Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kulisy ataku na Irak

Reklama

Znakomity naukowiec polonijny - prof. Iwo Cyprian Pogonowski szeroko pisze o ciągle mało znanych w Polsce kulisach ataku USA na Irak w tekście Kto chce wojny (Nasz Dziennik z 19 marca). Przytacza komentarze prasowe dowodzące, jak wielką rolę w inspirowaniu ataku i całej antyirackiej strategii Busha odgrywa lobby syjonistyczne w USA. Prof. Pogonowski ujawnia też, jak bardzo kosztowne okazuje się obnażenie roli wspomnianego lobby w podjudzaniu do wojny z Irakiem. Przywołuje w tym kontekście jakże wymowny przykład politycznych tarapatów, w jakich znalazł się siedmiokrotnie już zasiadający w amerykańskim Kongresie Jim Moran. Miał on powiedzieć: "Nie przygotowalibyśmy wojny z Irakiem, gdyby nie silny nacisk polityczny Żydów (...)". Moran apelował: "Przywódcy żydowscy mają dość wpływów, by zmienić kierunek, w którym idziemy (ku wojnie), i powinni tej zmiany dokonać - czyli innymi słowy nie dopuścić do wojny". Za to wystąpienie Morana spotkała cała fala gwałtownych ataków, a syjonistyczne lobby domaga się, aby uniemożliwić Moranowi kandydowanie w nadchodzących wyborach w 2004 r. Żydowską grupę nacisku w USA nazywa się "kabałą", twierdząc, że posługuje się ona "kabałą polemiczną", żeby wciągnąć USA do wojny wbrew interesom tego kraju.
Prof. Pogonowski powołuje się w swym artykule na znamienne stwierdzenia Patricka J. Buchanana, jednego z liderów republikanów w USA. Według prof. Pogonowskiego: "Buchanan oskarża teraz «kabałę» syjonistyczną w Ameryce nie tylko o spisek z Izraelem, żeby zacząć wojnę z Arabami i zniszczyć ugodę zawartą w Oslo, lecz także o perfidne psucie dobrych stosunków USA z państwami arabskimi, które popierają prawo Palestyńczyków do samoobrony. Odpiera przy tym zarzut, że słowa krytyki dyktuje rasowa nienawiść przeciw wszystkim Żydom. W rzeczywistości takie zarzuty są stawiane przez tych, którzy mają na sercu dobro Ameryki i nie chcą podporządkować polityki Ameryki zaborczemu Izraelowi, rządzonemu dziś przez ekstremistów syjonistycznych z partii Likud".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Lewicowa "Angora" ma dość!

Reklama

Prawdziwie szokujący tekst w najnowszej, znanej z twardej lewicowości Angorze. Jej popularni autorzy, piszący pod pseudonimami Sobczak i Szpak, najwyraźniej mają już szczerze dość zarówno postkomunistycznego premiera - nieudacznika Leszka Millera, jak i "spryciuli" - prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
W numerze z 23 marca piszą w tekście pt. Era Millera, jak przykro prysły ich złudzenia, że po rządach Buzka wreszcie "w kraju zmieni się na lepsze". Stwierdzają m.in.: "Wierzyliśmy, że Leszek Przywrócić Normalność Miller zrobi porządek. Wierzyliśmy, że pracujący ponoć od miesięcy eksperci stworzyli programy naprawcze. Exposé premiera tylko nas w tym upewniło. Szybko zachwiano naszą wiarą. 19 grudnia 2001 r. (...) napisaliśmy: «Nie chcemy krakać», ale jak tak dalej pójdzie, to gabinet Leszka Millera upadnie, i to z wielkim hukiem. Dwa miesiące rządów i widać wyraźnie, że przedwyborcze obietnice można sobie między bajki włożyć. (...)
Afera z Rywinem uzmysłowiła nareszcie Polakom, kto tu naprawdę rządzi i jak przebiegają podziały władzy. Zrozumiał naiwny elektorat, że nie ma tu prawicy, lewicy czy «środkowicy». Jest grupa cwanych gości, która zawłaszczyła Polskę, podporządkowała sobie większość mediów i nie ma zamiaru z nikim się dzielić. Rywin-show to publiczna kłótnia w rodzinie, która nieopatrznie uchyliła rąbka tajemnicy, ukazując ludowi nieprawdopodobne powiązania, układy i interesy cementujące tę całą sitwę. Wystarczyło tym gościom parę lat, aby z Rzeczypospolitej Polskiej zrobić Polską Rzeczpospolitą Bananową, przyjazną i opiekuńczą wobec aferzystów i hochsztaplerów politycznych (...) 15 sierpnia 2002 r. napisaliśmy wręcz: «Pan premier to zwyczajne mydło. Jedyne, co potrafi naprawdę, to widowiskowo pienić się». (...) Premier Miller to już trup, polityczne zombi, którego dni są policzone. Prezydent Kwaśniewski i nadprezydent Michnik sprytnie kierują światło odpowiedzialności za kraj na Millera. Sami, pełni troski o losy Polski, stoją w cieniu. Liczą, że (...) Naród nie połapie się, jaką faktycznie odgrywają rolę w tworzeniu polskiego piekła". Tekst w Angorze najlepiej pokazuje, jak na naszych oczach sypie się SLD-owski gmach władzy, jak wielkie jest z postkomunistycznych rządów niezadowolenie nawet wśród starych, wypróbowanych zwolenników lewicy. Kłamstwa, oszustwa mają zbyt krótkie nogi!

Zdemaskowane kłamstwo o UE

Reklama

Liczni z nas od razu w grudniu 2002 r. ostrzegali przed tak hojnie sypanymi z oficjalnych trybun kłamstwami o rzekomych niewiarygodnych wprost sukcesach w negocjacjach z UE w Kopenhadze. A teraz powoli, miesiąc po miesiącu, przyznaje się do tych kłamstw nawet w bardzo silnie prounijnych kręgach. Dość spojrzeć choćby na najnowsze wynurzenia Michnikowej Gazety Wyborczej - tekst gos-podarczego eksperta tej gazety Witolda Gadomskiego: Czekam na prawdę o dopłatach (nr z 15-16 marca). Gadomski wreszcie pisze rychło w czas (w połowie marca) o tym, przed czym ostrzegaliśmy w grudniu zeszłego roku - tj. o braku jakichkolwiek realnych podstaw dla twierdzeń premiera Millera, że dopłaty bezpośrednie dla polskich rolników już w pierwszym roku członkostwa wyniosą rzekomo 55 proc. poziomu obowiązującego w "starej" Unii. Z góry wliczano bowiem do tych dopłat nie tylko dotację z samej Unii, ale i dopłaty z budżetu polskiego państwa. I teraz wreszcie, z opóźnieniem, ekspert Wyborczej przyznaje na temat tych oficjalnych rządowych "obliczeń": "Był to błąd propagandowy, gdyż stan finansów publicznych jest dramatyczny. (...) Na dopłaty z budżetu w pełnej możliwej wysokości zapewne nie będzie nas stać". Gadomski w związku z tak wyraźną nieprawdą zapowiedzi rządu co do dopłat apeluje w odniesieniu do kampanii przedreferendalnej: "Posługujmy się w niej argumentami prawdy - każde kłamstwo obróci się przeciwko zwolennikom Unii".

Sypie się zespół doradców Millera

Małgorzata Subotić pisze w tekście Tajemnicze dymisje (Rzeczpospolita z 19 marca), że w ostatnich dniach odeszła większość członków ścisłego zespołu doradczego premiera Millera (czterech na sześciu). Dwaj z doradców, którzy odeszli, byli niegdyś pracownikami służb specjalnych PRL-u (może szybciej i czujniej wyczuli nadchodzącą katastrofę rządu!). Jeden z tych, którzy odeszli - Andrzej Kapkowski doradzał Millerowi w sprawach bezpieczeństwa i służb specjalnych. Poprzednio był szefem UOP w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, jeszcze wcześniej zastępcą szefa kontrwywiadu. Jak pisze Subotić w innym tekście (pt. Niespodziewane dymisje) w tym samym numerze Rzeczpospolitej: "Według naszych informacji, Kapkowski poręczył za biznesmena, któremu prokuratura postawiła zarzuty. Pismo do owego biznesmena, informujące o poręczeniu, Kapkowski podpisał, używając tytułu «doradcy premiera RP» (...). - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam - odparł Kapkowski pytany o to wydarzenie. - Temat nie jest dla mnie zbyt sympatyczny".

Hojny dar dla Kwaśniewskiego

Reklama

Super Express z 19 marca w artykule pt. Przychodzi Kossak do prezydenta opisuje, jak to ponad dwieście osób ze świata polityki, biznesu i kultury złożyło się po kilkaset złotych, by kupić Aleksandrowi Kwaś-niewskiemu obraz w podarunku imieninowym. Według obliczeń Super Expressu, obraz mógł kosztować nawet 87 tys. zł. Gazeta przynosi pełną listę ofiarodawców, specjalnie eksponując kilku z nich: Lwa Rywina, Włodzimierza Czarzastego, Jerzego Urbana, Tomasza Nałęcza i Marka Ungiera.

Postkomuniści kłócą się

Na łamach związanej z SLD Trybuny - ostry atak na byłego sekretarza KC PZPR, a dziś naczelnego redaktora Wprost - Marka Króla. Krzysztof Pilawski w tekście Król i króliczek z ironią pisze o różnych woltach i strachliwości M. Króla; nazywano go "Trzęsiportek". Przy okazji dostaje się stałemu felietoniście Wprost - wiceprzewodniczącemu Unii Pracy Tomaszowi Nałęczowi, którego Pilawski też oskarża o strachliwość i zapowiada, że będzie go nazywał "Króliczkiem".

Ścigany przypomina o swych zasługach dla SLD

Reklama

Ciekawy przyczynek do historii związków polityki i biznesu przynosi historia opisana przez Tomasza Szymborskiego w Rzeczpospoliitej z 19 marca pt. Dawałem pieniądze, liczę na pomoc. Okazało się, że: "Poszukiwany listem gończym biznesmen, powołując się na swoje zasługi w finansowaniu kampanii wyborczej SLD, prosi premiera Leszka Millera o pomoc w uzyskaniu lis-tu żelaznego (...) Józef Jędruch, właściciel Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjnego Colloseum z Ornotowic na Śląsku, jest podejrzany m.in. o wyłudzenie 345 milionów złotych od Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego SA, za co grozi mu do 15 lat więzienia. Przebywa za granicą, gdzie schronił się przed aresztowaniem. (...) Kilka dni temu Jędruch wysłał list do premiera z prośbą, by ten, w rewanżu za finansowanie kampanii SLD, poparł jego starania o dokument gwarantujący mu nietykalność. - «W ostatnich wyborach parlamentarnych wspieraliśmy tak ludzi kandydujących z list SLD w całej Polsce, jak i samą SLD (...). Nie szczędziliśmy środków ani czasu na to, aby SLD wygrała wybory, trwaliśmy w przekonaniu, że udzielone przez nas poparcie zaprocentuje (...)» - pisze do premiera ścigany biznesmen".

Kompromitacja telewizji upartyjnionej

Jednym z najbardziej widocznych efektów afery Rywina jest całkowita publiczna kompromitacja telewizji publicznej jako telewizji skrajnie upartyjnionej i całkowicie zależnej od swych lewicowych mocodawców. Pisze o tym Krzysztof Gottesman w tekście W partyjnych butach (Rrzeczpos-polita z 19 marca): "Z rozbrajającą szczerością opowiadał wczoraj komisji śledczej przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun o mechanizmach rządzących ładem w mediach publicznych. W radach nadzorczych tych mediów ukształtował się parytet polegający na tym, że trzy osoby wywodziły się ze środowisk blisko związanych z SLD, trzy z PSL i dwie z Unii Wolności - zeznał Braun (...). Nasze nieszczęście polega na tym, że członkowie Krajowej Rady nigdy nie wychodzą z partyjnych butów i nie zrywają pępowiny łączącej ich z władzami swych partii. Skutkiem tego jest, po pierwsze - tendencyjna politycznie telewizja publiczna, a po drugie - zbudowanie wokół mediów niejasnych powiązań finansowych".

Beznadziejna nieudolność rządu Millera

Jan Pietrzak w tekście Wyrzut i wrzód (Tygodnik Solidarność z 21 marca) pisze: "Beznadziejna nieudolność rządu L. Millera sprawia przykre wrażenie (...). Mamy do czynienia ze schizofrenią. Aspiracje europejskie, obyczaje peerelowskie. Z jednej strony proponuje się «Pakt o przedsiębiorstwie», z drugiej szantażuje Romana Kluskę z Optimusa. Robi to szajka państwowych urzędników, pragnąca szybko się wzbogacić. Dostosowuje się mozolnie prawo do standardów brukselskich po to, by je traktować jak śmiecie. Opowiada się o niezależności mediów, stosuje w publicznej telewizji i radiu cenzurę surowszą niż w realnym socjalizmie. Mami się społeczeństwo równością w oświacie i służbie zdrowia - doprowadzając szkoły i szpitale do finansowej zapaści... itd., itp.".

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

„Pilecki–Wyszyński. Portret podwójny” – ważna wystawa w Warszawie

2025-09-12 19:34

[ TEMATY ]

bł. kard. Stefan Wyszyński

rtm. Witold Pilecki

Vatican Media

Przed Świątynią Opatrzności Bożej w Warszawie otwarto wystawę „Pilecki–Wyszyński. Portret podwójny”. Ekspozycja przybliża niezwykle ważne postacie dla najnowszej historii Polski – rotmistrza Witolda Pileckiego i bł. prymasa Stefana Wyszyńskiego. Choć urodzili się w tym samym roku i byli związani z ziemią ostrowską, nigdy się nie spotkali. Pozostają jednak duchowo bliscy, a łączy ich wierność, odwaga i niezłomność.

Wystawa powstała z inicjatywy Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Muzeum Domu Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej.
CZYTAJ DALEJ

Oto lud, który wezwałeś na Synod

2025-09-13 13:33

Tomasz Lewandowski

Uczestnicy obrad plenarnych synodu złożyli w katedrze wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.

Uczestnicy obrad plenarnych synodu złożyli w katedrze wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.

– Czas synodu to czas diagnozy, stawania w prawdzie i nazywania rzeczy po imieniu – mówił bp Jacek Kiciński.

Od uroczystej Eucharystii w katedrze wrocławskiej, której przewodniczył abp Józef Kupny, rozpoczął się ostatni, bardzo ważny etap II Synodu Archidiecezji Wrocławskiej – obrady plenarne. W spotkaniach plenarnych bierze udział około 200 osób, reprezentacja całej diecezji: kapłani, świeccy i osoby życia konsekrowanego. W katedrze złożyli dziś wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję