Szanowna Pani Aleksandro!
Gdy Ojciec Święty Jan Paweł II odchodził do Domu Ojca, jak Polska długa i szeroka płynęliśmy na fali uniesienia, deklarując bycie lepszym. A gdy fala opadła, wpadliśmy w wir codziennych zajęć, zapominając o powziętych zamiarach. Co gorsza, staliśmy się bezsilni wobec eskalacji zła i jadu nienawiści. Największym zagrożeniem dla Polaków stali się sami Polacy. Jeden drugiego, gdyby mógł, utopiłby w przysłowiowej łyżce wody. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność.
Tu rodzi się fundamentalne pytanie: dlaczego tak się dzieje? Czy dlatego, że trudno być lepszym na co dzień? Czy przyczyna tkwi w przewrotnej atrakcyjności grzechu i zła? Czy w słabości natury ludzkiej? Czy w tym, że cechuje nas słomiany zapał? Czy w realiach prozy życia, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć? A może po prostu w tym, że sztuka życia jest najtrudniejsza ze wszystkich sztuk?
Tak czy inaczej, być człowiekiem znaczy czynić dobro - a przynajmniej nikomu nie szkodzić.
Czytelnik z Włocławka
Mam zwyczaj, że corocznie wybieram sobie motto - na dany rok. Nie zawsze trafia do mnie odpowiedni cytat już na początku roku. Czasem dzieje się to po wielu miesiącach, jak to zdarzyło się i tym razem. Dopiero w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, pisząc te słowa, odnalazłam mój „drogowskaz” w książce „Rozmowy z Bogiem. Medytacje na każdy dzień” Francisca F. Carvajala. Oto fragment: „...powołanie chrześcijańskie polega na układaniu wierszy z prozy dnia powszedniego”.
Dlaczego mam pewność, że to właściwy cytat? Nieskromnie powiem, że takie rzeczy się wie, czuje. Bo mam pewne problemy właśnie z tą „prozą dnia codziennego”, a zacytowany fragment jest odpowiedzią na tę potrzebę.
Wydaje mi się, że czasem zadajemy sobie za mało pytań i zbyt rzadko i mało radykalnie szukamy na nie odpowiedzi.
Aleksandra
PS Aleksandra odpowiada na listy również indywidualnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu