Postaciami, do których warto wrócić i które swoim cierpieniem i krwią wpisały się na trwale w naszą historię, są mieszkańcy Janowa rozstrzelani przez Niemców 4 września 1939 r. To także nasi męczennicy niemieckiego obozu Auschwitz – janowski proboszcz ks. Leon Kuchta i organista Władysław Misterko.
Mądrość Pisma Świętego przypomina: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę” (Hbr 13, 7-8). 25 marca mija 80. rocznica męczeńskiej śmierci bohaterskiego proboszcza. Czy wiemy, jakiego dobra jesteśmy dziedzicami?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Początek i koniec
Blitzkrieg niemiecki z września 1939 r. mocno zachwiał polską nadzieją. Wielu jednak nadal wierzyło, że wiosna 1940 r., wbrew szalejącemu terrorowi, przyniesie Polakom upragnioną wolność.
Oczekiwano z nadzieją, że pozycyjna wojna na granicy niemiecko-francuskiej przemieni się w zdecydowana ofensywę i marsz na Berlin. Takie też było oczekiwanie polskiego ruchu oporu. Na to czekała cała Polska. Stało się jednak zupełnie inaczej. To właśnie Niemcy w kwietniu 1940 r. zaatakowały Danię i Norwegię, i po krótkim oporze zajęły oba te kraje.
Reklama
W ponurym nastroju zawiedzionych nadziei 3 maja 1940 r., który to dzień był obchodzony przed wojną jako uroczyste święto narodowe, w Janowie pod Częstochową w kościele parafialnym zebrali się na Mszę św. tamtejsi wierni. Smutny, przygnębiający nastrój przerwała niespodzianie błagalna pieśń całych pokoleń Polaków – prośba do Stwórcy o ratunek dla ojczyzny. Ktoś zaintonował: „Boże, coś Polskę”. Wbrew zakazom okupanta, wbrew wszechpotężnemu terrorowi, pomimo groźby nieuchronnych represji. Gdy wybrzmiał dźwięk organów w kościele, zapanował podniosły nastrój. Napięta cisza wydawała się wołać: „Bóg jest z nami. Bóg przywróci nam ojczyznę”.
Tę podniosłą chwilę Janów opłacił życiem swego proboszcza, który celebrował tę Mszę św., i akompaniującego organisty. Aresztowany ks. Leon Kuchta zginął zamordowany w nieznanych okolicznościach, zaś Władysław Misterko został zesłany 9 stycznia 1941 r. na powolne konanie z głodu i mrozu w Auschwitz, gdzie umarł po 37 dniach (17 lutego 1941 r.). Gestapo uzasadniło jego skazanie na obóz, a faktycznie na śmierć tym, że „według ustaleń policji zagraża on swym zachowaniem bezpieczeństwu narodu i państwa przez to, że jako organista w czasie mszy towarzyszył na organach zakazanej polskiej pieśni, ujawnił przez to swoją wrogą niemieckości postawę i przyczynił się do wpłynięcia na uczęszczających do kościoła w duchu polskości i ożywienia ich ducha oporu”.
Nasz bohater
Reklama
Ks. Leon Kuchta urodził się 3 sierpnia 1894 r. w Grodźcu w powiecie będzińskim. Jego rodzicami byli Szymon i Stanisława z Bijaków, pracujący we własnym gospodarstwie rolnym. Uczęszczał do szkoły powszechnej w rodzinnej miejscowości, a po jej ukończeniu do Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego w Radomsku. Szkołę średnią rozpoczął w 1904 r., lecz w 1907 r. z niewiadomych powodów przeniósł się do będzińskiej Szkoły Handlowej, w której ukończył pięć klas. W 1915 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach (diecezja częstochowska powstała dopiero w 1925 r.). Po ukończeniu studiów filozoficzno-teologicznych 9 lipca 1920 r. przyjął w katedrze kieleckiej z rąk bp. Augustyna Łosińskiego święcenia kapłańskie.
Na pierwszą placówkę wikariuszowską został skierowany do Książa Wielkiego, a 17 maja 1921 r. został przeniesiony do Będzina. Tutaj pracował jako wikariusz i nieetatowy prefekt w szkołach na terenie parafii do czasu, kiedy Zagłębie Dąbrowskie zostało włączone do nowo powstałej diecezji częstochowskiej. W sierpniu 1927 r. otrzymał nominację na prefekta etatowego w katolickich szkołach powszechnych, a pół roku później w publicznych szkołach powszechnych w Częstochowie.
5 stycznia 1929 r. został mianowany przez pierwszego biskupa częstochowskiego Teodora Kubinę proboszczem w parafii w Janowie k. Częstochowy. Z powodu braku kapłanów 10 maja tego roku otrzymał również tymczasową administrację sąsiedniej parafii Złoty Potok. 14 września 1934 r. został wicedziekanem dekanatu żareckiego. Należał do Unii Apostolskiej Kapłanów Świeckich, której był współzałożycielem. Przed wybuchem II wojny światowej wybudował plebanię.
Już w czasie okupacji niemieckiej, 9 lutego 1940 r. został mianowany proboszczem parafii Chełmo w dekanacie radomszczańskim. Jednak ze względu na stan zdrowia ks. Leon złożył rezygnację, przyjętą przez bp. Teodora Kubinę, który pozostawił go na zajmowanym dotąd stanowisku w Janowie.
Reklama
W czasie niemieckiej okupacji diecezja częstochowska znajdowała się w Generalnej Guberni. W związku z tym praca polskich księży była ciągle inwigilowana przez niemieckich konfidentów. Niemieckie władze surowo przestrzegały swoich okupacyjnych zarządzeń. Jednym z nich był zakaz śpiewania w kościołach pieśni mogących uchodzić za religijno-patriotyczne, a wśród nich pieśni „Boże, coś Polskę”.
Tymczasem 3 maja 1940 r. w uroczystość Królowej Polski i rocznicę ogłoszenia Konstytucji 3 Maja, w kościele parafialnym Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Janowie wierni odśpiewali zakazaną pieśń – „Boże, coś Polskę”.
Kto ją zaintonował – nie wiadomo. Jedni twierdzą, że ktoś z wiernych, inni, że ks. Kuchta. Śpiewowi towarzyszył na fisharmonii organista Władysław Misterko. Wierni ze wzruszeniem śpiewali: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”. O tym „wydarzeniu" dowiedziały się władze niemieckie. Skąd? – nie wiadomo.
Źródła mówią różnie. Kronika parafialna z tego okresu zamieszcza informację następującej treści: „Szpiega w kościele nie było i wszystko może przeszłoby spokojnie (chociaż ks. Leon Kuchta od tego czasu był bardzo zaniepokojony), gdyby nie posunięcie jednego parafianina – wojennego wysiedleńca z Poznańskiego, który w swojej naiwności pisze list do rodziny w Poznańskiem o tym, co dzieje się w tej części Polski, a jako przykład tej swobody przytacza fakt, że 3 maja śpiewaliśmy w kościele „Boże, coś Polskę”. List wpadł w ręce gestapo, które 21 sierpnia 1940 r. przybyło na plebanię do Janowa. „Gestapowcy zapytali ks. Kuchtę, czy fakt ten jest zgodny z prawdą" – kończy relację naoczny świadek.
Reklama
Tymczasem w Radomiu, w siedzibie Gestapo odbył się doraźny niemiecki sąd (Sondergericht) rozpatrujący sprawę ks. Kuchty. Po przetłumaczeniu słów pieśni niemiecki sędzia nie pytał już o nic, lecz powiedział, a właściwie wykrzyczał: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” – to znaczy Niemcy mają iść precz z Polski!”. Oznajmił krótko: „Auschwitz!, Auschwitz!”. I tak się stało.
21 sierpnia 1940 r. na długo wpisał się w historię parafii Niepokalanego Poczęcia i w życie mieszkańców Janowa i okolic. Tego dnia gestapo z Żarek ze słynnym Niemcem Juliusem Schubertem („Krwawym Julkiem”), z którego rąk żaden patriota polski nie wyszedł żywy, przybyło do Janowa. Jeden samochód przyjechał pod plebanię, drugi pod dom organisty Władysława Misterki. Wcześniej, z obawy przed Niemcami, ks. Kuchta ukrył Najświętszy Sakrament u Jana Zalewskiego (w czasie pożaru podczas II wojny światowej kuźnia spłonęła, ale dom Zalewskiego ocalał, a w nim Najświętszy Sakrament). „Ludzie wierni Bogu, zatrwożeni o losy proboszcza i organisty, zgromadzili się w tym dniu na Nieszporach” – wspominał Zdzisław Siemion, późniejszy wieloletni kościelny. „Widzieliśmy, jak ks. proboszcz Kuchta i Gestapo udali się na plebanię. Rozmowa się przedłużała, a strwożeni parafianie stali przed kościołem” – opowiadał. Wargi niektórych szeptały bezgłośną modlitwę. Byli jak spłoszone ptaki gotowe w każdej chwili ratować się ucieczką. Po długiej chwili wyszedł z plebanii do oczekujących rozwoju wypadków wiernych proboszcz ks. Kuchta i prosił, aby parafianie rozeszli się do swoich domów. „Całą odpowiedzialność biorę na siebie” – powiedział.
Reklama
Podczas dalszego przesłuchania Gestapo zażądało także wydania kościelnego Antoniego Motyla. Ks. Kuchta i tym razem bronił swojego parafianina. „Powiedział Niemcom: «On głuchy, nie umie czytać ani pisać – proszę dać mu spokój»” – wspominał p. Zdzisław, naoczny świadek tego tragicznego wydarzenia.
5 grudnia 1940 r. bp Kubina w trosce o swojego kapłana przebywającego w areszcie w Radomiu skierował do komendanta policji bezpieczeństwa w Radomiu list z prośbą o ułaskawienie. Pismo pozostało bez odpowiedzi. Czy można przypuszczać, że ks. Kuchta zdawał sobie sprawę z możliwości wywiezienia go do obozu koncentracyjnego i rychłej śmierci?
Charakterystyczny jest jego testament pisany 22 lipca 1940 r., a więc w chwili, kiedy zdawał sobie sprawę, że jego sytuacja jest bardzo trudna, i kiedy przygotowywano przeciw niemu akt oskarżenia. W testamencie żegnał się z bp. Kubiną, biskupem pomocniczym Antonim Zimniakiem, kapłanami i swoją rodziną. Do parafian w Janowie zwrócił się tymi słowami: „Żegnam całą parafię moją – od dzieci do starców. Drodzy moi parafianie, tyle lat razem w tym kościele pracowaliśmy. Daj nam, Boże, abyśmy się w niebie spotkali. Wybaczcie mi, o ile wam kiedyś przykrość zrobiłem albo was zgorszyłem. Nie przechodźcie bez modlitwy obok mojego grobu”.
Ks. Kuchta został aresztowany 7 stycznia 1941 r., a Władysław Misterko 2 dni później. Obu wywieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu –KL Auschwitz, gdzie zginęli. Organista 17 lutego, a ks. Leon Kuchta 25 marca. Obaj janowscy męczennicy nie mają swojego grobu.
Wspomnienia
Reklama
Pan Ryszard słyszał od miejscowych starszych ludzi, że „ks. Leon Kuchta był księdzem dostrzegającym zwykłe potrzeby ludzi, pokrzepiał ich w tych trudnych chwilach okupacji. Ci, co znali go bliżej, mówili, że miał cechy prawdziwego ojca”. Wspomina też, że jako mały chłopiec czekał na plebanii na swego ojca, który pracował na parafialnym polu. Gdy ojciec wrócił, ks. Leon wziął go na ręce, zniósł po (jak mu się wtedy wydawało) wysokich schodach i oddał ojcu.
Inni, opierając się na wspomnieniach swoich rodziców i bliskich, mówili o nim jako wzorze wielkiego patrioty – przez modlitwę wyrażoną pieśnią „Boże, coś Polskę”, dając przykład pokładania w Bogu wielkiej nadziei na odzyskanie wolności. Ks. Kuchta próbował jeszcze przy aresztowaniu bronić organisty. Miał powiedzieć: „Darujcie mu, bo on ma rodzinę” – żonę Krystynę oraz synów” Zbigniewa, Kazimierza i Jerzego. Ci, którzy go znali, mówili, że był „człowiekiem skromnym o wielkim sercu”.
Pani Aleksandra Łuszczyńska i pani Stanisława Marynowska – obydwie ze Skowronowa – wspominały, że „ks. Kuchta był człowiekiem różańcowej modlitwy. „Wiele razy spotykałyśmy go z różańcem w ręku, chodzącego wokół kościoła i na cmentarzu grzebalnym”. Mówiły: „To on założył w parafii pierwsze koła Żywego Różańca. Sprowadzał czasopisma katolickie jak „Rycerz Niepokalanej” czy „Posłaniec Serca Jezusowego”. Pamiętano, że dostrzegał problemy młodzieży, zakładając Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej.
Pani Teresa M mówi: „Ks. Leon Kuchta pobudził ducha narodowego nie tylko w parafii Janów, ale w całej Małopolsce, a nawet na ziemi poznańskiej. Jego śmierć pobudziła szczególnie młodzież do walki o wolną Polskę”.
Reklama
Pani Helena, którą ks. Kuchta przygotował do Pierwszej Komunii św., wspominała, że „ks. Leon zawsze był przygotowany do katechezy. Był wyrozumiały, cierpliwy, uczył pieśni religijnych i patriotycznych”. „Uczestniczyłam we Mszy św. 3 maja 1940 r. Wielu parafian modliło się gorliwie, lecz potajemnie w swoich domach o powrót księdza proboszcza – mówiła.
Współczesna pamięć
W 10. rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Kuchty parafia w Janowie ufundowała dzwon, nadając mu jego imię i zawieszając go na kościelnej wieży. Natomiast na cmentarzu parafialnym postawiono żelazny krzyż poświęcony życiu, działalności i męczeńskiej śmieci bohaterskiego proboszcza.
Proboszcz ks. Mirosław Siółko powołał na wiosnę 2003 r. komitet przygotowujący upamiętnienie aresztowania i męczeńską śmierć ks. Leona Kuchty i Władysława Misterki. Owocem jego pracy była wspaniała uroczystość. 24 sierpnia 2003 r. bp pomocniczy archidiecezji częstochowskiej Jan Wątroba poświęcił tablicę upamiętniającą dzień męczeńskiej śmierci obydwu bohaterów i patriotów, ufundowaną przez ówczesnego proboszcza ks. Mirosława Siółko.
Nr 8047 od 7 stycznia do 25 marca 1941 r. musiał ks. Leonowi w obozowym piekle wystarczyć za nazwisko, imię i wszystkie dane, a odebrał możliwość głoszenia słowa Bożego, sprawowania Najświętszej Ofiary i pozostałych sakramentów. Przeżył w Auschwitz 77 dni. Jego rodzina została powiadomiona o śmierci kapłana krótkim pismem. Nie podano powodu zgonu. W aktach obozowych jako przyczynę zgonu odnotowano wycieńczenie i głód.
Reklama
Dzisiaj, 25 marca 2021 r., w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, módlmy się do Boga przez Jego Syna, Najwyższego Kapłana: „Wszechmogący Boże, przyjmij nasze modlitwy, które składamy w dniu męczeńskiej śmierci kapłana Leona. Niech będą Tobie miłe tak, jak cenną w Twoich oczach była ofiara jego życia”.
Niech ofiara jego życia i męczeńskiej śmierci wyda błogosławione owoce w naszym życiu doczesnym, budowania wspólnoty na wierze w Boga, wierności Kościołowi Chrystusowemu i budowaniu na tych wartościach troski o dobro wspólne, którym jest POLSKA.
Prośmy Chrystusa, aby wstawiennictwo jego sługi kapłana Leona wyjednało nam, mimo obecnych i przyszłych trudności, łaskę wytrwania w wierności Bogu, jego przykazaniom i prawdziwemu umiłowaniu naszej ziemskiej ojczyzny.
Janowski proboszcz czasu niemieckiej okupacji nie ma swojego grobu. Podobnie jak organista Władysław Misterko. Na cmentarzu grzebalnym stoi krzyż poświęcony pamięci kapłana z napisem: „Prosi o modlitwę swoich Parafian”.
Pozostało do wypełnienia zobowiązanie modlitwy i pamięć, o które prosił w ostatnich dniach życia. Jest w tym jakieś podobieństwo do sytuacji naszego Zbawiciela z Ogrójca, gdy przed męką prosił uczniów, aby się modlili. Ilekroć znajdziemy się na cmentarzu, niech nasz wzrok spocznie na stojącym tam krzyżu, a do Boga wzniesie się modlitwa w intencji tego, który prosił, abyśmy nigdy nie mijali obojętnie jego grobu. Obejmijmy tą modlitwą kapłana i organistę, którzy nie mają swoich grobów, a także wszystkich zmarłych spoczywających na naszym parafialnym cmentarzu. Tak zrealizuje się tajemnica wiary w świętych obcowanie.