Reklama

Z biskupem w drodze do Santiago de Compostela (1)

Niedziela toruńska 43/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy w lipcu 2003 r. kończyłem pieszą pielgrzymkę do Santiago de Compostela, wydawało mi się, że było to jedno z najważniejszych i najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu. W swoich notatkach zapisałem wtedy, że są chwile, których w życiu się nie zapomina, i na pewno należy do nich czas spędzony na Camino de Santiago. Nie sądziłem, że kiedykolwiek na ten pielgrzymkowy szlak powrócę.
Wiosną 2010 r. podczas jednego ze spotkań z bp. Józefem Szamockim nagle usłyszałem: - Księże Wojtku, mamy Rok Święty św. Jakuba, może wybierzemy się na Camino de Santiago? Zaskoczony pytaniem, oczywiście, odpowiedziałem twierdząco i rozmowa zeszła na kolejne sprawy. Myślałem, że natłok biskupich obowiązków i tak nie pozwoli na realizację tego pomysłu, trochę szalonego, bo nie bardzo mogłem sobie wyobrazić biskupa z plecakiem, wędrującego przez hiszpańskie miasta i wsie, nocującego i spożywającego posiłki nieraz w bardzo spartańskich, polowych warunkach. Po jakimś czasie Biskup Józef już z kalendarzem w ręku zabiera się do ustalenia terminu. Już wiedziałem, że to nie tylko pomysł, lecz konkretne postanowienie, które trzeba zrealizować. Właśnie wtedy powstała myśl, że wybierzemy się w małej grupie. Pierwotnie zakładaliśmy, że będzie nas ośmiu, ostatecznie wędrowaliśmy w gronie sześciu osób. Rozpoczęły się przygotowania, zakup biletów lotniczych, sprzętu potrzebnego na drogę i przygotowanie duchowe. Nie bez znaczenia był udział prawie wszystkich uczestników naszej wyprawy w pielgrzymce pieszej na Jasną Górę.
Dokładnie o północy w pierwszą sobotę miesiąca, 4 września, spotkaliśmy się na plebanii parafii św. Antoniego na toruńskich Wrzosach. Na szlak ze swoim Księdzem Proboszczem wyruszyli: Marek Włoczewski - właściciel prywatnej firmy, prowadzący parafialną scholę, Mateusz Rzewuski - student oraz Piotr Dzikowski i Łukasz Laskowski - tegoroczni maturzyści, od lat należący do służby liturgicznej. Po wspólnej modlitwie z bliskimi i wzruszającym pożegnaniu wyruszyliśmy w drogę. Wkrótce dołączył do nas bp Józef Szamocki. Punktualnie o godz. 6 z łódzkiego lotniska wystartował samolot linii Wizzair. Po ponad 3 godzinach lotu dotarliśmy do Madrytu. Tak jak 7 lat temu, na lotnisko przybyli zaprzyjaźnieni z nami Grzegorz i Urszula, którzy od wielu lat mieszkają w stolicy Hiszpanii. Dzięki ich życzliwości w ciągu kilkunastu godzin udało się nam poznać najpiękniejsze zakątki tego miasta. Dzień zakończyliśmy Mszą św. w niewielkim kościele Dominikanów na madryckiej Starówce.
Z niecierpliwością oczekiwaliśmy jednak na rozpoczęcie Camino de Santiago. Wcześniej przygotowaliśmy przelot, nocleg w Madrycie i zaplanowaliśmy rozpoczęcie pielgrzymki gdzieś między Burgos a Leon. Reszta pozostawała wielką niewiadomą. Ruszamy i zdajemy się na Opatrzność.
W niedzielne przedpołudnie hiszpańscy przyjaciele zawieźli nas na stację kolejową i pożegnaliśmy się z wielką życzliwością. Potem w ciągu zaledwie 3 godzin dotarliśmy pięknym, nowoczesnym i szybkim pociągiem do niewielkiego kilkutysięcznego miasta Sahagun, które znajduje się na historycznej trasie do Santiago. Odnaleźliśmy pierwsze albergue (schronisko dla pielgrzymów), w którym spędziliśmy noc. Wiele łóżek było już zajętych przez zmęczonych pielgrzymów, ale mimo wcześniejszych obaw udało nam się znaleźć miejsce. Tam również otrzymaliśmy credencial, zwany potocznie paszportem pielgrzyma. Dzięki zdobywanym pieczęciom mogliśmy udokumentować naszą drogę. Pierwsze niezwykle miłe spotkanie miało miejsce właśnie tego dnia. Dołączyliśmy się do koncelebry Mszy św. w języku hiszpańskim. Miejscowy proboszcz był bardzo wzruszony, bo - jak mówił - pierwszy raz w życiu miał w koncelebrze biskupa. Wzruszenie spotęgował także moment, w którym nasi czterej „chłopacy” uklękli przed ołtarzem, aby otrzymać specjalne błogosławieństwo dla pielgrzymów. Życzliwość proboszcza była tak wielka, że zapragnął pokazać nam skarby swojej parafii. Okazało się, że był to kiedyś potężny ośrodek benedyktynów, po których pozostały piękne świątynie i niezwykłe skarby sztuki sakralnej. W zakonnym muzeum zatrzymaliśmy się przy pięknej figurze Madonny del Camino. Poczuliśmy się spokojni; skoro pierwsze 2 dni upłynęły w tak niezwykłej, serdecznej atmosferze, to jakie czekają nas niespodzianki w następnych dniach.
Pierwszy dzień wędrówki nie był łatwy, ale moim towarzyszom powtarzałem: „Kto obiecał, że będzie łatwo…”. Pierwsza pobudka o godz. 5.30 i tak miało już zostać do końca. Albergue jeszcze śpi, szybka toaleta i już o godz. 6 jesteśmy na szlaku. W drodze najpierw poranne modlitwy. Przez pierwsze 2 godziny idziemy w absolutnych ciemnościach, wschód słońca w Hiszpanii w tym czasie jest bardzo późny. Gdyby nie latarki, parokrotnie zgubilibyśmy szlak, który oznaczają muszle i żółte strzałki, niewidoczne jednak po ciemku. Ten pierwszy dzień nie był łatwy, idziemy 36 km. Plecy jeszcze nieprzyzwyczajone do plecaka, który waży ok. 13 kg, słońce świeci mocno, zwłaszcza po południu, droga monotonna, ścieżka obok drogi asfaltowej. Jednak w tym pierwszym bardzo mozolnym dniu mieliśmy pomoc z Nieba, towarzyszył nam wiatr, który pomagał znosić trudy wędrówki w słońcu.
Po pierwszych 3 godzinach wędrówki przerwa na posiłek. W niewielkim sklepie kupujemy to, co potrzebne na pierwsze śniadanie. Spożywamy je na ławce pośrodku miejscowości, a życzliwy sklepikarz podaje nam krzesła. Po pierwszej przerwie, w drodze odmawiamy Różaniec i tak już będzie do końca. Docieramy do albergue w maleńkim mieście Masilla de la Mulas. Tutaj wszyscy mówią tylko po hiszpańsku, okazuje się, że wcale nie jest to przeszkodą do porozumienia się. Wszyscy są serdeczni. Obserwujemy życie pielgrzymów i ich stały rytuał. Po przyjściu na nocleg najpierw prysznic i pranie. Potem chwila odpoczynku i inne zajęcia. Poszukujemy kościoła, by odprawić Mszę św. Staruszek ksiądz znowu jest niezwykle wzruszony, gdy dowiedział się, że koncelebrował z biskupem i widział prawdziwych pielgrzymów.
Już po pierwszym dniu doświadczamy, że różne są motywy drogi do św. Jakuba. Na pewno wielu ludzi idących do tego samego celu przede wszystkim szuka głębi w swoim życiu, jak mogliśmy się później przekonać, wielu ją znajduje.
Pierwszy dzień kończy się kolacją. Większość barów i restauracji serwuje specjalne menu del pelegrino za ok. 8-10 euro. Na pierwsze danie do wyboru: zupa, sałata lub makaron, na drugie: mięso lub ryba z frytkami, deser: ciasto, owoce lub lody i - jak to jest w kulturze tego kraju -wino. Wielu jednak pielgrzymów przygotowuje sobie posiłki w albergue. Zauważam, że pątnicy idą z całego świata, są życzliwi dla siebie, ale trochę tajemniczy, tak jakby każdy strzegł swojej prywatności. Robią notatki, prowadzą dzienniki. Widać, że nie chcą uronić ani chwili, a przeżycia z Camino są dla nich niezwykle ważne, trzeba je utrwalić, aby potem do nich wracać…

(cdn)

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Indie: cud eucharystyczny w Vilakkannur

2025-05-19 20:01

[ TEMATY ]

cud Eucharystyczny

Indie

Karol Porwich

Na 31 maja zaplanowane jest ogłoszenie uznania przez Stolicę Apostolską cudu eucharystycznego, do jakiego doszło w Indiach. 15 listopada 2013 roku w czasie porannej Mszy św., odprawianej przez ks. Thomasa Pathickala w kościele Chrystusa Króla w Vilakkannur, w stanie Kerala, na konsekrowanej hostii pojawiła się twarz Jezusa Chrystusa.

O watykańskim uznaniu cudu poinformował 9 maja abp Joseph Pamplany, metropolita Tellicherry obrządku syromalabarskiego. Uroczyste ogłoszenie tej decyzji nastąpi w kościele w Vilakkannur podczas Mszy odprawianej przez nuncjusza apostolskiego w Indiach abp. Leopoldo Girellego.
CZYTAJ DALEJ

USA: coraz więcej podświetlonych różańców zdobi okna, garaże, a nawet stodoły

2025-05-25 08:20

[ TEMATY ]

USA

Stany Zjednoczone

podświetlone różańce

okna

miłość do Maryi

Adobe Stock

Coraz więcej podświetlonych różańców można zobaczyć w USA

Coraz więcej podświetlonych różańców można zobaczyć w USA

W Stanach Zjednoczonych przybywa podświetlonych różańców zdobiących okna domów, garaże, a nawet stodoły. W ten sposób wierni dzielą się swoją miłością do Maryi, a sam ten zwyczaj trwa już dziesiątki lat - poinformowała katolicka platforma Catholic National Register (CNR), podając przykłady kilku ludzi, którzy nawet nawrócili się na widok takich ozdób.

Patrix Heschel - komiwojażer, obsługujący 15 stanów Środkowego Zachodu USA - często widywał podświetlane różańce w oknach i na zewnętrznych ścianach domów. Teraz jeden taki różaniec wisi nad drzwiami garażowymi jego domu. Choć nie był on katolikiem, gdy po raz pierwszy zetknął się z takim widokiem, spodobało mu się to. Po przejściu na katolicyzm postanowił, że powinien umieścić tego rodzaju ozdobę na swoim domu w Oak Harbor w stanie Ohio. Było to w 2018 roku. Zamówił od razu dwa różańce: jeden dla siebie, drugi dla kolegi - rycerza Kolumba. Razem kupili też trzeci, który zawiesili przy parafii św. Bonifacego w Oak Harbor, gdzie zdobi on plebanię.
CZYTAJ DALEJ

Chełm. Parafialna świątynia książki

2025-05-25 10:06

Tadeusz Boniecki

Przy parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Chełmie otwarto odnowioną Bibliotekę Parafialną. W mieście jest to jedyna tego typu placówka.

Chełmscy bibliotekarze pielgrzymowali do sanktuarium Matki Bożej Chełmskiej na obchody Jubileuszu Bibliotekarzy w ramach Roku Świętego. Bibliotekarze modlili się podczas Mszy św. odprawionej przez ks. kan. Andrzeja Sternika. - Potrzebujemy Pana Boga. Potrzebujemy Pasterza, który kocha swoje owce do tego stopnia, że oddał za nas swoje życie – powiedział duszpasterz, odnosząc się do Niedzieli Dobrego Pasterza. Nawiązał też do sanktuarium jako kościoła jubileuszowego i pielgrzymki bibliotekarzy. – Bibliotekarze w sposób szczególny pochylają się nad słowem pisanym. Odnajdują się w swojej misji i służbie zawodowej z książką. Troszczą się, aby docierała do nas wiedza z różnych sfer życia poprzez funkcjonowanie różnych bibliotek: szkolnych, gminnych, miejskich i parafialnych taka jak nasza - podkreślił kustosz sanktuarium Matki Bożej Chełmskiej. - Obserwując życie, widzimy, że jest bardzo dużo ludzi chcących czytać książki. Zgłębiać swoją wiedzę, bo mają swoje sfery zainteresowania i dziedziny nauki. Chcą także poprzez lekturę pogłębiać swoją wiarę. Mniej wiedzy oddala od Boga, a więcej wiedzy do Boga zbliża i przyprowadza – powiedział ks. Sternik.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję