Reklama

Wiara

Św. Józefie... nadziejo chorych

Viktor Frankl – austriacki psychiatra i psychoterapeuta, więzień obozów koncentracyjnych – wierzył, że nie ma takiej okoliczności, w której człowiek mógłby ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że życie nie ma sensu. Sens, jego zdaniem, może być przysłonięty, nieodkryty, nieznany, odepchnięty przez człowieka, ale mimo to on zawsze jest.

[ TEMATY ]

św. Józef

Rok Świętego Józefa

wikipedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O zrozumienie sensu w trudnym doświadczeniu życiowym modlimy się za wstawiennictwem świętego Józefa, wzywając go jako nadzieję chorych. Prosimy go, aby to, co dla osoby chorej wydaje się przysłonięte i niezrozumiałe, nabrało sensu. Świętego Józefa na pewno nie można określić mianem niepoprawnego optymisty, który uważał, że wszystko się jakoś ułoży. Można natomiast nazwać go mężem zawierzenia, który zawsze nadzieję pokładał w Bogu.

Zatem święty Józef pokazuje, że nadzieja chrześcijańska polega przede wszystkim na zawierzeniu Bogu. Jest nie tylko mężem zawierzenia dlatego, że sam w pełni i we wszystkim zawierzył Bogu i pozwolił Mu się prowadzić, ale też dlatego, że my możemy Mu zawierzyć wiele spraw. Uczymy się tego rozważając kolejne wezwania litanii. Zawierzamy mu więc również problemy związane ze zdrowiem. Sama litania zachęca, aby widzieć w nim nadzieję na uzdrowienie i na zrozumienie sensu cierpienia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W pobożności Kościoła akcenty w sprawie chorych i ratunku dla nich przybrały dwa kierunki, nazywając Maryję ich Uzdrowieniem, a Józefa Nadzieją. Kiedy nazywamy Maryję zdrowieniem

Chorych”, wyrażamy naszą wiarę w Jej opiekę nad chorymi i cierpiącymi. Równocześnie wyznajemy w ten sposób naszą wiarę w to, że Jej modlitwa do miłosiernego Boga może uprościć chorym łaskę uzdrowienia. Nazywając natomiast Świętego Józefa nadzieją chorych, prosimy o pomoc w zawierzeniu się osób, dotkniętych cierpieniem, Bożej Opatrzności. Dzięki temu można zrozumieć, że warto być w Bożych rękach, nawet jeśli jest to związane z bólem. To daje siłę, aby mimo wszystko trwać przy Bogu, wierząc, że On wyprowadzi z tego cierpienia dobro, bo tylko Bóg zna jego sens.

Choć nigdy nie będziemy wiedzieć do końca, co nas czeka, ale będziemy wiedzieć, że Bóg nad nami czuwa. W tym miejscu można zauważyć rolę Świętego Józefa, który nawet jeśli nie wiedział po ludzku, dlaczego Pan Bóg wymaga od niego takich a nie innych rzeczy, zawsze je wykonywał zgodnie z Jego wolą. Akceptował to, co może po ludzku było dla niego niezrozumiałe, niezgodne z jego oczekiwaniami. Dlatego w chorobie tak bardzo ważne jest przyjąć wolę Bożą, aby pokorne w niej trwać z nadzieją na uzdrowienie i świadomością, że zawsze jesteśmy w rękach dobrego Boga.

2021-05-24 12:40

Ocena: +9 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie tyle mówił, co działał

[ TEMATY ]

Rok Świętego Józefa

Archiwum Damiana Malickiego

Jakiś czas temu dostałem od żony książeczkę z modlitwami do św. Józefa – mówi Damian

Jakiś czas temu dostałem od żony książeczkę z modlitwami do św. Józefa – mówi Damian

- Św. Józef przykuł moją uwagę dość dawno, bo jeszcze w czasach liceum – mówi Damian Malicki, pracownik biurowy, teolog, szczęśliwy mąż i ojciec trojga dzieci.

Damian opowiada, że Cieśla z Nazaretu zainspirował go kilkanaście lat temu. - Najlepsze jest to, że niewiele o nim wiemy i nie ma zapisanego w Piśmie Świętym ani jednego jego słowa. Zafascynowała mnie i fascynuje do dziś z jednej strony jego cichość, stanie z boku, a z drugiej – konkretne działanie - opowiada Damian Malicki.
CZYTAJ DALEJ

Św. Norbercie Biskupie! Czy Ty nie lubisz Polaków?

Ależ skąd! Oczywiście, że lubię! Kocham przecież wszystkich ludzi. Rozumiem jednak, dlaczego padło takie pytanie. „Usprawiedliwię się” za chwilę. Wpierw powiem parę zdań o sobie. Moje staroniemieckie imię oznacza osobę, która dokonuje wielkich i widocznych czynów gdzieś na północy (nord, czyli „północ” i beraht, czyli „błyszczący”, „jaśniejący”). W pewnym sensie byłem taką osobą. Żyłem na przełomie XI i XII wieku. Urodziłem się w Niemczech w bogatej i wpływowej rodzinie. Dzięki temu od dziecięcych lat obracałem się wśród elit (przebywałem m.in. na dworze cesarza Henryka V). Można powiedzieć, że zrobiłem kościelną karierę - byłem przecież arcybiskupem Moguncji. Wcześniej, mając 35 lat, cudem uniknąłem śmierci od rażenia piorunem. Wydarzenie to zmieniło moje życie. Przemierzałem Europę, ewangelizując i wzywając do poprawy postępowania. Będąc człowiekiem wykształconym i jednocześnie mającym dar popularyzacji posiadanej wiedzy, potrafiłem szybko zgromadzić wokół siebie grono naśladowców. Umiałem zjednywać sobie ludzi dzięki wrodzonej inteligencji, kulturze osobistej oraz ujmującej osobowości. Wraz z moimi uczniami stworzyliśmy nowy zakon (norbertanie). Poświęciliśmy się bez reszty pracy apostolskiej nad poprawą obyczajów wśród kleru i świeckich. Powrócę do pytania. Zapewne wielu tak właśnie myśli o mnie. Dzieje się tak, ponieważ jako arcybiskup sąsiadującej z wami metropolii rościłem sobie prawo do sprawowania władzy nad diecezjami w Polsce, które podlegały metropolii w Gnieźnie. Przyznaję, że nie było to zbyt mądre. Jako usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że kierowała mną troska o dobro Kościoła powszechnego. Wtedy na Waszych ziemiach chrześcijaństwo jeszcze dobrze nie okrzepło. Bóg jednak wezwał mnie rychło do siebie, a Stolica Apostolska przywróciła bardzo szybko arcybiskupom gnieźnieńskim przysługujące im prawa. Wszystko więc dobrze się skończyło. W sztuce przedstawia się mnie zwykle w stroju biskupim z krzyżem w dłoni. Moimi atrybutami są najczęściej anioł z mitrą i monstrancja. Mógłbym jeszcze sporo o sobie powiedzieć, gdyż moje życie obfitowało w wiele wydarzeń. Patrząc jednak na nie z perspektywy tylu stuleci, chcę na koniec gorąco zachęcić wszystkich do realizowania Bożych zamysłów w swoim życiu. Proszę mi uwierzyć, że nawet najgorsze rzeczy Bóg jest w stanie przemienić w dobro. One też mają sens, choć my jeszcze tego nie widzimy z niskiego poziomu naszej ludzkiej egzystencji.
CZYTAJ DALEJ

"Akcent" na mądre słowo

2025-06-07 09:44

Archiwum rodzinne

Kwartalnik będzie istniał, dopóki będzie chciało mi się zadawać pytania i zachować ciekawość dla świata – mówi Bogusław Wróblewski.

Półki księgarskie obecnie są zawalone tandetnymi, bezwartościowymi czytadłami. Ambitne wydawnictwa, wymagające refleksji i dobrego smaku, należą do rzadkości. Pod tym względem nasz region może być dumny, że w każdym kwartale do rąk czytelników trafia dwieście znakomitych stron pisma „Akcent”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję