Można jechać dalej, ale prawdopodobnie, na pierwszych światłach, gdy ktoś przed nami zahamuje, to będziemy musieli trochę przerwać tę naszą podróż. Gdzie szukać radości? Jak sprawić, żeby zachować skarb radości w swoim sercu?” - na te pytania odpowiada ks. Michał Twarkowski, charyzmatyczny kapłan z Prałatury Opus Dei, biblista, duszpasterz, wychowawca, informatyk.
Znaczenie radości
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
„Dzisiejszym owocem Ducha Świętego, nad którym chcemy troszeczkę się zastanowić, popracować jest radość: po grecku „hara”, po łacinie „gaudium”. Czasem w niektórych słownikach jest zdefiniowana jako uczucie zadowolenia. Oczywiście, nie będę pisał słowników. Wydaje mi się jednak, że ta definicja nie jest zbyt dobra, bo może nie zawsze będziemy zadowoleni z siebie. Mamy żyć tym owocem, właśnie tą radością. Zwykle jest to taki duchowy papierek lakmusowy. Ja zawsze mam takiego dżokera, który mi sprawdza, jak to działa. Zawsze wyjmuję sobie świętego Maksymiliana Marię Kolbego. Czy on żył owocami Ducha Świętego? Wydaje mi się, że tak. Został oczywiście świętym przez to, że został męczennikiem, ale był to święty człowiek. Czy miał uczucie zadowolenia w obozie w Oświęcimiu? Coś mi się wydaje, że nie. W takim razie gdzie szukać właśnie tej radości? I co więcej, jest to ważna rzecz w naszym życiu. W jakiś sposób jest to czujnik tego czy dobrze żyjemy, czy źle żyjemy, taki drobny czujniczek, ale ważny, coś mniej więcej jak kontrolka ABS-u w samochodzie. Można jechać dalej, ale prawdopodobnie na pierwszych światłach, kiedy ktoś przed nami jakoś gwałtownie zahamuje, będziemy musieli trochę przerwać tę naszą podróż”.
Radość z Boga i ze świata
„Niektórzy święci właśnie też wskazywali na to, że radość rodzi się pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Pan Jezus też przedstawia tę radość. Mam nadzieję, że rozumiemy, iż radość chrześcijańska to jest zupełnie inna niż ta radość z reklamy pasty Colgate. Nie troszkę inna, ale zupełnie inna. Natomiast rzeczywiście ta radość też czasem może być przez łzy, w smutku. Pan Jezus o tym właśnie też mówi na ostatniej wieczerzy: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość” i kilka wersetów dalej mówi też właśnie do nas Pan Jezus tak, że „i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”. W takim razie właśnie gdzie szukać tej radości? Jak sprawić, żeby zachować ten skarb radości w swoim wnętrzu, mimo tych różnych okoliczności? Różnie to bywa, ale może czasem otoczenie jest o wiele trudniejsze niż w obozie koncentracyjnym za Maksymiliana Marii Kolbego, bo tam przynajmniej wiadomo było, którzy są dobrzy, a którzy są źli. W naszym życiu każdy z nas musi się jakoś zastanawiać”.
Radość ewangelizowania
Reklama
„Oczywiście to nie jest takie proste, to jest ten biały, oni są czarni, ale właśnie gdzie jest ta właściwa droga? Gdzie jest ta radość? Papież Franciszek w „Ewangelii Gaudium”, właśnie w swojej pierwszej adhortacji programowej, poświęconej radości Ewangelii, mówi tak: „Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość”. Tak nam mówi właśnie o źródle tej radości papież Franciszek. To, że niektóre rzeczy lepiej działają, jak są podłączone do prądu, to pokazuje, że nasze życie też będzie lepiej działało, jeżeli też jest podłączone właśnie do tego źródła radości, kiedy na Panu Bogu chcę oprzeć to uczucie zadowolenia, gdzie chcę się zadowolić. Chciałbym zwrócić uwagę właśnie na to, że przy tym głoszeniu Ewangelii, na co zwracał uwagę też papież Franciszek, nie możemy być smutni i płaczący. O tym też mówił Paweł VI, cytowany przez papieża Franciszka. Konsekwentnie ewangelizator nie powinien mieć cały czas grobowej miny. Odzyskajmy i pogłębiajmy zapał słodką i pełną pociechą. Niech nam towarzyszy radość z ewangelizowania nawet wtedy, kiedy trzeba zasiewać, płacząc. Oby świat współczesny, poszukujący, czy to w trwodze, czy w nadziei przyjmował Ewangelię nie od jej głosicieli smutnych i zniechęconych, nie od niecierpliwych lub bojaźliwych, ale od sług Ewangelii, których życie jaśnieje zapałem od tych, co pierwsi zaczerpnęli swoją radość od Chrystusa”.