Reklama

Polska

Koszalin: niemowlę w oknie życia

W poniedziałek o godz. 11.02 w koszalińskim oknie życia zadzwonił alarm. Opiekujące się oknem siostry znalazły w nim dwumiesięczną dziewczynkę.

[ TEMATY ]

okno życia

Radek Mokrzycki

ZDJĘCIE POGLĄDOWE

ZDJĘCIE POGLĄDOWE

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej zabezpieczyły dziecko, m.in. umieszczając je w tzw. ciepłym gniazdku i powiadomiły odpowiednie służby.

– To dziewczynka, oceniamy wstępnie że ma ok. dwóch miesięcy – mówi s. Barbara Wilkowska, kierownik Domu Samotnej Matki, na parterze którego znajduje się działające od 2009 r. okno życia. – Jest zadbana, zdrowa. Jeszcze ciągle jest u nas, wezwałyśmy pogotowie, wszystkie służby są poinformowane.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

S. Wilkowska przypomina, że jednym z celów działania DSM jest właśnie misja ochrony życia od poczęcia, której służy właśnie okno życia.

Reklama

Alarm odebrała s. Monika Knysz. Jak mówi, zdarza jej się sprawdzać fałszywe alarmy, tak zdarzyło się np. dwa dni temu. Tym razem jednak nie był to alarm fałszywy. – Jesteśmy bardzo poruszone, to wielka radość, że dziecko jest uratowane. Cieszymy się, że ktoś chciał nam zaufać i powierzyć nam swoje dziecko.

Okno zostało niedawno uruchomione po ponad rocznej przerwie spowodowanej remontem DSM. Okazuje się, że jest ono bardzo potrzebne i spełnia swoje zadanie.

Do tej pory opiekunki DSM siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej znalazły w koszalińskim oknie dwoje dzieci – w styczniu 2016 roku pozostawiono tu chłopca, a w czerwcu 2018 – dziewczynkę. Noworodki otrzymały imiona Gabriel i Maria Zofia. Trafiły do adopcji.

2021-06-14 12:30

Ocena: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W Oknie Życia w Łomży znaleziono dziewczynkę

[ TEMATY ]

okno życia

Tomasz Lewandowski

Wczoraj, 28 kwietnia, w łomżyńskim Oknie Życia znaleziono dziewczynkę. Niemowlę było starannie zawinięte i wydawało się być zdrowe. Okno Życia w Łomży jest prowadzone przez ss. Benedyktynki od czterech lat..

Natychmiast po pojawieniu się dziecka w Oknie Życia siostry Benedyktynki zawiadomiły pogotowie. Dziecko trafiło do szpitala w Łomży. Jest już po badaniach. Jak mówi zastępca dyrektora szpitala Hanna Majewska-Dąbrowska, stan zdrowia dziewczynki jest dobry, jest też dobrze odżywiona. Lekarze nie stwierdzili jakichkolwiek cech zaniedbań opiekuńczych.
Jak dodaje dyrektor Majewska-Dąbrowska, szpital zaczyna teraz standardową procedurę. Ta polega na zgłoszeniu dziecka do specjalnego ośrodka. Tam, pod opieką wykwalifikowanego personelu, dziewczynka będzie czekać na rodzinę, która będzie się nią dalej opiekować.
To pierwszy raz, kiedy do szpitala w Łomży trafiło dziecko z Okna Życia. Jak zaznacza dyrektor szpitala, zdarzają się przypadki, że matki zostawiają dzieci w szpitalu tuż po porodzie.
Okno Życia prowadzone przez siostry Benedyktynki funkcjonuje od czterech lat. 28 kwietnia skorzystano z niego po raz pierwszy. - Z jednej strony to dramat matki, która zdecydowała się zostawić córeczkę, z drugiej – radość, że Okno Życia zdało egzamin – mówi ksiądz Jacek Kotowski, diecezjalny duszpasterz rodzin. - Ten przypadek pokazał sens tworzenia takiej alternatywy dla osób będących w skrajnych sytuacjach. Najlepiej gdyby nigdy do nich nie dochodziło, ale jeżeli już, to róbmy wszystko aby pomóc ratować życie, bo ono jest najważniejsze – dodaje ksiądz Kotowski.
Jak poinformował, niebawem powstanie drugie Okno Życia. Tym razem będzie utworzone w Ostrołęce, a opiekować się nim będą siostry Szarytki. Okno w Ostrołęce ma być uruchomione w maju. W Łomży Okno Życia znajduje przy ul. Dwornej 32. Co ważne – z drugiej strony okna jest zawsze ktoś, kto pomoże uratować ludzkie życie.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: niech Bóg błogosławi Węgrów!

2024-04-25 11:10

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

„Niech Bóg błogosławi Węgrów” - powiedział papież przyjmując dziś na audiencji pielgrzymów z tego kraju, przybyłych, aby podziękować mu za ubiegłoroczną wizytę apostolską w swej ojczyźnie. Obok prymasa Węgier, kardynała Pétera Erdő i przewodniczącego episkopatu Węgier, biskupa Andrása Veresa gronie pielgrzymów obecny był także nowy prezydent kraju Tamás Sulyok.

Ojciec Święty mówiąc o swej ubiegłorocznej pielgrzymce zaznaczył, że przybył jako pielgrzym, aby modlić się wspólnie z węgierskimi katolikami, także za Europę, w intencji „pragnienia budowania pokoju, aby dać młodym pokoleniom przyszłość nadziei, a nie wojny; przyszłość pełną kołysek, a nie grobów; świat braci, a nie murów. Modliłem się za wasz drogi naród, który przez tysiąclecie zamieszkiwał tę ziemię i użyźniał ją Ewangelią Chrystusa. Obyście w modlitwie zawsze znajdowali siłę i determinację do naśladowania, także w obecnym kontekście historycznym, przykładu świętych i błogosławionych, którzy wywodzą się z waszego narodu” - zachęcił papież. Przypomniał, że realizacja daru pokoju „zaczyna się w sercu każdego z nas ... Pokój przychodzi, gdy postanawiam przebaczyć, nawet jeśli jest to trudne, a to napełnia moje serce radością” - stwierdził Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję