W pewien upalny sobotni wieczór słyszę pukanie do drzwi. Jakieś
dziecko - chłopiec prosi o jedzenie i kilka złotych. Smutna twarz,
chuda postać gra na najczulszych strunach mojej wrażliwości. Zapytany,
w jednym zdaniu streszcza swoją historię, zresztą bardzo typową:
matka nie żyje a ojciec jest alkoholikiem, a może odwrotnie, nie
pamiętam... Złoszcząc się w duchu na swoją nieufność i te "złe czasy",
które nastały, nie wpuszczam go do mieszkania. Za chwilę, znów przez
próg, podaję mu reklamówkę z jedzeniem i kilka złotych. Chyba jest
głodny, bo natychmiast zabiera się za jedną z kanapek. To mnie trochę
uspokaja; nie chciałabym, aby rozrzucił i zniszczył jedzenie. Taką
scenę widziałam wielokrotnie, nie tylko w wykonaniu dzieci rumuńskich.
Sobotni "gość" pozostaje na długo w mojej pamięci, bo
jak tu można zapomnieć o tragicznym rysie naszych czasów: dzieci
opuszczone, dzieci głodne, dzieci "z ulicy". Ktoś powie - to problem
nie tylko współczesności, on istnieje od wieków. Zatem, jest to tym
bardziej smutne. Od wieków człowiek jest taki sam, wcale nie lepszy.
Takie dzieci jak mój sobotni gość można spotkać wszędzie,
przede wszystkim na ulicy i o każdej niemal porze. Raz będziemy ich
dobroczyńcami - damy im kilka groszy, bułkę, innym razem będziemy
się ich bać.
Tymczasem telewizyjne reklamy bombardują nas sielskimi
obrazkami: uśmiechnięte dzieci i ich rodzice, w tle piękne wnętrza
domów, urocze pulchne niemowlęta, dla których firmy produkują coraz
nowsze, lepsze kosmetyki pielęgnacyjne; obrazki kipiące radością,
kolorami. Uderzający jest kontrast między rzeczywistością wirtualną
a światem realnym. Uderzający i cyniczny. Uspokaja nasze sumienia
i utwierdza w złudnym przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Tylko
takie spotkania, jak to moje sobotnie wylewają kubeł zimnej wody
na głowę.
Dręczy mnie pytanie, czy zrobiłam wszystko, co mogłam.
Usiłuję wytłumaczyć się przed samą sobą, że, owszem, pomogłam temu
chłopcu, że nie powinnam się martwić. Ale nie potrafię.
"Dziwny jest ten świat...". Tyle mówi się i pisze o godności
człowieka, ale raczej niewiele z tego zostaje zrealizowane w rzeczywistości.
Chyba przywykliśmy do obrazów cierpienia innych, obrazów przemocy
i zła. A może buntujemy się, ale tak po cichu, prywatnie, w poczuciu
własnej bezsilności. Czasem strach zabija w nas potrzebę reakcji
albo dajemy się oszukać komercyjnym obrazkom, które widzimy w telewizji.
Wiem, że każdy medal ma dwie strony. Świat także nie
jest tylko zły. W świecie jest tyleż dobra, co zła, a może więcej
dobra. Pytanie tylko, czy sami się do niego przyczyniamy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu