nadal obchodzi święta Chanuki, święta Świateł. Uroczystość ta przypomina, że w tym dniu 165 r. przed Chr. Juda Machabeusz usunął ołtarz Zeusa ze świątyni jerozolimskiej, postawiony tam przez króla Antiocha IV Epifanesa (+164 przed Chr.) i nazywany przez Żydów „ohydą spustoszenia”. Ten dzień był dniem oczyszczenia świątyni i odnowienia chwały Bożej podeptanej przez ludzką pychę. Bogu na nowo zaczęto oddawać właściwą cześć. Ten dzień Izrael uważał za swoje powtórne narodziny, gdyż mógł odtąd na nowo oddawać w świątyni cześć „Bożej chwale” w sposób należny. Ponieważ tydzień od 25 do 31 grudnia był jednocześnie dniem poprzedzającym Nowy Rok, odnowienie kultu było jednocześnie symbolem nowego stworzenia, nadziei na nowy czas wolności. Dlatego już ok. roku 100 przed Chr. oczekiwano, że w tym dniu narodzi się Mesjasz, który nauczy ludzi właściwego oddawania czci Bogu. W czasach Jezusa to święto obchodzono jako święto Światła, zgodnie z proroctwem Izajasza: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło” (Iz 9, 1).
Papież Benedykt XVI twierdzi (za Bo Reicke), że w chronologii podanej w Ewangelii według św. Łukasza, narodziny Jezusa przypadają właśnie w ten dzień, w święto Chanuki, które w ten sposób stało się chrześcijańskim świętem Bożego Narodzenia. To, co mógł dokonać Juda Machabeusz, Chrystus wypełnił przez swe narodziny: „usunął ze świata obrazy bożków, zbudował świątynię swego ciała, odnowił chwałę Bożą”. Święto Chanuki było dniem reformy kultu i świętem Światła. Jeśli rzeczywiście taki jest rodowód Bożego Narodzenia, to niesie to za sobą bardzo ważne przesłanie dla każdego z nas. W tym czasie oczekiwania na Boże Narodzenie warto zadać sobie pytanie, czy w świątyni naszego serca nie została postawiona, w tym mijającym roku „ohyda spustoszenia”? Zapytać po to, by do tej świątyni wpuścić następnie nowo narodzonego Króla chwały (por. Ps 24). On przychodzi, by odnowić Boży kult, oczyścić świątynie naszych serc z bożków, którym człowiek często bezwiednie oddaje cześć. Dla człowieka współczesnego, kierującego się często czystym pragmatyzmem, podobnie jak dla ludzi wszystkich czasów, jest to bardzo „pożyteczne”, aby oddać Bogu chwałę, ponieważ On „jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze. Spełnia wolę tych, którzy się Go boją, usłyszy ich wołanie i przyjdzie im z pomocą. Pan strzeże wszystkich, którzy Go miłują, a wytępi wszystkich występnych. Niech usta moje głoszą chwałę Pana, by wszelkie ciało wielbiło Jego święte imię na zawsze i na wieki” (Ps 145, 18-21). Tym, który uczy nas wszystkich właściwego oddawania czci Bogu, jest to Dziecię, które przychodzi jako światłość prawdziwa oświecająca mroki ziemi, dlatego Jego narodzenie w Noc Betlejemską jest rzeczywiście świętem Chanuki, świętem Bożego Światła - jaśniejącego na obliczu Jezusa Chrystusa. Niech w tym radosnym czasie nasze serca szczególnie nasycają się tym światłem bijącym z Betlejemskiej Groty i napełniają je Bożym pokojem poprzez oddanie narodzonemu Bogu należnej czci i chwały. A zatem… „Gloria in excelsis Deo et in terra pax hominibus bonae voluntatis” - „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!”.
Mam przyjaciela. Człowiek rzetelny, uczciwy, ofiarny. Długo można sporządzać listę jego zasług dla innych ludzi, dla regionu, dla Polski. Ma jasno określony światopogląd, (generalnie prawicowy) i jest w stu procentach przekonany o jego słuszności. To przekonanie jest tak głębokie, że nie dopuszcza wątpliwości, by ludzie inaczej niż on myślący mogli mieć choćby cień racji lub żeby warto było tracić czas na zrozumienie ich argumentów. W związku z tym wybrał kilka tytułów prasowych, które czyta namiętnie, natomiast kupowanie innych tytułów uważa za czyn niepatriotyczny, jest to bowiem finansowe wspomaganie środowisk robiących bliźnim wodę z mózgów. A przecież nie godzi się z własnej kieszeni dotować szkodnictwa.
Mam też innego przyjaciela - równie rzetelny, uczciwy i ofiarny. Dobrze pamięta przemiany 1956 r. - zostawił i wciąż zostawia na tej ścieżce mnóstwo dzieł służących bliźnim, wspomaga i towarzyszy wielu dobrym inicjatywom. Na czytanie prasy pierwszego z wymienionych przyjaciół brak mu czasu. Uważa te tytuły za stek bzdur zrodzonych w chorych umysłach, ubolewa, że autorzy szerzą poglądy uczące nienawiści, od czasu do czasu wskazuje przykłady takich chorych, jego zdaniem, wypowiedzi. Czyta systematycznie prasę nastawioną w dużym stopniu na zwalczanie takich poglądów. I oczywiście utwierdza się w swoim nastawieniu.
Wymienieni powyżej przyjaciele mają poglądy diametralnie różne, poglądy drugiej strony uważają za szkodliwe, ale osobiście się szanują i chyba nawet lubią. W spotkaniach po prostu unikają trudnych tematów - doświadczenie nauczyło ich, że z rozmowy wynika tylko kłótnia, że nie są w stanie nawzajem się przekonać. Więc już nie próbują, a w czasie spotkań rozmawiają o sprawach, które ich nie dzielą. I proszę nie uważać, że najbardziej frapujące z nich to pogoda. Oni w najbliższych dniach szczerze podzielą się opłatkiem, uściskają serdecznie i… będą wiedzieli, w jakim momencie przerwać rozmowę, by nie wchodzić na grząski teren. Dialogu w tym może i nie ma, ale brak też gorszących kłótni, nikt nikogo nie obraża, a jak przyjdzie potrzeba to ramię w ramię zrobią to, czego sytuacja i dobro bliźnich będzie wymagało.
Mam też spotkania z ludźmi, które sprawiają przykrość. To te, w których nie potrafimy odróżnić poglądów od ich właścicieli. Może w oczy tego nikt wprost nie powie, ale słychać to wyraźnie: masz złe poglądy, bo jesteś złym człowiekiem. Może i jesteś wolny, ale nie wolno ci tak myśleć i mówić, jak myślisz i mówisz. Masz złą wolę, uczciwy człowiek nie może tak myśleć, nikt na poziomie powinien ci zatem podawać ręki. Nie wiem, co czytają ludzie o takim nastawieniu do innych - spotykam ich na wszystkich polskich barykadach. I wszyscy uważają siebie za uczciwych.
Człowiek uczciwy we własnym mniemaniu to ten, który „nie ma sobie nic do zarzucenia”. Ciekawe jak wiele takich bezgrzesznych osób ostatnio pojawiło się w naszym kraju. Co chwilę w telewizji słyszę taką właśnie deklarację: nie mam sobie nic do zarzucenia. A ponieważ dzieje się to zazwyczaj w kontekście jakichś zarzutów, to słychać w tym i przekonanie, że winni są wszyscy inni. Owszem, jakieś zło się dokonało, ale z pewnością nie ja jestem sprawcą, proszę winnych szukać gdzie indziej. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Jak się dogadać z tak doskonałymi ludźmi?
Są jeszcze ludzie, których staram się omijać szerokim łukiem - ostatnio stali się w naszej Ojczyźnie bardzo głośni. Tu już nie o poglądy chodzi, tu chodzi o fundament. To ci, którzy chcą zakwestionować całą naszą tożsamość, całą naszą historię i wszystko, co dla naszych ojców i dla nas było naprawdę ważne, co skłaniało do wyborów ratujących nas w największych opresjach. Nie rozumiem ich, nie zgadzam się, nie chcę, by głosili swoje poglądy. Ale oni są i głoszą. Z coraz większą bezczelnością budują cywilizację nieładu moralnego.
Za chwilę wszyscy zgromadzimy się przy żłóbku - i ci, którzy są świadomi, że potrzebują pomocy Maleńkiego, i ci przekonani, że wszystko zawdzięczają tylko sobie, że wszystko mogą. Pojawimy się zbiorowo na Pasterce - to zdaje się ciągle Msza św. z największą w ciągu roku frekwencją. Największą i w tym sensie, że pojawiają się na niej osoby, które poza tym w kościele bywają raczej rzadko. Staniemy wokół żłóbka wszyscy: ludzie poglądów bardzo różnych, często kompletnie sprzecznych. Ludzie skłóceni na śmierć i życie i mało skłonni do wyciągania ręki na zgodę. Przyjdą być może i ci, którzy na co dzień domagają się usunięcia chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Wigilia i Boże Narodzenie mają przedziwną moc… Huknie jak co roku kolęda „Wśród nocnej ciszy” - w końcu wszyscy ją znają. I Maleńki ze stajenki będzie błogosławił wszystkim, niezależnie od poglądów, niezależnie od stopnia grzeszności i przekonania o swoim grzechu, niezależnie od zasług i przewinień.
Staniemy wokół żłóbka wszyscy razem. I nie ma, co się przepychać, szukać pierwszego miejsca w stajni. Maleńki i tak każdego dostrzeże i da mu to, co dla niego najważniejsze. Magia świąt Bożego Narodzenia - rzecz tylko w tym, by się na nią otworzyć. I by pozwolić na takie otwarcie wszystkim innym stojącym wokół żłóbka.
W Magdeburgu, na wschodzie Niemiec, doszło w piątek wieczorem do ataku na jarmark bożonarodzeniowy; samochód wjechał w grupę ludzi - powiedział stacji MDR rzecznik rządu Saksonii-Anhalt. Niemieckie media piszą, że wiele osób mogło zostać rannych.
Podziel się cytatem
Na miejscu są służby ratunkowe i straż pożarna. Rannych może być od 60 do 80 osób.
Zastanawiam się niekiedy, co na bieżące wydarzenia życia publicznego powiedziałby dzisiaj ksiądz infułat Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny „Niedzieli”. Obecnie, gdy przypada pierwsza rocznica jego śmierci (zmarł 20 grudnia 2023 roku), mocniej wybrzmiewają pytania, które chciałabym mu zadać. Wszak sprawy Kościoła, i sprawy Ojczyzny – czyli dwóch jego największych miłości – stanowiły autentyczną troskę jego życia i wyznaczały program jego misji.
Oto Dekalog moich pytań– jeśli w ogóle można użyć takiej parafrazy:
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.