Reklama

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Jezusa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Zwracam się w szczególny sposób do rodziców, aby podtrzymywali i pielęgnowali piękny chrześcijański zwyczaj uczestniczenia we Mszy św. wspólnie ze swoimi dziećmi. Niech żywe będzie w sercach dzieci i młodzieży poczucie tego obowiązku. Niech łaska miłości, którą otrzymujemy przyjmując Chleb Eucharystyczny, umacnia więzy rodzinne. Niech stanie się źródłem apostolskiego dynamizmu rodziny chrześcijańskiej".

(Ojciec Święty podczas liturgii słowa przed katedrą św. Floriana na Pradze w 1999 r.)

Duża parafia prawobrzeżnej Warszawy, dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, jedna z Mszy św. przedpołudniowych. Półtoraroczne dziecko kursuje wzdłuż stopni ołtarza, przebiega nawą boczną. Młoda kobieta w ciąży nadzoruje je z dystansu, interweniując, gdy maluch wspina się do bukietów lub zaczyna stukać w ławki. Po liturgii, przed kościołem, matkę ostro upomina starszy mężczyzna: - Jak można tak pozwolić dziecku się zachowywać! Modlić się nie da! Kobieta w średnim wieku atakuje bez pardonu: - Co sobie pani cyrk urządza?! Żeby tak puszczać dziecko przy ołtarzu, i to jeszcze z kubkiem, to trzeba mieć tu! - puka się z rozmachem w czoło. - Do parku z takim dzieckiem, nie do kościoła! - Rzeczywiście, niech park wychowuje dzieci, nie kościół - ujmuje się ktoś za matką. Do obrony przystępują też dwie starsze panie: - Dobrze, że pani przychodzi z dzieckiem, tak powinno być. Ja to nawet lubię. A ksiądz kiedyś, jak takie małe zaczęło płakać, przerwał kazanie i powiedział, że ono się tak właśnie modli.

Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania stale mieli coś do roboty

Podobne przypadki nie należą na szczęście do częstych. Kto jednak choć raz uczestniczył we Mszy św. z pełnym aktywności maluchem, ten przyzna, że nie jest to rzecz najwdzięczniejsza. Niejeden dorosły - również ksiądz - ma wątpliwości, czy zabierać małe dzieci do kościoła. Przecież się nudzą, płaczą, wprowadzają zamęt, a w dodatku " nic nie rozumieją".

O konflikt nietrudno, gdy głośne lub ruchliwe dziecko utrudnia skupienie się na Mszy św. Osoby starsze mogą mieć kłopoty z dosłyszeniem słów kazania. Nawet kapłanowi na ambonie zdarzy się stracić wątek i... cierpliwość.

Wielu rodziców z tego powodu rezygnuje z uczestniczenia we Mszy pełną rodziną. Inni są skazani na zakłopotanie, gdy ich pociecha zachowuje się zbyt żywo, nierzadko ściągając na siebie i na nich niechętne spojrzenia.

- Bardzo się denerwuję, gdy moja córeczka w kościele płacze i przeszkadza. Liczę wtedy na wyrozumiałość ludzi - wyznaje Marta, mama półrocznej Marysi, i dodaje: - Gdybym w takim momencie mogła się poczuć pewnie, że nikt mnie nie potępia, mogłabym się tak nie stresować i lepiej przeżywać Mszę św. oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole grzeszników drapali po wąsach sznurowadeł dziwili się, że ksiądz nosi spodnie

- Dziecko powinno uczestniczyć we Mszy św. z rodzicami nawet jeszcze przed urodzeniem - rozstrzyga diecezjalny duszpasterz rodzin diecezji warszawsko-praskiej ks. prał. Zdzisław Gniazdowski - już wtedy bowiem zaczyna się proces wychowawczy. Jeśli dziecka nie przyzwyczaimy od najmłodszych lat, że w niedzielę idziemy wszyscy razem do kościoła, to kiedy będzie starsze, nie będzie chciało przychodzić na Mszę w ogóle. Wybierze coś atrakcyjniejszego dla siebie.

Ks. Bogusław Kowalski, wieloletni duszpasterz dzieci: - Jestem zwolennikiem, by we Mszy św. uczestniczyli nawet ci najmłodsi. Dzieci bowiem szybko uczą się przez znaki, a także przez naśladowanie dorosłych, zwłaszcza rodziców. Bardzo mi się podoba, kiedy rodzice podchodzą do Komunii św. z maluchem na ręku. Dziecko wtedy patrzy z bliska, nie rozumiejąc, ale widząc, że jest to coś bardzo ważnego, skoro rodzice w tym uczestniczą... Najlepszymi katechetami są rodzice poprzez własny przykład.

Doświadczona wychowawczyni, dyrektor przedszkola prowadzonego w Warszawie przez siostry zakonne, podkreśla, że kochać dziecko, to znaczy robić mu miejsce, także w kościele. - Jeżeli damy dziecku szansę uczestniczenia we Mszy św., to z czasem zaczyna ono spostrzegać i rozumieć coraz więcej, odkrywa powoli tajemnicę Eucharystii i wreszcie, już starsze, może pokochać chodzenie do kościoła.

- Kiedy uczestniczyliśmy w nauce przed chrztem naszego synka, ksiądz proboszcz mówił, że dbałość rodziców o rozwój łaski sakramentu, o wzrastanie dziecka w wierze polega również na chodzeniu z nim do kościoła od najmłodszych lat - przypomina sobie Sławomir, tata półtorarocznego Witka. - Tego więc się trzymam - stwierdza z przekonaniem. liczyli pobożne nogi pań urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek niuchali co w mszale piszczy

Maluchy mają różne temperamenty i różną wytrzymałość. Niektóre z powodzeniem wytrzymują spokojnie godzinę siedząc w wózku albo potrafią spać w każdej sytuacji. Inne budzą się na dźwięk organów czy dzwonków, nie potrafią sobie odmówić korzystania bez ograniczeń z opanowanej właśnie umiejętności chodzenia i badania tak interesującej przestrzeni, jaką jest wnętrze świątyni. Co wtedy robić?

- Kiedy dziecko się bardzo nudzi, można wziąć je za rękę i przejść się z nim po kościele - radzi ks. Gniazdowski. Podkreśla, że roztropna mama zwłaszcza w czasie kazania usunie się z dzieckiem w głąb nawy albo nawet wyprowadzi na dwór i przespaceruje dookoła kościoła. - Podczas liturgii, kiedy w kościele jest ruch, modlitwa, śpiew, zachowanie malucha nie rzuca się tak bardzo w oczy - wyjaśnia diecezjalny duszpasterz rodzin.

Nie ma również przeszkód, by małe dziecko bawiło się w kościele swoją ulubioną zabawką, byle nie był to terkocący samochodzik czy elektroniczne pianinko. Zdecydowanie jednak nie powinno się zajmować uwagi dziecka jedzeniem lub piciem. - Maluch musi się uczyć szacunku do miejsca świętego, zrozumieć, że nie wszystko mu tutaj wolno - tłumaczy siostra dyrektor przedszkola, i podkreśla: - Tego samego uczy dbałość od najmłodszych lat o strój.

Ks. Gniazdowski zachęca rodziców, by nawet najmłodszym wyjaśniali cel obecności na Mszy św. - Mówmy dzieciom, że jest dzień święty, że chcemy podziękować Panu Bogu za to, że jesteśmy razem i że się kochamy. To ważne: wiedzieć, z czym idziemy do kościoła. wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć co się dzieje w górze pomiędzy rękawem a kołnierzykiem

W warszawskim sanktuarium św. Andrzeja Boboli przy Rakowieckiej istnieje specjalnie wydzielone, oszklone i nagłośnione miejsce dla rodzin z małymi dziećmi. Milusińscy mogą tam sobie pozwolić na nieco więcej. Wprawdzie minusami takiego rozwiązania może być słabsza widoczność i nagromadzenie dziecięcego żywiołu na małej przestrzeni, ale - jak zapewnia proboszcz jezuickiej parafii o. Janusz Warzocha - sprawdza się ono dobrze. Rodzice sami wybierają to miejsce, by ich pociechy nie przeszkadzały innym, a oni nie musieli się czuć z tego powodu skrępowani.

Inicjatywa Ojców Jezuitów należy jednak do wyjątków. W przeważającej większości parafii osoby mające małe dzieci, aby uniknąć trudnej sytuacji, mogą np. zdecydować się na udział we Mszy św. dla dzieci albo... wyjść przed kościół.

- Próbowaliśmy z żoną i jednego, i drugiego - zwierza się pan Sławomir. - Przed drzwiami kościoła czuliśmy się okropnie. Zastanawialiśmy się, czy nasz syn nauczy się w ogóle wchodzić do świątyni. Z drugiej strony obliczyliśmy, że w ten sposób będziemy musieli przychodzić na Msze dziecięce kilka, jeśli nie kilkanaście ładnych lat. A przecież dorosły człowiek potrzebuje od czasu do czasu posłuchać normalnego kazania.

Rodzina pana Sławomira najczęściej chodzi teraz na Mszę św. "ogólną". Zajmuje miejsce z przodu, gdyż mały Witek jest bardzo zainteresowany tym, co się dzieje przy ołtarzu. Ich zdaniem, synek mocno to przeżywa, chociaż oczywiście na swój własny sposób. - To prawdziwa radość widzieć, jak składa ręce i powtarza za ludźmi: " Amen" - dodaje dumny tata. wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione " O" kiedy ksiądz zacinał się na ambonie

Bywa, że rodzice chodzą w niedzielę na Mszę św. na zmianę: podczas gdy jedno pilnuje dziecka, drugie jest w kościele, a potem na odwrót. Jednak wiele rodzin świadomie decyduje się na uczestnictwo w liturgii w pełnym składzie, włącznie z najmłodszymi jej członkami. I, jak zapewniają dorośli, nie chodzi o to, że nie ma z kim zostawić dziecka na godzinę.

- Chodzenie osobno na Msze św. nie buduje rodziny - podkreśla pani Marta. - Nie chcemy też izolować dziecka od tak ważnej praktyki naszego domowego Kościoła, jaką jest wspólna Msza św. Dlaczego mamy być razem w domu, przy stole, na spacerze, a w kościele nie? - pyta retorycznie.

Jeszcze jedno, zgoła innej natury, doświadczenie potwierdza, że pełna rodzina jest mocniejsza i bezpieczniejsza. Wielu opiekunów zauważa, że samotna matka jest bardziej narażona na mniej lub bardziej cierpkie uwagi otoczenia z powodu zachowania jej dziecka. Obecność męża-ojca powstrzymuje ewentualnych niezadowolonych przed głośnym wyrażaniem dezaprobaty. - ale Jezus brał je z powagą na kolana

W kościele nie brak jednak sytuacji, kiedy zarówno całe rodziny, jak i matki z nawet niezbyt subordynowanymi dziećmi, są przyjmowani z całą serdecznością. Mały odkrywca wizytujący ławki bywa witany uśmiechem, a niejedna starsza pani, nie mogąc wprawdzie ustąpić miejsca, weźmie go na kolana.

Pani Marta wspomina, że kiedy była w kościele sama i chciała iść do spowiedzi, nieznajoma pani pobujała wózek z maleńką Marysią, a potem jeszcze sama wyszła z ławki i zajęła się dzieckiem, by młoda mama mogła bez kłopotu przystąpić do Komunii.

- Co do starszych maluszków, to nieraz się przekonałam, że życzliwe upomnienie osoby obcej czasem skuteczniej działa niż uwagi rodziców - zauważa mama Marysi. - Uważam, że to jest szansa dla wszystkich, żeby poczuć się współodpowiedzialnymi za wychowanie dzieci w Kościele, do czego przecież wszyscy w pewien sposób jesteśmy zobowiązani.

Czy to rodzice, czy duszpasterze - wszyscy podkreślają, że aby dzieci nauczyły się być w Kościele, muszą móc w nim być: przychodzić do świątyni, uczestniczyć we Mszy św. Do tego potrzeba, by i dorośli nauczyli obecności dzieci w kościele. Wówczas wspólnotowy wymiar liturgii niedzielnej będzie mógł się realizować w pełni. I będzie mogło się rozwijać poczucie wspólnoty parafialnej, do której przecież należą również dzieci.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do Ducha Świętego

[ TEMATY ]

nowenna

Pio Si/Fotolia.com

Jak co roku w oczekiwaniu na Niedzielę Zesłania Ducha Świętego Kościół katolicki będzie odprawiał nowennę do Ducha Świętego i tym samym trwał we wspólnej modlitwie, podobnie jak apostołowie, którzy modlili się jednomyślnie po wniebowstąpieniu Pana Jezusa czekając w Jerozolimie na zapowiedziane przez Niego zesłanie Ducha Świętego.

Ponieważ nowenna do Ducha Świętego przypada w maju i czerwcu, dlatego łączy się ją z nabożeństwami majowymi czy też czerwcowymi w następujący sposób:

CZYTAJ DALEJ

SYLWETKA - Św. Szymon Stock (Szkot)

To kluczowa postać dla pobożności Szkaplerza. Św. Szymon urodził się w 1165 r. w hrabstwie Kent w Anglii. Rodziców miał bogobojnych. Hagiografowie podkreślają, że matka Szymona zanim go pierwszy raz nakarmiła po urodzeniu, ofiarowała go Matce Bożej, odmawiając na kolanach Zdrowaś Maryjo.
Uczył się w Oksfordzie i - jak przekazują kroniki - uczniem był wybitnym. Później wiódł przez jakiś czas życie pustelnicze, by po przybyciu Karmelitów na Wyspy wstąpić do zgromadzenia. Szybko poznano się na jego talentach oraz gorliwości i mianowano go w 1226 r. wikariuszem generalnym. W 1245 r. został wybrany szóstym przeorem generalnym Karmelitów. Wyróżniał się gorącym nabożeństwem do Matki Bożej. Maryja odwzajemniła to synowskie oddanie, objawiając się Szymonowi 16 lipca 1251 r. Święty tak relacjonował to widzenie: „Nagle ukazała mi się Matka Boża w otoczeniu wielkiej niebiańskiej świty i trzymając w ręce habit Zakonu, powiedziała mi: «Weź, Najukochańszy Synu, ten szkaplerz twego Zakonu, jako wyróżniający znak i symbol przywilejów, który otrzymałam dla ciebie i dla wszystkich synów Karmelu. Jest to znak zbawienia, ratunek pośród niebezpieczeństw, przymierze pokoju i wszechwieczna ochrona. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego»”. Św. Szymon dożył 100 lat. Zmarł w opinii świętości16 maja 1265 r.

CZYTAJ DALEJ

Karmelitański Bal dla wszystkich

2024-05-16 13:50

Archiwum Karmelitańskiego Balu dla Singli

Zapisy na bal przez formularz na Instagramie i Facebooku Karmelitańskiego Balu dla Singli

Zapisy na bal przez formularz na Instagramie i Facebooku Karmelitańskiego Balu dla Singli

Po sukcesie Karmelitańskich Bali dla Singli czas na bal dla wszystkich. Najbliższy już 25 maja. Organizatorzy zapewniają bezalkoholową zabawę do białego rana.

- Jest to impreza dla singli, małżeństw, par, dla osób zakonnych. Może przyjść każdy kto chce się dobrze bawić i spędzić dobrze czas, a przy tym chwalić Pana Boga tańcem na fenomenalnej imprezie tanecznej, całonocnej, to może się pojawić - zapewnia Maciej Romaniszyn, organizator wydarzenia.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję