Reklama

Powstanie Warszawskie

To działo się w Warszawie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do domowego archiwum jakimiś dziwnymi meandrami losu zawędrował list pisany przez mojego późniejszego męża Marka Wyleżyńskiego do jego matki Haliny podczas Powstania Warszawskiego 1944 r.
Marek miał wtedy 16 lat, jego charakter pisma był niewyrobiony, niemal dziecinny.

„Kochana Mamo! Jestem cały razem z bratem Hanki. Co u was słychać trzymaj się mamusiu, co u Pawła ja się trzymam dobrze. Całuję cie mocno. Odpisuj adres na odwrocie trzymaj się i nie martw się
Marek”
Na odwrocie listu:
Poczta AK na Barykadach
22.08.1944
m
Marek Rejon B 2

Wyjaśniam:
m - Mokotów
Rejon B 2 - Baszta Rejon 2
Marek - pseudonim
Dalej adres matki pisany jakimś obcym pismem. List ocenzurowany, stempel cenzury: SPRAWDZONO.

List przebył drogę z Mokotowa, gdzie walczył Marek, do Śródmieścia, gdzie mieszkała matka przy ul. Piusa IX 5 m 8. (Naprzeciwko była Prywatna Szkoła Powszechna im. Jadwigi Chrząszczewskiej, do której uczęszczałam).
Pocztę powstańczą roznosili często mali listonosze, najmłodsi żołnierze Powstania, harcerze i harcerki. Jakże wielu z nich ginęło. Ludzie pragnęli wiadomości o swoich bliskich, a ich brak był jednym z dotkliwych cierpień tamtych trudnych czasów.
Od momentu, gdy matka otrzymała ten list (w sierpniu 1944 r.), minęły bez mała cztery lata, kiedy zobaczyła swojego syna po jego szczęśliwym powrocie do Polski.
Marek przeżył Powstanie, obóz i służbę żołnierską w różnych armiach, np. w Dywizji Pancernej gen. Maczka, jak na młodego Polaka przystało. Wrócił do Polski m/s Batorym w 1948 r. Już w Gdyni zrozumiał kilka spraw, np. że wrócił zbyt późno. Po krótkim pobycie w Gdyni - we wrześniu 1948 r. przyjechał do Warszawy.
Właśnie wtedy spotkał mnie w Bibliotece Publicznej przy ul. Koszykowej. Przygotowywałam się do referatu o Wicie Stwoszu, jako uczennica Liceum Sztuk Plastycznych. Byłam pewna siebie, myślałam, że jestem bardzo mądra(?). Takie zarozumialstwo młodości. Ale zaprzyjaźniliśmy się ogromnie, natychmiast odnaleźliśmy wspólne upodobania literackie, muzyczne, wspólne poglądy (np. religijne), filmy, teatry, koncerty, środowisko.
Pewnie pasowałby do tamtych chwil fragment wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1921- 44), ulubionego poety naszego pokolenia:

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

Marek o Powstaniu, swoim wielkim, ważnym przeżyciu, które zapamiętał na zawsze, nie mówił prawie wcale.
Czasami wypowiadał się krótko, z przejęciem o jakichś fragmentach wydarzeń, które poruszyły go specjalnie. Np. pierwszy udział w ataku na koszary SS na Mokotowie. Tak bardzo się bał, ale szedł, bo tak trzeba. „Nie ma odwagi, jest przełamywanie strachu” - mówił. Musiał asystować i pomagać podczas operacji żołnierzy i kolegów - w piwnicy, przy lampie karbidowej, bez znieczulenia - na otwartym mózgu, podczas amputacji, np. nogi kolegi, którą „pochował”, wierząc, że ludzkie szczątki są święte i nie mogą się poniewierać. Opowiedział mi też jakieś wstrząsające, może dwa, obrazy z obozu.
Oto jeden z nich: Niemcy w pewnym oddaleniu od międzynarodowego obozu jeńców (Włosi, Francuzi, Polacy) otoczyli drutem kolczastym jeńców radzieckich, na tym przerażającym terenie nie było nic - ani wody, ani pożywienia, ani osłony od deszczu, ani słońca. Nic - żadnej ingerencji. Sceny, które tam się działy, zanim ludzie pomarli w mękach, nie dadzą się zapomnieć. „Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Inny obraz: Marka wyzwolili z obozu jeńców Amerykanie, tak więc z armią amerykańską oswobadzał pewien obóz koncentracyjny, widział tam biskupa, który umierając w skrajnym wyczerpaniu, błogosławił jeszcze dawnych współwięźniów i wszystkich wokół. Chociaż tam nie byłam, ale czuję to błogosławieństwo do dziś.
Jednak nie chciałabym opisywać obrazów i wspomnień, jakie nasunęły mi się pod wpływem listu młodziutkiego powstańca, tylko w tonacji dramatycznej i heroicznej.
Życie nasze zawsze ma jakiś blask, uśmiech; a przecież Marek urodził się w Warszawie i w niej spędził część dzieciństwa. W tej Warszawie przedwojennej i przedpowstaniowej istniały niezwykłe, przemiłe i niewzruszone punkty odniesienia, a niektóre przetrwały, wbrew wszystkiemu, do dziś.
Do nich zaliczę staroświecki „czekoladowy” sklep Wedla przy ul. Szpitalnej.
Trudno zrozumieć, jak dla wielu osób i pokoleń był on znakiem na sentymentalnej wyspie wspomnień szczęśliwych.
Pamiętam, tylko z dzieciństwa, na szczycie domu z „czekoladowym” sklepem migotliwy, radosny neon. Przedstawiał on chłopca siedzącego na zebrze w migoczące paski, zapalające się i gasnące, a chłopiec - podobny może do małego Marka..., nie wiem... - trzymał czekoladę z zebrą z napisem E. Wedel. Ten neon tak wyraźnie zapamiętałam.
W 1938 r., przed II wojną światową, powstała czarująca książka, o określonej bibliofilskiej liczbie egzemplarzy, zbiór opowiadań, ze znakomitymi ilustracjami drzeworytniczymi i wstępem Juliana Tuwima Staroświecki sklep, osnuta wokół tego „czekoladowego” sklepu przy ul. Szpitalnej. Mam tę książkę, ocalała i dostała się w moje ręce dziwnym zrządzeniem losu, tak jak list z poczty powstańczej, pisany przez Marka do matki. To na pewno nie to samo, ale to przecież działo się w tej samej Warszawie.
Wśród ilustracji w książce Staroświecki sklep szczególną moją uwagę budzi drzeworyt artysty grafika Tadeusza Cieślewskiego (syna), ur. w 1895 r. w Warszawie, do opowiadania Jadwigi Piaseckiej. Drzeworyt ten przedstawia różne zegary, którym mam ochotę nadać zagadkowe, tajemnicze nazwy, a w głębi fasadę „czekoladowego” sklepu. Tam dostrzegamy - na tle drzwi wejściowych - małą dziewczynkę (?), a na pierwszym planie zatopione w jednym z zegarów sylwetki chłopca i matki (?).
Może dziewczynka to ja, a chłopiec i kobieta to Marek z matką, którzy tu przyszli po czekoladki z mieszkania przy pobliskiej Brackiej?
Może to taki obraz z dzieciństwa, zatopiony w jednej scenie z udziałem osób, których losy później zostaną splecione.
Działo się to kiedyś w jednym mieście, w jednym ludzkim sercu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Duch Święty dopełnia naszą historię

2024-05-20 19:28

Elżbieta Wroczyńska

Msza św. wigilijna uroczystości Zesłania Ducha Świętego

Msza św. wigilijna uroczystości Zesłania Ducha Świętego

W wigilię Zesłania Ducha Świętego Mszy św. w parafii Ducha Świętego we Wrocławiu przewodniczył i homilię wygłosił ks. Dariusz Amrogowicz.

Dyrektor Caritas Archidiecezji Wrocławskiej podkreślał, że Duch Święty jest miłością Ojca i Syna. A ta wzajemna miłość nie jest tylko jakością, choćby nieskończoną, jest Osobą, Bogiem prawdziwym, równym Im.

CZYTAJ DALEJ

Bp Florczyk: Dykasteria ds. Kultury i Edukacji bardzo zainteresowana duszpasterstwem sportu

2024-05-20 12:06

[ TEMATY ]

dykasteria

Karol Porwich/Niedziela

Bp Marian Florczyk

Bp Marian Florczyk

Myślę, że jest to bardzo owocne spotkanie i bardzo się z tego cieszę, że Dykasteria ds. Kultury i Edukacji zainteresowana jest duszpasterstwem sportu - powiedział Vatican News - Radiu Watykańskiemu członek tej dykasterii, pomocniczy biskup kielecki bp Marian Florczyk, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Sportowców, który wziął udział w spotkaniu zorganizowanym przez dykasterię w Rzymie.

Watykańska Dykasteria ds. Kultury i Edukacji zaprosiła przedstawicieli episkopatów świata na spotkanie poświęcone różnorodnym zagadnieniom dotyczącym sportu, w tym duszpasterstwu sportowców. Zastanawiano się, jak usprawnić to duszpasterstwo, jakie kroki w tym zakresie powinna podjąć Dykasteria.

CZYTAJ DALEJ

Krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych: wózek inwalidzki i łóżko to narzędzia ewangelizacji

2024-05-20 20:17

[ TEMATY ]

chory

Rido/fotolia.com

„Wózek inwalidzki czy łóżko są ambonami, z których głoszona jest Ewangelia” - podkreślił ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych, który 20 maja w hałcnowskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Bielsku-Białej przewodniczył Mszy św. dla uczestników pielgrzymki chorych. W święto Matki Bożej Kościoła u stóp Piety hałcnowskiej modliły się osoby zmagające się z chorobami, niepełnosprawnościami oraz ich bliscy i opiekunowie.

Mszy św. przewodniczył krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych. Przy ołtarzu modlili się inni księża diecezjalni, w tym m.in. bielsko-żywiecki duszpasterz chorych ks. Szczepan Kobielus.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję