Reklama

Odkrywanie oblicza Chrystusa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

(...) za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu
(2 Kor 3, 18)

W naszej ojczyźnie trwa peregrynacja obrazu „Ecce Homo” namalowanego przez św. Brata Alberta. Na temat tego płótna napisano wiele wspaniałych książek i medytacji. Niczym jednak nie da się zastąpić osobistej refleksji, która przychodzi po spotkaniu z „natchnionym” arcydziełem.
Św. Brat Albert, malując portret umęczonego Chrystusa udzielił najpełniejszej odpowiedzi na wszelkie pytania, jakie moglibyśmy mu zadać. Przecież wcale nie jest tak łatwo zrozumieć, dlaczego ktoś porzuca owocną karierę malarską i poświęca się pracy z najuboższymi. Kiedy spoglądamy na życie św. Brata Alberta, widzimy, że pozostawił on ziemską logikę i do końca uwierzył Ewangelii. Postawa świętego tercjarza z Krakowa może być błogosławionym wyrzutem sumienia, szczególnie teraz, gdy żyjemy w epoce wygodnictwa, używania i kultu osobistego sukcesu. Zresztą, obserwacja życia potwierdza słuszność wyboru Adam Chmielowskiego. Warto tutaj przywołać wątpliwości na temat życia artystów, które miał młody Adam. W adresowanym do Heleny Modrzejewskiej liście z 1880 r., Adam Chmielowski pisał: „Sztuka i tylko sztuka, byle jej uśmiech albo cień uśmiechu, byle jedna róża z wianka bogini, bo z nią sława i dostatek, i osobiste zadowolenie - mniejsza o resztę; gubi się w szalonej gonitwie rodzinę, moralność, ojczyznę, związek z Bogiem, gubi się wszystko, co dodatnie i święte (...). I czy ten miałby być los człowieka, co przez chrzest Synem Boga został?”. Prawdziwość słów Adama Chmielowskiego potwierdzają biografie wielu artystów, którzy obdarzając innych przeżyciami estetycznymi, sami wyrządzili sobie nieraz największą krzywdę. Gdy życie twórcy sztuki przesiąknięte jest egocentryzmem i przesadną ambicją, prowadzi ono wówczas do straszliwego zgorzknienia. Bardzo podobne przemyślenia można odnaleźć w książce Czesława Miłosza „Piesek przydrożny”, w której autor pisze o zawiściach artystów. Owe zawiści mają, wedle Miłosza, źródło w budowaniu „wyobrażenia o sobie”, które musi być wciąż podsycane kolejnymi sukcesami.
Gdy chociaż raz zobaczy się obraz „Ecce Homo”, nie sposób go później zapomnieć. Nie tylko dlatego, że św. Brat Albert osiągnął w nim prawdziwe szczyty wyrazu artystycznego i duchowego, ale również z powodu przedziwnej prowokacji wpisanej w treść obrazu. Dzieło „Ecce Homo” wyrywa nas z marazmu życiowego, ze skoncentrowania się na sobie. Rany na twarzy i na całym ciele Jezusa Chrystusa można utożsamić z własnymi grzechami i błędami. Św. Brat Albert malował dzieło swego życia bardzo długo i ostatecznie go nie dokończył. Domalowywał nowe zranienia zadane Bogu. Obraz Chrystusa w naszym życiu także jest niedokończony, niedopowiedziany. Święty tercjarz, który malował obraz „Ecce Homo”, odkrywał oblicze Jezusa w cierpiących, opuszczonych.
Jezus jest poraniony, ma na sobie niewolnicze liny, ale przecież, jak zauważył abp Szeptycki, cała jego postać namalowana została w kształcie ludzkiego serca. To genialny zabieg artystyczny, który odsyła do istoty miłości Bożej. Adam Chmielowski był zawsze znakomitym kolorystą; w dziele „Ecce Homo” ukazał przebogatą gamę czerwieni, oraz wspaniale zestawił ją z zimną bielą i szarością antycznych murów. Ten kontrast pomiędzy surową architekturą i pokaleczonym ciałem Chrystusa jest bardzo wymowny. Wydaje się, że święty artysta chciał ukazać nowość, jaką Chrystus wniósł do antycznej kultury. Wobec świata, który zmierzał do osiągnięcia idealnych brył i kształtów, postawiony jest poraniony, zdeformowany cierpieniem Chrystus-Człowiek (Ecce Homo), który jest odwiecznym Logosem.
Modlitewna kontemplacja portretu umęczonego Chrystusa „Ecce Homo” prowadzi do odnalezienia odpowiedzi na wiele pytań dotyczących wiary i celu życia. Do tego dzieła trzeba dojrzewać. Ono ma wiele wspólnego z Pismem Świętym, ponieważ domaga się dialogu i szczerości intencji odbiorcy. Materialne płótno stało się nośnikiem przepełnionej światłem Ducha Świętego myśli Brata Alberta. Ojciec ubogich i nędzarzy przelał swoją piękną duszę na płótno, które ofiarował abp. Szeptyckiemu, podobnie jak duszę oddał Bogu i nędzarzom.
Wiele świadectw ludzi, którzy nawrócili się pod wpływem tego wizerunku Chrystusa, potwierdza, jak wielką ma on siłę oddziaływania. Jego niezwykła wymowa została podparta autorytetem świętości oraz dzieła Brata Alberta. W historii było jeszcze kilku innych świętych malarzy - Fra Angelico w Kościele zachodnim i Andrzej Rublow w Kościele wschodnim. Ich dzieła, oprócz wielkości artystycznej, mają w sobie jeszcze coś więcej - pokorę wobec Boga. Z ich obrazów, podobnie jak z dzieła św. Brata Alberta, emanuje przedziwny „pokój”. Św. Brat Albert potrafił zachwycać się dziełami innych twórców. Był zafascynowany twórczością Velázqueza. Sam stał się także dla wielu wspaniałym autorytetem. Chyba najtrafniej sekret jego życia wyraził w swojej sztuce „Brat naszego Boga” Karol Wojtyła, który w jednej ze scen wkłada w usta św. Alberta następujące słowa: „Bóg jest ciągle. On ciągle dociera do dusz. I odtwarza w nich... Siebie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany ks. Lachowicz

2024-11-20 20:57

[ TEMATY ]

ks. Lech Lachowicz

ks. Jacek Bacewicz

morderstwo kapłana

obrażenia

Instytut św. Maksymiliana Kolbego

ks. prałat Lech Lachowicz

ks. prałat Lech Lachowicz

Makabryczny opis okoliczności napadu na ks. Lecha Lachowicza. - Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem - powiedział w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” ks. Jacek Bacewicz, który był na miejscu, gdy z plebanii wynoszono ciało zamordowanego kapłana.

Ks. Bacewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce zbrodni. Jak opisuje, drzwi do plebanii były zniszczone, a ksiądz Lachowicz został zaatakowany w przedsionku przy kancelarii, gdy zszedł na dół, by zobaczyć co się dzieje.
CZYTAJ DALEJ

Pełnomocnik diecezji tarnowskiej dementuje "rewelacje" Onetu i TVN

2024-11-27 18:40

[ TEMATY ]

diecezja tarnowska

były ksiądz Marian W.

Portal Diecezji Tarnowskiej

Księża diecezji tarnowskiej

Księża diecezji tarnowskiej

Pokrzywdzonych przez byłego księdza Mariana W. absolutnie nie można obarczyć winą za jego zaburzone preferencje seksualne ani bezprawne działania. Teza, jakoby diecezja tarnowska sugerowała, że pokrzywdzeni "są sami sobie winni" to manipulacja medialna - pisze pełnomocnik diecezji tarnowskiej w przesłanym KAI stanowisku. Mec. Krzysztof Nocek zwraca uwagę, że istotną treścią odpowiedzi na pozew ze strony diecezji tarnowskiej było zakwestionowanie przeniesienia odpowiedzialności cywilno - prawnej na diecezję za ekscesy i przestępcze zachowania byłego księdza.

Publikujemy treść listu przesłanego KAI:
CZYTAJ DALEJ

Orzeczenie TK ws. rozporządzenia MEN zgodne z opinią Kościoła

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o rozporządzeniu MEN w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach jest zgodne z opinią Kościoła katolickiego – powiedział PAP rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak.

Rzecznik zaznaczył, że orzeczenie potwierdza wątpliwości prawne strony kościelnej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję