Reklama

"Panie Boże, jeśli wyjdę z tego cało, przestanę narzekać"

Niedziela Ogólnopolska 21/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Jacek Kowalik, kapłan diecezji Venice na Florydzie, kapelan rezerwy lotnictwa wojskowego Stanów Zjednoczonych, święcenia kapłańskie przyjął w Poznaniu w 1979 r. Po czterech latach pracy w polskich parafiach w Płotach i Szczecinie, w 1983 r., wyjechał do USA.

KATARZYNA WOYNAROWSKA: - Pracuje Ksiądz w diecezji na Florydzie, dość daleko od wielkich skupisk Polonii...

KS. JACEK KOWALIK: - Trafiłem najpierw do Detroit, potem na Florydę, do miejscowości Venice. Nie ma tam takiego skupiska Polonusów, jak w Chicago czy Nowym Jorku, ale na Florydzie są dwie misje polskie - w Pompano Beach i St. Petersburg. O obecności rodaków w Venice przekonałem się dość szybko. Okazało się, że w tamtejszej parafii jest spora grupa rodaków, którym niezmiernie zależy na Mszy św. po polsku, poprosili mnie o nią. Poszedłem do proboszcza - na marginesie Hiszpana z Barcelony - z prośbą o możliwość odprawiania takiej Mszy św. Nie odmówił, ale obawiał się, że jeśli zezwoli na Mszę św. po polsku, to jutro przyjdą z podobną prośbą Włosi, Hiszpanie, Meksykanie... Zgodził się jednak na Mszę św. po polsku raz w miesiącu, ale pod warunkiem, że gdy inne nacje zgłoszą się z podobną prośbą, my, Polacy, zrezygnujemy.

- Dotrzymaliście słowa?

- Poza nami nikt nie domagał się Mszy św. w języku narodowym. A pierwszą taką Mszę św. odprawiłem w tamtejszej parafii w 1985 r. Obecnie sprawowana jest co tydzień i gromadzi ok. 250 osób. Założyliśmy nawet Polsko-Amerykańskie Stowarzyszenie w Venice, nazywamy je klubem polskim. Liderzy są aktywnymi parafianami i członkami Polskiej Wspólnoty Katolickiej. Wspólnymi siłami zorganizowaliśmy szkółkę sobotnią dla polskich dzieci. Polonusi z Venice wspólnie organizują pikniki, imprezy kulturalne i sportowe. Zawsze bardzo uroczyście obchodzona jest Wigilia i święconka. Zawsze staramy się też brać czynny udział w festynie parafialnym. Spotykamy się na wspólnych posiłkach, np. składkowy obiad na 250 osób to nie problem. I to wszystko robią osoby świeckie. Choć mieszkają w różnych miejscach i czasem dojazd do kościoła zajmuje ponad godzinę w jedną stronę, chętnie poświęcają swój czas, energię i talenty dla wspólnoty. Na naszym terenie mamy dwie audycje w lokalnych rozgłośniach radiowych. Ostatnio udało się sprowadzić do kina Pana Tadeusza i Ogniem i mieczem. Gdy po 4 latach odchodziłem z Venice, szczęśliwie na moje miejsce przyszedł duchowny z diecezji krakowskiej - ks. Stanisław Pieróg.

- Mówi Ksiądz tak, jakby nadal duszpasterzował w tej parafii. A przecież od wielu lat nosi Ksiądz mundur amerykańskiej armii...

- Po okresie pracy w parafiach - przez 4 lata byłem w wojsku, w czynnej służbie, jako kapelan w amerykańskich siłach powietrznych. Potem trafiłem do Kurii i gdy pytano mnie, co tam robię, odpowiadałem - robię kawę, herbatę i biegam po pączki... (śmiech) . A poważnie mówiąc, praca w Kurii pozwalała mi na zabieganie o sprawę polską. Polakom bardzo zależy na powstaniu polskiego apostolatu.

- Dlaczego jest to tak istotne?

- Apostolat to trochę mniej niż misja, ale gwarantuje obecność polskiego kapłana. A Polakom z Florydy bardzo na tym zależy. Bp John Nevins jest bardzo przychylny Polonii, poprosił nawet o spotkanie ze wszystkimi organizacjami polonijnymi z terenu jego diecezji, by porozmawiać na temat możliwości utworzenia apostolatu i potrzebach duchowych mieszkających tam Polaków.

- Skąd więc ten pomysł, aby zostać kapelanem amerykańskich lotników?

- Ksiądz Biskup napisał kiedyś list do kapłanów z apelem o podjęcie się pracy duszpasterskiej wśród żołnierzy. Pomyślałem wtedy - może mógłbym pomóc? Pięć lat nosiłem ten list w kieszeni.

- Dlaczego?!

- Bo mówi się, że to trudna służba, przebiegająca zupełnie inaczej niż np. w Polsce, choć dziś przyznaję z ręką na sercu, że mógłbym zamieszkać na lotnisku...

- ?

- Zachwyca mnie widok eskadry samolotów na niebie.

- Chciał Ksiądz zostać kiedyś pilotem?

- Nie bardzo. Jako kapelan odbyłem kiedyś lot samolotem wojskowym, oczywiście w roli pasażera, i przyznam się Pani szczerze - nigdy w życiu nie modliłem się tak żarliwie: Panie Boże, jeśli wyjdę z tego cało, przestanę narzekać... Ten lot przekonał mnie jako kapłana, jakim ludziom służę.
Najpierw zostałem kapelanem rezerwy w MacDill w Tampa. Pracowałem tam trzy lata. Tak mi się to spodobało, że poprosiłem o przeniesienie do czynnej służby. Trafiłem na półtora roku do bazy wojskowej w San Antonio w Teksasie. Wreszcie na rok wyjechałem do bazy w Korei, by potem wrócić do bazy na granicy Teksasu z Meksykiem.

- Tak wygląda geografia Księdza posługi. Porozmawiajmy o specyfice tej pracy, w jakże odmiennych od polskich warunkach.

- Tych różnic jest sporo, ale oczywiście nie dotyczą one duszpasterstwa sakramentalnego, raczej metod pracy kapłana z ludźmi. Zacznijmy od świątyń. W takiej wojskowej kaplicy odprawiają nabożeństwa wszyscy - katolicy, protestanci, baptyści itd. Jest ścisły rozkład "zajęć". Jako kapłan katolicki jestem odpowiedzialny za wszystkich katolików mieszkających w bazie. To oczywiste. Poza tym mam w terenie wyznaczony swój rewir, który zamieszkują nie tylko katolicy. Mam obowiązek wysłuchać każdego, porozmawiać z każdym, jeśli trzeba - pomóc.

- Chodzi Ksiądz po tym rewirze od mieszkania do mieszkania, jak podczas kolędy?

- Mniej więcej, tylko znacznie częściej niż raz w roku. Pytam: Jak się pani, pan, czuje? Co słychać? Może mogę w czymś pomóc? Kapelan nie siedzi w biurze i nie czeka aż ktoś do niego przyjdzie, ale musi wyjść do ludzi.

- Jak reagują Amerykanie w takich sytuacjach, jeśli np. trafi Ksiądz na protestanta?

- Nie ma problemu. Amerykanie są otwarci, spontaniczni i mają szacunek dla kapłanów. Kapelan, bez względu na wyznanie, traktowany jest jako rodzaj powiernika, do którego można przyjść po radę, z pytaniem, albo zwyczajnie wygadać się. Nie uwierzy Pani, bo ja sam miałem kłopoty z uwierzeniem, ilu ludzi potrzebuje zwyczajnej rozmowy z drugim człowiekiem. W Korei stały do mnie kolejki! Przyznam, że my, księża katoliccy, mamy w tej dziedzinie najlepsze notowania. Zapewne ze względu na tajemnicę spowiedzi.

- Musiało być Księdzu trudno przestawić się na ten sposób duszpasterzowania. Wychowany i wykształcony w Polsce, przyzwyczaił się Ksiądz do innych standardów zachowań kapłana wobec świeckich i odwrotnie...

- Może zabrzmi to zabawnie, ale najtrudniejsza jest samodzielność. Kiedy przyjechałem do USA, byłem oczywiście dorosły, ale nieporadny. Nie jako kapłan, ale jako zwyczajny człowiek. W Polsce miałem rodzinę, która o mnie dbała, później było seminarium, gdzie o nic nie musiałem się troszczyć, potem parafia, gdzie "ojcował" proboszcz. A w Ameryce trzeba sobie samemu znaleźć mieszkanie, samemu prać, gotować, sprzątać, pamiętać o wszystkich zobowiązaniach, terminach itd. Gdy w sobotę wieczorem, padając z nóg, otwierałem lodówkę, mówiłem do siebie z wyrzutem: I znów nikt nie zrobił zakupów! Nagle w wielkim mieście, nie znam nikogo. Zupełnie nikogo! Dominujące poczucie samotności i inności, bo świat wokół jest obcy, odmienny mentalnie. W świeckiej parafii w Detroit czy w Venice było trochę łatwiej, w tym znaczeniu, że otaczali mnie katolicy. W bazach wojskowych jestem wśród ludzi różnych wyznań, wśród ludzi, którzy myślą inaczej, wierzą inaczej. Takie doświadczenie uczy tolerancji i pokory.

- I większego zaufania wobec świeckich?

- Kwestia dotyczy mentalności, sposobu prowadzenia duszpasterstwa i warunków pracy kapłanów. Amerykanie słyną ze swej aktywności życiowej, chęci poznania czegoś nowego. Druga sprawa - gdy pracowałem w parafii szczecińskiej, było nas 10 kapłanów, 5 braci i kilka zakonnic. W bazach wojskowych i coraz częściej w parafiach pracuje jeden ksiądz. Nie podoła pracy duszpasterskiej bez wsparcia świeckich, to w ogóle nie wchodzi w grę! Świeccy pomagają w administracji, w liturgii, w katechezie dla dorosłych, w gospodarowaniu finansami, w organizowaniu każdej imprezy parafialnej. Jak mawia Ksiądz Biskup - "kapłan, który nie potrafi delegować do zajęć we wspólnocie osób świeckich, nie jest kapłanem przyszłości".

- Dałoby się część tego, co Ksiądz opowiada, przeszczepić na grunt polski?

- Tak! Ks. Jerzy Karbownik z sanktuarium Matki Bożej w Skarżysku-Kamiennej jest takim przykładem. Ks. Karbownik, który przebywał kilkakrotnie w USA, przeszczepia niektóre amerykańskie pomysły jednoczenia wspólnoty parafialnej na grunt polski - z sukcesem, jak sądzę. Oczywiście, nie da się wszystkiego przenieść, byłoby to nieporozumieniem. Amerykańskie parafie mają inne zaplecze materialne, są doskonale wyposażone finansowo, nie ma porównania. Ale z dobrych doświadczeń innych trzeba korzystać. Będąc teraz w Polsce, zauważyłem na przykład wiele cennych inicjatyw duszpasterskich, które chętnie przeniósłbym do Ameryki.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny Kmieć

2024-05-10 14:00

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

BP Archidiecezji Krakowskiej

Uroczystość w kaplicy Domu Arcybiskupów Krakowskich rozpoczęła się krótką modlitwą. Abp Marek Jędraszewski, metropolita krakowski powołał trybunał do przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Heleny Kmieć, wiernej świeckiej. W jego skład weszli: ks. dr Andrzej Scąber – delegat arcybiskupa, ks. mgr lic. Paweł Ochocki – promotor sprawiedliwości, ks. mgr lic. Michał Mroszczak – notariusz, ks. mgr lic. Krzysztof Korba – notariusz pomocniczy, ks. mgr Adam Ziółkowski SDS – notariusz pomocniczy.

Następnie postulator sprawy, ks. dr Paweł Wróbel SDS zwrócił się do arcybiskupa i członków trybunału o rozpoczęcie i przeprowadzenie procesu oraz przedstawił zgromadzonym postać Sługi Bożej. – Wychowanie w głęboko wierzącej rodzinie skutkowało życiem w atmosferze stałego kontaktu z Bogiem – mówił postulator przywołując zaangażowanie Heleny w życie wspólnot religijnych od wczesnego dzieciństwa. Zwrócił uwagę na zdolności intelektualne i różnorodne talenty kandydatki na ołtarze. Studiowała inżynierię chemiczną na Politechnice Śląskiej w języku angielskim oraz uczyła się w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Gliwicach.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Kościół świdnicki ma czterech nowych diakonów

2024-05-11 15:00

[ TEMATY ]

Świdnica

święcenia diakonatu

bp Adam Bałabuch

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Diakoni diecezji świdnickiej A.D. 2024. Od lewej: dk. Aksel Mizera, dk. Piotr Kaczmarek, dk. Jakub Dominas i dk. Marcin Dudek

Diakoni diecezji świdnickiej A.D. 2024. Od lewej: dk. Aksel Mizera, dk. Piotr Kaczmarek, dk. Jakub Dominas i dk. Marcin Dudek

W przeddzień uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego, w sobotę 11 maja, w katedrze świdnickiej odbyła się uroczysta liturgia, podczas której bp Adam Bałabuch udzielił święceń diakonatu czterem świdnickim alumnom.

W gronie wybranych przez Kościół do posługi diakona znaleźli się: Jakub Dominas z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Wałbrzychu, Marcin Dudek z parafii Miłosierdzia Bożego w Bielawie, Aksel Mizera z parafii Matki Bożej Królowej Polski i św. Maternusa w Stroniu Śląskim, Piotr Kaczmarek z parafii Św. Jakuba Apostoła w Małujowicach z archidiecezji wrocławskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję