Przyszedł na świat 9 października 1907 r. w kraju jeszcze zniewolonym przez zabory.
Zagość - rodzinna ziemia
Reklama
Jego dom rodzinny mieścił się w Zagości pomiędzy Pińczowem a Wiślicą. Zagość jako pierwsza siedziba Zakonu Joannitów w Polsce posiada piękny romański kościółek z XII wieku, w którym został ochrzczony przyszły ks. Jan Kurczab. Rodzice Marianna z Gołdów i Franciszek Kurczab byli prostymi rolnikami prowadzącymi skromne gospodarstwo. Ojciec, by utrzymać rodzinę, pracował także we dworze i u innych gospodarzy. Mały Janek od najmłodszych lat pomagał w pracach polowych. Rodzina była bardzo pobożna. Rodzice wpajali dzieciom pracowitość, sumienność, umiejętność w pokonywaniu różnych trudności. Po ukończeniu szkoły w Zagości Jan jako obiecujący uczeń zaczął naukę w elitarnym Gimnazjum im. Hugona Kołłątaja w Pińczowie. Wkrótce zmarł mu ojciec. Jego przybrany ojciec (tak wyrażał się o nim ks. Jan) Wojciech Ozimina otoczył miłością i troską przybrane dzieci. Co zadecydowało, że Jan wybrał drogę kapłańską? Na pewno pobożność rodziców, przywiązanie do Kościoła i budząca się w młodym chłopcu świadoma wiara. Jednak Krystyna Długosz-Kurczabowa wspomina takie wydarzenie obecne w rodzinnej tradycji. Młody gimnazjalista Jan po spotkaniu z kolegami wracał do domu. Koledzy zniknęli mu z oczu, a on został sam. Droga prowadziła wzdłuż parafialnego cmentarza. Wtedy Jan zauważył między grobami białą postać wołającą rozpaczliwie: „Ratuj dusze nasze! Ratuj dusze nasze!”. Ten incydent - jak napisała - miał ostatecznie zadecydować o wyborze przez Jana kapłańskiego powołania. Chciał ratować dusze ludzkie.
W 1927 r. rozpoczął studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach. W opinii przełożonych był studentem ambitnym, wrażliwym, pilnym i pracowitym. Zapowiadał się na dobrego kaznodzieję, miał także predyspozycje do prowadzenia katechezy. 19 czerwca 1932 r. przyjął święcenia kapłańskie. Neoprezbiter Jan został posłany na pierwszą parafię do Szydłowa. Następnie pracował jako wikariusz w Chęcinach, w Leszczynach, w parafii katedralnej, w Białogonie. W 1940 r. został skierowany przez bp. Kaczmarka na probostwo do Zagnańska do kościoła św. Rozalii i Marcina, u stóp malowniczej Góry Chełmowej. Z tym kościołem i wspólnotą związał się na 31 lat kapłańskiej posługi jako proboszcz i pierwszy dziekan dekanatu Zagnańsk. Parafianie mówią, że znał każdego z imienia i nazwiska. Dbał się o piękno liturgii, zorganizował czterdziestoosobowy chór, który dawał koncerty, dbał o katechizację (był jej organizatorem w dekanacie i wizytatorem). Położył nacisk na odnowę moralną parafii, organizował misje święte i nowenny. Troszczył się o powołania kapłańskie - w parafii odbywał się dzień seminaryjny oraz zbiórki na potrzeby seminarium.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wykształcił pokolenie
Reklama
W poczuciu odpowiedzialności za przyszłość młodego pokolenia czynił starania, by mimo okupacji mogło ukończyć szkołę i zdobyć zawód. Tak też powstały tajne komplety. Na początku okupacji z terenów Wielkopolski wcielonych do III Rzeszy zaczęli przybywać w okolice Zagnańska wygnani przez okupanta przedstawiciele inteligencji, inżynierowie, profesorowie wyższych uczelni, nauczyciele. W Zagnańsku znaleźli schronienie i nowe miejsce zamieszkania. Ks. Jan Kurczab, wykorzystując potencjał intelektualny tego środowiska, przy współpracy miejscowej inteligencji zorganizował tajne nauczanie na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum. Zajęcia odbywały się w pełnej konspiracji na plebanii i w prywatnych domach. Ks. Jan zawsze był opanowany i potrafił wyjść z trudnej sytuacji. Była uczennica kompletów - Irena z Boguckich Jarska wspomina: „Na plebanii właśnie odbywały się zajęcia, kiedy wpadają żandarmi. Wszystkie dzieci wcześniej przeszkolone szybko chowają kartki podręcznika i udają zabawę. Ksiądz pośpiesznie tłumaczy, że dzieci pomagają gospodyni w kuchni”. Podobną sytuację opisuje ks. prof. Julisław Łukomski, wywodzący się z parafii Zagnańsk: „Podczas małej matury wchodzą na plebanię żandarmi. Ks. Jan zachowuje zimną krew. Zabiera ich do pokoju, wyjmuje wódkę, zakąskę - elegancko, po niemiecku podejmuje niespodziewanych gości. Uraczeni alkoholem zapominają po co przyszli. Dzieci i egzaminatorzy w tym czasie opuszczają plebanię przez okna”.
Ks. Jan uczył języków francuskiego, niemieckiego i religii. W gronie nauczycieli byli m.in.: prof. A Miętus - prowadził lekcje z łaciny i matematyki, K. Kowalska - uczyła języka polskiego i historii, doc. J. B. Sokołowski - przyrody i geografii, inż. B. Plenkiewicz - matematyki. Rok kończył egzamin zdawany przed komisją. W roku szkolnym 1940/1941 na tajnych kompletach było 14 uczniów, a w 1944/45 - już 33 (S. Janicki, „Dzieje Zagnańska”). Uczniowie nigdy nie wydali informacji o tajnym nauczaniu.
- Dziś patrzę na tę postawę młodych ludzi z pełnym podziwem. Zachowali pełną odpowiedzialność i nawet po wojnie, kiedy fakt uczestnictwa w tajnym nauczaniu mógł stać się przyczynkiem do represji ze strony ówczesnych władz, nigdy sprawa nie wyszła na jaw - mówi Krystyna Długosz-Kurczabowa. Po wojnie na bazie tajnych kompletów z inicjatywy proboszcza i nadleśniczego Adama Marcinkiewicza, Czesława Bimera i Zdzisława Gorczyckiego powstała filia LO im. Żeromskiego w Kielcach. Dzięki determinacji ks. Jana w szerzeniu oświaty wielu młodych ludzi z parafii Zagnańsk mogło rozwijać się, kształcić, a nierzadko robić naukową karierę.
Ks. Kurczab był stale w okresie powojennym inwigilowany przez służby bezpieczeństwa, często nachodzono go na plebanii. „Smutnych panów” - jak mówił o nich - podejmował gościną i wypraszał. UB nie udało się od księdza wyciągnąć żadnej informacji o Kościele czy pasterzu diecezji. W 1975 r. władze państwowe w celu skłócenia duchowieństwa przyznawały księżom wysokie odznaczenia. Ks. Kurczab miał być uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, jednak odmówił.
Równie ważnym polem pracy ks. Kurczaba była działalność charytatywna. Pragnąc ulżyć biedzie i niedoli najbardziej poszkodowanych przez wojnę sierot i wdów oraz ludności nękanej przez okupanta pacyfikacjami, od 1941 r. pracował jako przewodniczący w Radzie Głównej Opiekuńczej. Organizował pomoc dla osób przesiedlonych z terenów zajętych przez Rzeszę, wspierał materialnie kadrę nauczycieli wysiedlonych i miejscowych - pozbawionych prawa do wykonywania zawodu. Wiadomo także z relacji świadków o tym, że współpracował z podziemiem i udzielał pomocy i schronienia partyzantom różnych formacji. Jako kapłan, choć często spotykał się z głosem krytyki, grzebał ciała patriotów i bohaterów, jak i zabitych w akcjach żołnierzy niemieckich i radzieckich. Pod groźbą kary śmierci zorganizował pogrzeb cichociemnego Witolda Rudzkiego ps. „Rymps” zabitego pod Występą 14 lipca 1944 r. Godnie pochował na cmentarzu w Zagnańsku miejscowych żołnierzy - bohaterów wrześniowej bitwy z 1939 r.
„To bazylika!”
Reklama
Po wojnie parafia Zagnańsk stanęła przed wielkimi zadaniami. Okupacja i bombardowania zostawiły trwały ślad i wyrządziły ogromne spustoszenie. Z jednej strony rodziny straciły wielu swoich bliskich, z drugiej - ich domy, budynki gospodarcze były zrujnowane. Zniszczona była wieża kościelna, od bomb spłonęła organistówka. Ks. Kurczab wybudował nowy budynek z obszernymi pomieszczeniami dla organisty i kościelnego.
Od 1950 r. ksiądz proboszcz zajął się przygotowaniem budowy nowego kościoła, który miał być dobudowany do starej zabytkowej świątyni św. Rozalii i św. Marcina. Było to wotum całej parafii dla Bożej Opatrzności za przetrwanie okupacji. Takie przyrzeczenie złożyła wspólnota przed Bogiem podczas wojny i dochowała obietnicy. Zadanie było wręcz niemożliwe do wykonania - jeśli wspomnieć, że była to epoka stalinowska i czas wielkich prześladowań Kościoła w Polsce przez władze komunistyczne. Starsze pokolenie parafian pamięta powszechną mobilizację i ogromny społeczny wysiłek przy wznoszeniu murów nowego kościoła. Ludzie pomagali w czym mogli: przygotowywali wapno, gromadzili tysiące kurzych jaj potrzebnych do wykonania polichromii, układali posadzkę. Najpierw ekshumowano szczątki ciał ze starego cmentarza w pobliżu kościoła i przeniesiono je na godne miejsce na nowy cmentarz. Wykopy pod fundamenty w skalistym gruncie robiono nawet nocą. Parafianie pozyskiwali cement w różnoraki sposób, oddając często swoje przydziały. Wodę i piasek przywożono na furmankach z odległej o 1,5 km rzeki Bobrza. Kamień ciosano kilofami na Borowej Górze i dowożono na furmankach do Zagnańska. „Proboszcz umiał mobilizować ludność, posiadając przy tym charyzmat organizowania swoich parafian do prac budowlanych systemem gospodarczym oraz zdobywania materiałów na inwestycje” - wyjaśnia ks. prof. Julisław Łukomski. Był niemal wszędzie. Sam doglądał każdej pracy we dnie i w nocy, odczytywał plany konstrukcyjne, wydeptywał ścieżki do urzędów, by otrzymać pozwolenie na zakup materiałów budowlanych - wszystko to kosztem snu i odpoczynku, co odbiło się potem na stanie jego zdrowia. W 1951 r. parafia zakupiła nowe dzwony, które zawisły na prowizorycznej dzwonnicy. Poświęcenie kościoła odbyło się już w 1953 r. Świątynię konsekrował uwolniony z więzienia bp Czesław Kaczmarek w 1957 r. Na widok makiety bryły kościoła z dużą charakterystyczną kopułą miał wykrzyknąć z uznaniem: „To bazylika! To bazylika!”.
Plebania jak pogotowie ratunkowe
Reklama
W 31. roku pracy w Zagnańsku ks. Kurczab otrzymał nieoczekiwanie nominację na probostwo do parafii w Proszowicach. Parafianie, darzący go wielkim zaufaniem i szacunkiem, długo nie mogli pogodzić się z tym faktem. Jednak sam ks. Jan zgodnie ze swoim powołaniem mówił: „Ksiądz nie jest kapłanem dla siebie”. Przyjął nominację ze spokojem. Tutaj pełnił funkcję dziekana dekanatu Proszowice. Jego zasługą było wyodrębnienie z macierzystej parafii nowego ośrodka duszpasterskiego w Klimontowie. Odnowił zabytkową fasadę kościoła parafialnego, uporządkował cmentarz, rozpoczął budowę wikariatu. Czerpiąc z doświadczenia w katechezie, troszczył się o katechizację dzieci i młodzieży. Warto nadmienić, że frekwencja na religii w dekanacie Proszowice była za jego czasów najwyższa w diecezji i wynosiła 100 proc. i 98 proc. W parafii organizował tzw. godziny duszpasterskie dla młodzieży pracującej.
Jaki był prywatnie ks. Kurczab? Kochał książki, operę, teatr. Ks. Marian Haczyk jako wikariusz w Proszowicach poznał dobrze ks. Jana: „Lubił doby teatr. Często jeździliśmy do Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Mówił do mnie żartobliwie: «Maniuś, kiedy pojedziemy się odchamić?». Wiele czytał. Chętnie rozmawiał o literaturze. (…) Miał szerokie horyzonty myślowe i dobre rozeznanie polityczne. Imponował mi pod wieloma względami. Znał się na robocie. Miał doskonałe doświadczenie budowniczego”.
Był otwarty na ludzi i słynął z gościny. Krystyna Długosz-Kurczabowa podkreśla, że zarówno plebania w Zagnańsku, jak i w Proszowicach była swoistym „pogotowiem ratunkowym” dla ludzi potrzebujących wsparcia duchowego i materialnego. Plebania była miejscem dyskusji, wydarzeń kulturalnych. Wciąż przewijali się przez nią różni ludzie: profesorowie seminarium, zaprzyjaźnieni ludzie nauki, rodzina, znajomi. Proboszcz był doradcą w trudnych sprawach, pomagał w dostępie do lekarza, młodym marzącym o studiach, a z powodów ekonomicznych czy politycznych mającym duże trudności w realizacji planów umożliwiał przez swoje szerokie kontakty znalezienie stancji itp.
Jego świadectwo życia pociągało
Był aktywny do końca, zawsze blisko swoich parafian i parafii. Ks. kan. Jan Kurczab zmarł nagle na zawał serca 3 sierpnia 1978 r. Spoczął w na cmentarzu w rodzinnej Zagości. Jego grób jest stale odwiedzany, wciąż są tam kwiaty i znicze.
Świadectwo jego życia prawego kapłana musiało pociągać. Wychował dziewięciu kandydatów do kapłaństwa, trzech braci zakonnych i cztery siostry zakonne. Przez autentyczny przykład wiary wychował także pokolenie ludzi oddanych Kościołowi i parafii.
W artykule wykorzystano materiały i wspomnienia pochodzące z biografii wydanej przez Wydawnictwo „Pod Krzyżem” w 2010 r. pt. „Ksiądz nie jest kapłanem dla siebie. Rzecz o ks. Janie Kurczabie” pod red. Krystyny Długosz-Kurczabowej i Macieja W. Kurczaba.
Ks. kan. Jan Kurczab (1907-78) kapłańską posługę pełnił podczas okupacji, a potem w epoce stalinowskiej i w trudnych dla Kościoła czasach epoki komunistycznej. Krysytna Długosz-Kurczabowa o swoim stryju ks. Kurczabie napisała, że „realizował w parafii pracę u podstaw”. Trudno nie zgodzić się z tym pozytywistycznym rysem. Zainicjował i prowadził tajne komplety w Zagnańsku, niósł pomoc potrzebującym, wspierał partyzantów. Proboszcz i Zagnańska, i Proszowic, dziekan, wychowawca, katecheta, opiekun duchowy, przyjaciel i autorytet pozostał we wdzięcznej pamięci wielu osób do dziś. Trwałym śladem jego życia jest wzniesiony ogromnym wysiłkiem po wojnie nowy kościół w Zagnańsku