taki biały kawałek chleba
kruchy jak nić łącząca ludzi
ten tajemniczy symbol nieba
odległe wspomnienia obudził
mama z zapaską śnieżnobiałą
potraw tak wiele że aż ciasno
na ciepłą blachę uciekają
stół szeroko nogami stoi
jak chłop
w tę własną ziemię wryty
mama go pięknie sianem stroi
obrusem białym jest przykryty
żeby je panny wyciągały
która wyciągnie ta z dyngusem
zawiesi wianek u powały
na stole stały przeróżności
bez mięsa to dopiero w święta
były gołąbki karp bez ości
i kutia jeszcze ją pamiętam
gdzie urodzili się ojcowie
kutia ze słodkościami swymi
sagę rodzinną ci opowie
pamiętaj kutię drogi bracie
bo to młodości twoja święta
mieszkasz w betonie
czy też w chacie
podaj ją dziecku
niech pamięta
co łączy ludzi zabłąkanych
niech ich nasyci swą słodyczą
jak nas tam
wtedy rozśpiewanych
zawsze śpiewaliśmy kolędy
od pierwszej gwiazdki
do pasterki
przywarci razem jak do grzędy
drzewko rzucało nam iskierki
taki zwyczajny na sznureczku
dzisiaj tak siedząc zamyślony
chciałbym pokazać
memu dziecku
a potem szliśmy do kościoła
prosto od stołu wszyscy razem
pamiętam jeszcze
jak dzwon wołał
aby się spotkać pod ołtarzem
że coś się stało coś wielkiego
że pękło coś co ludzi dzieli
przy żłobku Tego Maleńkiego
może to prawda może brednia
że zwierzę mówi ludzkim głosem
ci co nie mówią z sobą za dnia
nie dogadają się i w nocy
że aby razem być przy stole
to trzeba prosto patrzeć w oczy
tym co na górze i na dole
śni mi się gwiazda tamtej nocy
i coraz dalej ona świeci
jeżeli teraz marzę o czym
to chciałbym żeby moje dzieci
niosły ją dalej zapaloną
z tym sianem i kutią prażoną
Pomóż w rozwoju naszego portalu