Reklama

Potrzebny jest drugi człowiek

Niedziela sandomierska 6/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alicja Trześniowska: - Minęło ponad pół roku od klęski powodzi w Sandomierzu i na terenie diecezji sandomierskiej. Jakie doświadczenia przyniosła tu walka człowieka z siłami natury?

Ks. Bogusław Pitucha: - W ubiegłym roku, od maja do czerwca, naszą diecezję nawiedziła klęska powodzi: najpierw pierwsza fala, potem druga, później intensywne opady deszczu, które na pewno nie służyły temu, ażeby przywracać stan domostw, gospodarstw, upraw rolnych do takiego stanu, jaki był przed powodzią. Dla ludzi było to przede wszystkim trudne doświadczenie, gdy na swych oczach tracili dorobek całego życia, wkład wielkiej pracy. Nieraz to, co było zdobywane z wielkim trudem, wysiłkiem i kosztem wielu wyrzeczeń, zostało zabrane i zniszczone przez wodę. Z drugiej strony było doświadczenie wielkiej solidarności, życzliwości wrażliwości na tych, którzy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej. Z pomocą spieszyli ludzie z terenu całej naszej diecezji i z sąsiedzkich: radomskiej, rzeszowskiej, także z całej Polski, a nawet z zagranicy.
W pierwszym etapie spieszono z pomocą przede wszystkim rzeczową - z tym, co było dla powodzian nieodzowne, konieczne do przeżycia: z żywnością o przedłużonym terminie ważności, wodą, środkami czystości, odzieżą, ubraniami. W drugim etapie przekazywane były także materiały budowlane i środki materialne, które pozwalały przywracać stan sprzed powodzi. Tu szczególna zasługa bp. ordynariusza Krzysztofa Nitkiewicza i Konferencji Episkopatu Polski, bo pamiętamy, że Ksiądz Biskup zwracał się do całej diecezji o pomoc dla powodzian i również skierowany był apel do wszystkich diecezji i parafii w Polsce o zbiórki środków finansowych za pośrednictwem przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika.
Do powodzian przyjeżdżały z pomocą całe rodziny, np. ze Śląska, poświęcając swój urlop, studenci, młodzież szkolna, spędzali u nas czas wakacji. Było bardzo dużo ofert wypoczynku wakacyjnego, rodziny przyjmowały do siebie powodzian także na święta Bożego Narodzenia czy Nowego Roku. Wzruszająca i budująca była postawa solidarności, że nie jesteśmy za wszelka cenę przywiązani do dóbr materialnych. Że to, co dla nas najistotniejsze, to umiejetność dzielenia się z innymi.

- W jakiej sytuacji znajdują się obecnie poszkodowani przez żywioł?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W bardzo trudnej sytuacji są ci, którzy mieszkają jeszcze w miejscach ewakuacji, w internatach, w akademikach. Wprawdzie mają zapewnione minimum socjalne, dach nad głową, ale to nie jest ich własne mieszkanie. Nawet jeśli ich mieszkanie nie było najlepsze, to był ich własny dom i czuli się u siebie. Natomiast życie w takiej zbiorowości nie zawsze przebiega w odpowiedniej atmosferze i nie zapewnia dobrych warunków. Ta sytuacja wymaga od nich bardzo dużego wysiłku wewnętrznego; powiedziałbym - zadania sobie trudu ascetycznego, żeby mogli znosić jedni drugich nawzajem, wiele sobie wybaczając. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że ta sytuacja nie skończy się za tydzień czy dwa, że będzie to trwało jeszcze kilka miesięcy.
Budzi we mnie troskę stan wewnętrzny tych ludzi. To w jaki sposób przeżywają swój dramat, że brakuje może trochę wewnętrznej wolności od tego, co posiadamy. Przypomina mi się postać Hioba: „Pan dał, Pan wziął”. Nie wymagam od ludzi takiej postawy, wczuwam się w ich trudną sytuację. Ktoś np. wiele lat pracował za granicą, ciężko pracował, tęsknił za rodziną, ale gromadził środki finansowe, żeby tu wrócić, wybudować dom i niewiele się tym nacieszył, albo w ogóle. Jest to na pewno wielkie doświadczenie również na płaszczyźnie wiary, bo człowiek starał się uczciwie pracować, czynił wysiłek wręcz heroiczny, każdy w rodzinie odejmował od sobie ust, żeby do czegoś dojść. Rodzice gromadzili środki, żeby dzieciom było lżej. Sytuacja powodzi, kataklizmu zweryfikowała nasze postawy wewnętrzne, podejście do dóbr materialnych.
Niezwykle trudne jest położenie np. małżeństw, którym w czasie powodziowym, albo tuż po nim, urodziło im się dziecko. Nie mieli się gdzie podziać, a pozostał im kredyt do spłacenia i wspomnienie, że mieli mieszkanie. Niełatwa jest sytuacja tych, którzy mają dzieci w wieku szkolnym czy studentów. Każda sytuacja jest złożona.
Dużym problemem jest sytuacja w jakiej znaleźli się ludzie strasi, niepełnosprawni, np. głuchoniemi mają bardzo duży problem w urzędach, nie mogą porozumieć się, wyjaśnić, jaka jest ich sytuacja. Starsi ludzie rezygnują więc z odbudowywania domów. Młodsi mają więcej optymizmu, nadziei. Starają się dla siebie, dla dzieci. U starszych jest więcej rezygnacji. Potrzebny jest więc wysiłek ze strony człowieka i współpraca z łaską Bożą. Trzeba widzieć tę nadzieję, dostrzegać ją. Mamy tego świadomość, że woda zniszczyła w ciągu kilku chwil, dni, tygodni dorobek wielu lat życia. Natomiast odbudowywanie będzie dokonywało się długo. Dlatego tak potrzebny jest nam duch solidarności, wrażliwości i chęci niesienia pomocy - przede wszystkim potrzebni są ludzie, którzy sprawią, by osoby doświadczone przez powódź nie czuły się osamotnione, by miały świadomość, że ktoś jest z nimi.

- Na doświadczenie powodzi powinniśmy patrzeć też przez pryzmat wiary?

- Wiemy, że Pan Bóg nie opuszcza człowieka w żadnej sytuacji. Jest On bliżej nas, niż nam się wydaje, ale na pewno potrzeby jest też drugi człowiek z dobrym słowem i gestem wyciągniętej do pomocy dłoni. Obserwując sytuację powodzian, widzimy ludzi, którzy żyją w ciągłym stresie, często zadają sobie pytanie :Czy warto inwestować na tym terenie, czy nie będzie znów powodzi, jaki jest stan wałów? A więc jest ciągła niepewność, jest sporo wątpliwości. Przy okazji trzeba powiedzieć obiektywnie, że pomoc rządowa dla powodzian była też dość duża, znacznie większa niż po powodzi z 1997 r. i 2001 r.

Reklama

- Powódź spowodowała również wielkie straty w rolnictwie.

- Mieszkamy na terenie typowo rolniczym, a więc rolnicy zostali jakby podwójnie boleśnie dotknięci, choćby okolice Połańca, gdzie wielu ludzi utrzymuje się z uprawy truskawek. Przed powodzią ludzie ci zainwestowali w nawozy, w inne środki ochrony roślin. Zaciągnęli kredyty, ufając, że po zbiorach koszty im się zwrócą. Podobna sytuacja jest w gminie Dwikozy, gdzie uprawy były pod foliami i na polu. Tutaj także woda zebrała żniwa, nie oni. Wielu rolników zadaje sobie pytanie - czy warto znowu inwestować? Jednak, mimo pomocy skierowanej dla rolników, nie wszyscy z niej skorzystali.
Jesienią intensywne opady deszczu powodowały wysoki stan wód gruntowych, więc nie wszędzie udało się zasiać ziarno ozime, przygotować uprawy rolne. Rolnicy mają nadzieję, że może wiosną sytuacja będzie bardziej sprzyjająca, że uda się zasiać. Tak samo trudna jest sytuacja w gospodarstwach, gdzie nie udało się zebrać siana. Wśród rolników jest na szczęście duch solidarności i ci, co u siebie zebrali siano dzielili się tym z tymi, którzy nie zebrali. To postawy bardzo budujące, a niejednokrotnie wzruszające, bardzo ewangeliczne.
Mając ufność w Opatrzność Bożą i widząc wrażliwość ludzką możemy patrzeć z nadzieją w przyszłość, że nie pozostajemy sami w trudnej sytuacji.
W tej chwili, jeśli chodzi o pomoc dla rolników-powodzian, prowadzimy rozmowy z Agencją Rynku Rolnego i Centralą Nasienna, dotyczące cen zakupu kwalifikowanego zboża czy sadzeniaków.

- Jaką jeszcze pomoc organizuje diecezja i Caritas Diecezji Sandomierskiej dla powodzian?

- Na pewno będzie kontynuowana stypendialna pomoc dla studentów, która była zapoczątkowana w pierwszym semestrze, po przedstawieniu przez nich zaświadczeń, że nadal studiują. Diecezjalna Rada na bieżąco będzie rozeznawać, jakie są potrzeby. Jako diecezja i Caritas diecezjalna będziemy podejmować kolejne decyzje w zależności od powstałych sytuacji. Będą one wynikały z diagnozy problemów, z oceny tego, co potrzebne jest ludziom i jakie mamy możliwości, żeby im pomóc.
Jeśli chodzi o dzieci, o młodzież, studentów - założyliśmy sobie, że pomagać będziemy im przez dwa lata - robimy wszystko, żeby wywiązać się z tych zobowiązań.
Mam przecież świadomość, że sytuacja powodzian jest bardzo trudna. Trzeba podejść do każdej sprawy indywidualnie, bo sytuacja każdej rodziny, każdego człowieka jest całkiem inna. Pojawiają się chociażby problemy np. z prawem własności działki, mieszkań. Wiele jest takich przypadków, że ktoś miał już prawie wybudowany, wykończony dom. Można było się wprowadzić, ale budynek nie był ubezpieczony, albo był mało ubezpieczony, właściciel nie był zameldowany, więc w świetle przepisów pomoc rządowa mu się nie należy.
Obawiam, się, że zima może zweryfikuje wiele problemów. Choć wiadomo, ile jest decyzji o rozbiórce domów, może się okazać na wiosnę, że takich decyzji przybędzie. W związku z czym też nie możemy tych ludzi zostawić bez pomocy. Zresztą obserwuję, co dzieje się na naszej działce, która była zalana (bo nie tylko pomagamy powodzianom, ale sami jesteśmy w tej powodzi poszkodowani). Przed nami perspektywa wielkiego trudu, wysiłku i pracy, żeby przywrócić stan używalności naszej placówki, by móc prowadzić tu działalność. Na siedem naszych budynków mamy już pięć decyzji o rozbiórce. Nasz przypadek na pewno nie jest odosobniony. Pora roku nie jest odpowiednia, by jakoś to ocenić, ale widzimy, że cały czas jest wysoki poziom wód gruntowych, w domach jest wilgoć, co nie ułatwia ich osuszania.
Ogólnie mówiąc, jest bardzo trudno. Sytuacja każdej rodziny, człowieka, budynku jest tak różna, że należałoby podejść do każdej sprawy indywidualnie. Tymczasem skala problemu jednak jest tak duża, że trudno o podejście indywidualne. W naszej diecezji jest 6200 zalanych domów w części mieszkalnej, 23 tys. ludzi poszkodowanych. Nie liczę tu podtopienia piwnic, ale po tych roztopach i ostatnich deszczach woda w piwnicach pojawiła się znów. Smutny jest to obraz, gdy jedzie się z Sandomierza do Tarnobrzegu przez Wielowieś, zwłaszcza wieczorem, i widać, że mało jest tam życia. Przedtem budynki były oświetlone, ładnie poustrajane, a teraz jest ciemno, smutno, blask światełek choinkowych widać tylko w niektórych oknach. Woda poczyniła wielkie spustoszenia i mimo że od powodzi minęło już ponad pół roku, trudno jest tu wrócić.
Myślę, że na osuszenie domów i przywrócenie im, nie w całości, ale chociaż w części, stanu sprzed powodzi trzeba minimum dwóch lat.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Papież zapewnił kobiety, osadzone w Zakładzie Karnym w Giudecca, że zajmują one szczególne miejsce w jego sercu.

CZYTAJ DALEJ

Miłość za miłość. Lublin w 10 rocznicę kanonizacji Jana Pawła II

2024-04-29 03:44

Tomasz Urawski

Lublin miał szczególny powód do świętowania kanonizacji św. Jana Pawła II. Przez 24 lata był on naszym profesorem i wiele razy podkreślał związki z Lublinem – mówi kapucyn o. Andrzej Derdziuk, profesor teologii moralnej KUL, kierownik Katedry Bioetyki Teologicznej KUL. 27 kwietnia 2014 r., na uroczystość kanonizacji Jana Pawła II z Lublina do Rzymu udała się specjalna pielgrzymka z władzami KUL. - Na frontonie naszego uniwersytetu zawisł olbrzymi baner z wyrażeniem radości, że nasz profesor jest świętym. Były także nabożeństwa w lubelskich kościołach, sympozja i zbieranie publikacji na temat Jana Pawła II – wspomina.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję