- W książce „Wstańcie, chodźmy!” Jan Paweł II wspomina swoje kontakty z wieloma biskupami. Zanim Ksiądz Prymas został biskupem, też miał już kontakty i współpracował z biskupami,
czyż nie?
Reklama
Kard. Józef Glemp, prymas Polski: - Pracując prawie dwanaście lat w Sekretariacie Prymasa Polski, byłem znany biskupom. Konferencje biskupów odbywały się wówczas w rezydencji na Miodowej,
więc kontakty były dosyć częste. Niekiedy towarzyszyłem Księdzu Prymasowi podczas jego wyjazdów - w okresie Millennium lub później - na uroczystości kościelne do różnych diecezji, wtedy spotykałem
wielu biskupów. Kiedyś byłem posłany do kard. Wojtyły w Krakowie. Po życzliwej rozmowie Ksiądz Kardynał zaproponował, bym przenocował w jego rezydencji, a potem zabrał się z nim do Warszawy samochodem.
Nazajutrz jednak kard. Wojtyła miał wizytację w jakiejś parafii. Byłem obecny na tej wizytacji i zapamiętałem pobożność i bezpośredniość ludzi, w tym zwłaszcza dzieci, z jaką odnosili się do Księdza Kardynała.
Bezpośrednio z parafii jechaliśmy do Warszawy, skąd kard. Wojtyła zaraz miał samolot do Rzymu. Do Warszawy zabrali się nadto księża Pieronek i Kubiś. Postanowiono, że będę siedział obok kierowcy. Kardynał
siedział ściśnięty na tylnym siedzeniu z dwoma pasażerami. W drodze bolała go głowa. Proponowaliśmy, aby zatrzymać się po drodze i poprosić o szklankę wody dla przełknięcia tabletki. Ale nie zgodził się.
Ból przed Warszawą ustał. Była w tym człowieku ogromna prostota i dobroć.
Mówiąc o tym spotkaniu z przyszłym Papieżem, chcę zaznaczyć, że byłem mu znany osobiście. Opowiadanie o tym, że kard. Wyszyński przed śmiercią telefonował do Papieża, wskazując mnie jako swego następcę,
jest nieprawdziwe.
* * *
- Czy Ksiądz Arcybiskup też ma wspomnienia związane z walką z władzami o budowę nowych świątyń, tak jak Papież, który opisuje to w swojej książce?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Abp Władysław Ziółek, metropolita łódzki: - Brak zgody na budowę nowych kościołów w Łodzi był przejawem zaplanowanej ateizacji tego miasta. W chwili wybuchu II wojny światowej było w Łodzi
16 kościołów parafialnych oraz 6 filialnych. Po wojnie sytuacja radykalnie się zmieniła. W miejsce Żydów i Niemców, którzy stanowili prawie 50% mieszkańców, przybyli Polacy, głównie katolicy. Przy czym
miasto stale się rozrastało, powstawały nowe osiedla mieszkaniowe. Pojawiła się więc pilna potrzeba budowy nowych kościołów. W związku z tym podejmowaliśmy liczne starania o uzyskanie zgody na budowę
świątyń. Dlatego co roku w niedzielę przed liturgicznym wspomnieniem św. Jadwigi Śląskiej - patronki budownictwa sakralnego odczytywany był specjalny list pasterski, mówiący o tym, jakie są rzeczywiste
potrzeby diecezji w dziedzinie budowy kościołów. Były również działania spontaniczne, prowadzone przez katolików świeckich (np. na wielkim osiedlu Dąbrowa). Animatorzy tych inicjatyw byli w różnoraki
sposób nękani i szykanowani przez Służbę Bezpieczeństwa. Dość powiedzieć, że pierwszym kościołem zbudowanym w Łodzi po II wojnie światowej był kościół Matki Bożej Bolesnej na Teofilowie. Zgodę władz na
jego budowę otrzymaliśmy w 1973 r., a więc 28 lat po wojnie!
To nie była tylko wojująca ideologia, to była forma prześladowania Kościoła. Nie chciałbym w tym momencie przywoływać wspomnień z czasów wyjątkowo ponurych, które odznaczały się aktami upokarzania
ludzi wierzących i lekceważenia ich najważniejszych potrzeb. Nie waham się powiedzieć, że była to wyjątkowo groźna forma swoistego apartheidu, zmierzającego do segregacji ludzi. Wielu z nich ze względu
na swoją religijność spotykało się z uczuciami pogardy. Trzeba tu jeszcze dodać, że urzędnik - komunista decydował również o tym, czy ma sens powoływanie nowej parafii. Najczęściej - jego
zdaniem - takiego sensu nie było.
* * *
- Ojciec Święty, gdy pisze o naukowych i pasterskich obowiązkach biskupa, wspomina, że powinien on łączyć sprawy wiary, sprawy myślenia i sprawy serca. Jak Ksiądz Biskup sobie z tym radzi?
Bp Stanisław Wielgus, ordynariusz płocki: - Nie mam z tym specjalnych trudności. Dla mnie są to sprawy komplementarne, te dwa skrzydła, o których mówi Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio, na których duch unosi się ku wiecznej prawdzie. Wiara i wiedza uzupełniają się. Ja w to głęboko wierzę i nie przeżywam wątpliwości. Wiadomo, że nauka nie odpowie na wiele pytań, bo to przekracza jej kompetencje. Trudno, żeby kiedykolwiek odpowiedziała na pytania egzystencjalne, które są dla człowieka najważniejsze. Może na nie odpowiedzieć tylko wiara. I nigdy nauka nie stanie się, jak niektórzy sądzą, fundamentem tego, co byśmy nazwali Europą. Jeśli człowiek ograniczy się tylko do nauki, nie znajdzie sensu istnienia.
- Nie zawsze jednak nawet uzgodnione ze sobą sprawy wiary i sprawy myślenia stają się sprawami serca. Można wiedzieć i wierzyć, a żyć po swojemu...
Reklama
- To problem chyba każdego z nas. Może szczególnie duchownych, publicystów, inteligentów i uczonych. Niebezpieczeństwo bycia samym tylko znakiem drogowym. Drogowskaz nie rusza w drogę, którą pokazuje. My zaś mamy się starać być Gwiazdą Betlejemską. Wskazywać drogę i iść naprzód, ku Chrystusowi.
* * *
- Biskup odnajduje się w tej wspólnocie, dla której jest ustanowiony, ale też w Kościele powszechnym. Jak Ekscelencja odczuwa tę tajemnicę?
Bp Józef Szamocki, biskup pomocniczy diecezji toruńskiej: - Dla mnie nie ma znaczącego podziału. Kościół toruński, któremu służę, jest cząstką Kościoła w Polsce i Kościoła powszechnego. To taki jakby krwiobieg. Istnieje ścisła więź ze Stolicą Apostolską, mamy informacje z różnych Kościołów lokalnych. To wszystko nas ubogaca. Tym żyjemy i to przekazujemy dalej. Jesteśmy jednym Kościołem.
- Jest Ekscelencja biskupem polskim, a zarazem hierarchą żyjącym na kontynencie europejskim. Czym wierni Kościoła w Polsce mogą podzielić się z innymi narodami i w jaki sposób zaznaczyć swoją obecność w takich strukturach jak Unia Europejska?
Reklama
- Polacy powinni dzielić się przede wszystkim autentycznością swojego życia. Polak nie powinien bać się okazywania swojej wiary w miejscu pracy czy zamieszkania. W Europie Zachodniej katolik, protestant czy przedstawiciel jakiegokolwiek innego wyznania nie wstydzi się, że jest wierzący, nie ukrywa tego. Na lotniskach na widok koloratki nawet przedstawiciele innych religii okazywali mi szacunek. Mam wrażenie, że teraz Zachód zaczął odchodzić od tej postawy. Polacy, którzy przez wiele lat żyli w kraju, gdzie religia - w najlepszym przypadku - traktowana była przez władze jako prywatna sprawa obywateli, muszą dziś odważnie świadczyć o Chrystusie.
* * *
- Jan Paweł II wspomina świętych, po śladach których stąpał w Krakowie. Obecność których świętych z Przemyśla przeżywa Ksiądz Arcybiskup najmocniej?
Abp Józef Michalik, metropolita przemyski: - Myślę, że tymi, którzy najmocniej na mnie oddziałują i pozostają codziennym wyzwaniem i pomocą, są bł. ks. Jan Balicki i św. Józef Sebastian Pelczar. Nawet z tego względu, że każdego dnia uświadamiam sobie, że jeden i drugi mieszkał w tym domu, który ja teraz zajmuję. Chodzili tym samym korytarzem. Przy tym samym biurku bp Pelczar pisał rozważania ascetyczne, przepojone miłością do Serca Jezusowego. To w tym pokoju ks. Balicki czynił codziennie notatki, pisząc: „Dobrze, Panie, żeś mnie upokorzył”. Mamy w katedrze konfesjonał, w którym ks. Jan godzinami spowiadał. Całe szkoły duchowości tu powstawały. One zostały trochę zapomniane, bo wokół Przemyśla nigdy nie było wielkiego rozgłosu. Święci nie dbali o autoreklamę. Ale widzę w tym znak Opatrzności, która wyprowadza na światło dzienne to, co ukryte, i pokazuje, że na drodze do świętości wszędzie można znaleźć coś pożytecznego dla swojej wiary.
* * *
Reklama
- Jan Paweł II z żalem pisze, że nie dane mu było stanąć w Ur Chaldejskim, w Iraku, skąd zaczęła się wędrówka Abrahama. Ksiądz Arcybiskup ostatnio kilkakrotnie przebywał w tamtych stronach,
odwiedzając polskich żołnierzy. Jakie refleksje nasuwały się Księdzu Arcybiskupowi, kiedy chodził po miejscach znanych z Księgi Rodzaju?
Abp Sławoj Leszek Głódź, ordynariusz warszawsko-praski: - W Iraku byłem dwukrotnie, co prawda nie w samym Ur, ale w Camp Babilon, gdzie stacjonują nasi żołnierze. To nieopodal biblijnej wieży
Babel. W tamtejszym muzeum oglądaliśmy wielką mapę, z zaznaczonym Ur, odległym od Babilonu o jakieś 600 km. Boleliśmy, że Ojciec Święty nie mógł tam przyjechać, gdyż było to jeszcze za rządów Saddama
Husajna.
A druga refleksja, która mi się wtedy nasunęła, dotyczyła tego, że historia często lubi się powtarzać. Bo przecież w tych samych biblijnych miejscach na Bliskim Wschodzie, gdzie dzisiaj stacjonują
nasi żołnierze, przed 60 laty też przebywali żołnierze z II Korpusu Polskiego, dowodzonego przez gen. Władysława Andersa. Był z nimi mój poprzednik, abp Józef Gawlina. Dzisiaj znowu w Syrii, w Libanie
i w Iraku są polscy żołnierze i towarzyszą im nasi kapelani. Historia się powtarza, choć w zupełnie innym wymiarze i w innych okolicznościach.
* * *
- Biskup powinien bardzo starać się, aby nie „zurzędniczeć” - przekonuje Jan Paweł II. Co trzeba robić, aby w posłudze biskupiej uniknąć tego biurokratycznego utonięcia w
papierach?
Reklama
Kard. Henryk Gulbinowicz, emerytowany arcybiskup wrocławski: - To jest wspaniała rada Papieża. Pomaga w realizacji naszej służby, do której Kościół posyła. Czy ja nie „zurzędniczałem”?
O to trzeba zapytać otoczenie. Biskup zawsze stoi „wysoko”, ale to nie przeszkadza być blisko człowieka. Nie wolno odgrodzić się sekretarzami i kapelanami.
W kurii na drzwiach mojego miejsca pracy nie było żadnego napisu. Mimo to interesanci trafiali. Załatwiałem ich sprawy według kolejności przybycia. Jeżeli ubogi, proszący o wsparcie, przybył wcześniej
niż dostojnik kościelny czy świecki - przyjmowany był pierwszy. I nikt nigdy się nie gniewał, nie niecierpliwił. W każdym z nas jest dusza nieśmiertelna, stworzona na obraz Boży - trzeba ten
fakt uhonorować, szanując na co dzień bliźniego.
Bałem się szczególnie „ludzi uprzywilejowanych”, z którymi np. rozmawia sam Chrystus albo Matka Boża. W duchu modliłem się: „Panie Boże, daj cierpliwość...” i słuchałem pokornie.
Po zakończeniu zwykle pytałem, czy pan(i) ma stałego spowiednika. Tylko stały spowiednik po paru latach może poznać, czy to naprawdę mówi Chrystus, czy może szatan. Ostatnio ogłuchłem, bo starość niesie
ze sobą różne niedogodności. Więc mówiłem: „Proszę głośno..., nie słyszę, jeszcze głośniej...”. Kiedyś „uprzywilejowana” pani zdenerwowała się i powiedziała: „Taki stary,
głuchy, do licha, po co on tu siedzi...”. I wyszła. A ja pomyślałem, że czas odejść, niech przyjdzie ten, co dobrze słyszy. I przyszedł.
Aby nie utonąć w papierach, sprawa prosta: trzeba zaufać współpracownikom i zlecać im różne sprawy. Źle, jeżeli biskup uważa, że tylko on ma Ducha Świętego. Na pewno ma. Ale współpracownicy też Go
mają. Niechże biskup pozwoli, by Duch Święty u nich też się uaktywnił.
* * *
- Był Ksiądz Arcybiskup rektorem krakowskiego Wyższego Seminarium Duchownego, mianowanym przez kard. Karola Wojtyłę, jest więc w pewnym sensie wychowankiem Jana Pawła II, wiemy, że i dziś bardzo
z nim związanym. Jakie impresje towarzyszyły Księdzu Arcybiskupowi podczas lektury książki Papieża „Wstańcie, chodźmy!”?
Abp Stanisław Nowak, metropolita częstochowski: - Cieszę się, że możemy składać hołd temu wielkiemu, świętemu, Bożemu człowiekowi, o którym z pewnością można powiedzieć: Oto piękny człowiek.
Tego drogiego człowieka - dobrego Jana Pawła II chcemy szczerze uczcić. Każda sobota jest dniem poświęconym Ojcu Świętemu - odprawiamy Mszę św. na Jasnej Górze, zachęcając wiernych do
modlitwy przed Cudowną Matką Bożą w jego intencji. Nie wspomnę o modłach, które zanoszą pielgrzymi wraz z ojcami paulinami. Szczególną do tego okazją jest też Dzień Papieski.
To, że mamy nową książkę Jana Pawła II pt. Wstańcie, chodźmy!, to rzecz dla nas radosna. Ludzie połykają książki Papieża tego typu. Jego przemówienia są dla niejednego dość trudne i nie da się
ich czytać jednym tchem. Natomiast książki typu Przekroczyć próg nadziei, Dar i Tajemnica - są proste, a ponadto ukazuje się w nich osoba Ojca Świętego. Ci zaś, którzy z nim współpracowali, którzy
go znali lub choćby tylko słuchali jego kazań, mogą odświeżyć swoje wspomnienia.
Gdy chodzi o moją osobę, książka przypomina mi wiele szczegółów z moich czasów krakowskich, wiele z tego, co widziałem u Ojca Świętego, co u niego słyszałem. (...)
Znam dobrze środowisko wadowickie, bo tuż po święceniach kapłańskich zostałem posłany do Choczni, która to parafia częściowo należała do Wadowic. (Część naszych wiernych z Choczni chodziła do kościołów
w Wadowicach - ku naszemu niezadowoleniu, bo proboszczowie nie lubią, kiedy wierni chodzą do innych parafii). Przyszedłem na tę parafię akurat wtedy, gdy Ojciec Święty miał prymicje biskupie. Pamiętam
to dokładnie, bo mój proboszcz pojechał na prymicje, a ja musiałem go w parafii zastąpić. (...) Ksiądz Proboszcz szczegółowo relacjonował później, jak bp Wojtyła przemawiał na uroczystości prymicyjnej,
jaki panował tam entuzjazm, jakie wygłaszano przemówienia.
A środowisko Wadowic nie było łatwe duszpastersko. Było tam więzienie, centrum policji, sąd, koszary austriackie. Za tym wszystkim nie szła zbyt wielka pobożność. Kiedy ks. prof. Karol Wojtyła został
biskupem, miasto oszalało ze szczęścia. Zwłaszcza wadowiccy księża nie mogli ukryć swej radości. Było tam czterech takich dostojnych świętych starców, a wszyscy oni znali bp. Karola i na pewnych etapach
wychowywali go, toteż mieli powód do dumy: ks. Włodyga mówił, jak wspaniałym ministrantem był ks. Karol; ks. Pawela był jego katechetą w szkole podstawowej; ks. Figlewicz był jego spowiednikiem; najbardziej
dumny był ks. Zacher, doktor dogmatyki, nauczyciel akademicki - jego katecheta w liceum. Wszyscy mieli wiele do powiedzenia, dlatego wspomnień nie brakowało. Ludzie pamiętali Karola Wojtyłę jako
chłopca mądrego, dobrego, wesołego i wysportowanego, grającego na bramce. Tak Ojciec Święty „startował” w swoich rodzinnych Wadowicach.
Są to fragmenty wywiadów, które w całości zostaną opublikowane w książce pt. Idziemy - wokół książki Jana Pawła II „Wstańcie, chodźmy!”. Wkrótce ukaże się ona nakładem Edycji Świętego Pawła. Rozmowy przeprowadzili: Piotr Chmieliński, Milena Kindziuk, Wojciech Świątkiewicz, Irena Świerdzewska i ks. Henryk Zieliński. Wypowiedź abp. Stanisława Nowaka jest fragmentem wywiadu, jaki przeprowadził ks. Ireneusz Skubiś.