Reklama

Sylwetka

Zawsze chciałam być psychologiem

Niedziela Ogólnopolska 5/2004

Premiera sztuki Sławomira Mrożka „Pieszo”, która odbyła się w Starym Teatrze w Krakowie.

Premiera sztuki Sławomira Mrożka „Pieszo”, która odbyła się w Starym Teatrze w Krakowie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Anną Dymną - aktorką Starego Teatru im. H. Modrzejewskiej w Krakowie - rozmawia Marta Karaś

Marta Karaś: - Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: „Nie zbliżaj się do żadnego człowieka, jeżeli nie jesteś zdolny do dania mu przynajmniej jednego uśmiechu”. Pani idzie dalej, działając aktywnie na rzecz ludzi niepełnosprawnych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Anna Dymna: - Myślę, że człowiek w pewnym momencie życia dorasta do tego. Uświadamia sobie, że zabieganie tylko o własną osobę to jakby połowa życia. Bardzo dużo zależy od tego, jak człowiek zostanie wychowany, czy wyniesie z domu pewną wrażliwość na bliźniego. Z podziwem obserwuję młodych ludzi, którzy mają po 16, 17 lat i już wiedzą, że trzeba żyć dla innych, że to ma sens. Mnie rodzice od dziecka uwrażliwiali na drugiego człowieka. Zawsze liczyłam się z tym, że wokół mnie są ludzie tak samo ważni jak ja. Wiedziałam, że nie można mówić tak głośno, jak się chce, tylko trzeba najpierw popatrzeć, czy komuś to nie przeszkadza. Kiedy się wychodzi przez drzwi wahadłowe, to nigdy nie puszcza się ich beztrosko - najpierw trzeba popatrzeć, czy ktoś nie idzie z tyłu. To dzisiejsze moje zaangażowanie jest owocem wychowania stosowanego przez moich rodziców.

- Jak doszło do Pani współpracy z niepełnosprawnymi intelektualnie w podkrakowskich Radwanowicach?

Reklama

- To wspaniali ludzie. Poznałam ich dzięki ks. Tadeuszowi Zaleskiemu, który prowadzi tam Fundację im. Brata Alberta. Początkowo poprosił mnie o współpracę w jury przeglądu teatralnego, który organizował. W ten sposób pierwszy raz zjawiłam się w Radwanowicach. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Niepełnosprawni przyjęli mnie spontanicznie, bez dystansu, szybko otworzyli przede mną swoje serca. Zaskoczyło mnie, że od razu mnie poznali. Wymienili role, z których mnie znają, zaczęli się dzielić swoimi radościami i smutkami; od razu stałam się ich aktorką. Między nami zrodziła się prawdziwa więź, pełna wzajemnej akceptacji i zaufania.

- Dostała Pani Medal św. Brata Alberta, przyznawany osobom czynnie zaangażowanym w pomoc niepełnosprawnym umysłowo…

- Poczułam się zaszczycona tym wyróżnieniem. Postanowiłam pomóc teatrowi „Radwanek” w robieniu spektakli. Obserwując ich poczynania artystyczne, zdałam sobie sprawę, że dla niektórych ludzi już samo wyjście na scenę i złapanie się za rękę urasta do roli Hamletów - nabrałam do tego szacunku. Myślałam nad repertuarem i doszłam do wniosku, że na początek będą to opowieści biblijne. Stworzenie świata jest dla nich symboliczne i najwspanialsze zarazem, bo każda istota na świecie znajduje swoje miejsce. I każdy gra wspaniałą, wielką rolę swojego życia. Do tej pory pokazaliśmy trzy sztuki: Stworzenie świata, Wygnanie Adama i Ewy oraz Potop. Często korzystam z pomocy kolegów ze Starego Teatru: Jerzy Trela nagrał głos Boga, scenograf Ryszard Melliwa przygotowuje kostiumy.
Nasze sztuki zawsze mają premierę podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Osób Niepełnosprawnych, tzw. Albertiany, który odbywa się co roku w marcu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

- Żyje Pani dla innych, dostrzega Pani ludzką krzywdę, co chyba nie jest takie oczywiste u aktora - człowieka z założenia egocentrycznego?

Reklama

- To rzeczywiście jest ciekawe w moim przypadku, bo uprawiam taki zawód, gdzie z jednej strony występuje się dla innych, ale z drugiej - trzeba mieć dużą dozę egoizmu, żeby zaistnieć. „To ja występuję, ja jestem najlepszy, ja muszę dostać tę rolę” - ciągle ja i ja. Tego w sobie nie mam. Zawsze chciałam być psychologiem, złożyłam nawet dokumenty na psychologię na Uniwersytet Jagielloński. Uważam, że teatr powinien spełniać funkcję terapeutyczną, podobną do gabinetu psychologicznego. Ludzie przychodząc do teatru, powinni zapomnieć o codzienności - coś przeżyć, coś zrozumieć, doznać szoku.

- Czy w czasach, gdy wszystko jest na sprzedaż, można jeszcze znaleźć miejsce na wartości w sztuce aktorskiej?

- Mam romantyczny stosunek do mojego zawodu. Uważam, że nie można tego robić na zimno, z wyrachowania, dla pieniędzy, bo w ten sposób sprzedaje się swoją duszę. Wierzę w posłannictwo, misję, bo tak mnie nauczono. Kształtowali mnie ludzie takiego formatu, jak: Swinarski, Jarocki, Wajda. Mam jednak coraz więcej wątpliwości w zakresie przekazywania wiedzy moim studentom. Jak mam ich uczyć miłości do tego zawodu, skoro potem jadą na castingi i są traktowani jak mięso armatnie? Co się dzieje w tych serialach, które ludzie uwielbiają oglądać? To są fabryki do produkcji uczuć, nie biorę w tym udziału. Mnie potrzebne jest przekonanie, że gram to, co chcę, i kocham to, co robię. Nie umiem wykonywać tego zawodu bez miłości, ale widzę, że rzeczywistość weryfikuje taki stosunek, wydaje się on już anachroniczny. W moim zawodzie nie dzieje się najlepiej - panuje okropny kryzys. Na pewno zanik głębszych wartości, postawienie na ilość, nie na jakość, nie sprzyjają refleksji nad posłannictwem i psychologicznym wymiarem aktorstwa.

- Jest Pani postrzegana jako osoba naturalna, pełna ciepła i radości życia, mimo bolesnych doświadczeń życiowych. Jaka jest tajemnica Pani optymizmu i tej wyjątkowej postawy wobec życia i cierpienia?

- Gdy byłam młoda i zdrowa, to nie zdawałam sobie sprawy, że jestem radosna i mam się z czego cieszyć. Człowiek zaczyna coś doceniać, jak los mu to odbiera. To tak jak we fraszce Kochanowskiego Na zdrowie. To można przełożyć na całe życie. Czas też zabiera nam różne rzeczy. Można wtedy robić sobie operacje plastyczne, zajmować się wyłącznie sobą, żeby zatrzymać czas - albo zaakceptować jego upływ i zauważać inne rzeczy dookoła nas, z których powinniśmy się cieszyć. Czasami wystarczy drobiazg, uśmiech, ciepły dotyk, uświadomienie sobie, jak jesteśmy potrzebni drugiemu człowiekowi. Albo otworzymy się na człowieka, albo zamkniemy. Każde życie ma wartość. Często przy okazji różnych spotkań wracam do słów Ojca Świętego zawartych w jego książce Przekroczyć próg nadziei: „Zrozum, że kimkolwiek jesteś, jesteś kochany! Pamiętaj, że Ewangelia jest wezwaniem do radości. Nie zapominaj, że masz Ojca i że każde życie, nawet najbardziej bezsensowne w oczach ludzi, ma wielką i nieskończoną wartość w oczach Boga, że masz przed sobą wielki obszar dobra, nadziei, tylko trzeba przekroczyć jej próg”.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV: św. John Henry Newman Doktorem Kocioła

2025-11-01 12:15

[ TEMATY ]

Św. John Henry Newman

Leon XIV

Vatican Media

Jesteśmy powołani do kształtowania ludzi, aby jaśnieli jak gwiazdy w ich pełnej godności – powiedział Papież na Mszy z okazji Jubileusz Świata Wychowania. Podkreślił, że w perspektywie chrześcijańskiej wychowanie ma prowadzić do świętości. Wzorem tego jest John Henry Newman, którego na początku liturgii Leon XIV ogłosił doktorem Kościoła. Papież życzył, aby był inspiracją dla nowych pokoleń, których serca pragną nieskończoności.

Papież przypomniał, że ten były profesor uniwersytetu w Oksfordzie i głośny konwertyta z anglikanizmu na katolicyzm będzie odtąd nie tylko doktorem Kościoła, ale również współpatronem wszystkich, którzy są zaangażowani w proces wychowawczy.
CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

1 listopada Kościół katolicki obchodzi uroczystość Wszystkich Świętych. Dzień ten kojarzy się dla wielu ze zniczem, z grobem bliskich osób, z cmentarzem, dla innych z wiązanką kwiatów, jeszcze dla innych z modlitwą i pamięcią o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. Nie mniej jednak w tym dniu udajemy się z całymi rodzinami na cmentarz i nawiedzamy groby naszych bliskich, przyjaciół, rodziców, krewnych, znajomych, stawiając kwiaty, zapalając ten "płomyk nadziei", wierząc, że już cieszą się oni chwałą w domu Ojca Niebieskiego. Kościół w tym dniu oddaje cześć tym wszystkim, którzy już weszli do chwały niebieskiej, a wiernym pielgrzymującym jeszcze na ziemi wskazuje drogę, która ma zaprowadzić ich do świętości. Przypomina nam również prawdę o naszej wspólnocie ze Świętymi, którzy otaczają nas opieką.
CZYTAJ DALEJ

Odpust za zmarłych

2025-11-01 21:48

[ TEMATY ]

odpust

odpust zupełny

Adobe Stock

Codziennie, w dniach od 1 do 8 listopada wierni mogą uzyskać odpust zupełny (w pozostałe dni roku odpust częściowy), który ofiarowuje się wyłącznie za zmarłych.

Natomiast 2 listopada we wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych odpust zupełny ofiarowuje się tylko za zmarłych przeżywających czyściec.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję