Nie tak dawno zakończyło się zgrupowanie naszych piłkarzy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Bilans? W Chicago remis z USA 2:2. W Montrealu z Ekwadorem „powtórka z rozrywki”, czyli to samo
Październikowy wyjazd za ocean był udany. Oczywiście, mam na myśli ocenę PZPN, którego kilkunastu działaczy (jak za starych „dobrych” komunistycznych czasów) towarzyszyło kadrze, oraz selekcjonera Franciszka Smudy. Na pewno był to kolejny odfajkowany etap przygotowań do finałów Euro 2012. Plusem są cztery zdobyte bramki. Minusem cztery stracone. Słowem, równowaga musi być. Kibice czekają natomiast z niecierpliwością na ostatni mecz w tym roku. Będzie nim spotkanie z Wybrzeżem Kości Słoniowej 17 listopada (środa) w Poznaniu. Może nawet doczekamy się wygranej? Nawet gdyby tak się stało, nie zmienia to faktu, że postawa Polaków pozostawia nadal wiele do życzenia.
Mija rok od wyboru na obecnego trenera reprezentacji właśnie popularnego „Franza”. Taka nominacja miała okazać się strzałem w dziesiątkę i była swoistym kompromisem PZPN-u z kibicami. Tymczasem Smuda wydaje się nie spełniać oczekiwań zarówno jednych, jak i drugich, żądnych zwycięstw.
Przypomnijmy. Dwa pierwsze mecze to remis (przegrana z Rumunami 0:1 i wygrana z Kanadyjczykami). Potem był Puchar Króla Tajlandii. Zajęliśmy tam drugie miejsce, przegrywając z Duńczykami (1:3) i pokonując Tajlandię (3:1) oraz Singapur (6:1). Błyszczeli wtedy Robert Lewandowski i Patryk Małecki. Następnie wygraliśmy z Bułgarami 2:0, by przed mundialem zremisować bezbramkowo z Finami i Serbią, a także sromotnie przegrać z Hiszpanami 0:6. Co było dalej? Hm… Przegrana z Kamerunem 0:3, remis z Ukrainą 1:1 i porażka z Australią 1:2 (bieżące informacje i komentarze nt. naszej reprezentacji znajdują się na stronach: www.kadra.pl; www.reprezentacja.com.pl; www.bialoczerwoni.com.pl).
Wracając zaś do zgrupowania reprezentacji Polski za oceanem, to zdaniem wielu komentatorów, nie miało ono większego… sensu. Wydaje się bowiem, że jako współorganizator mistrzostw Europy mamy wręcz OBOWIĄZEK rozgrywać jak największą liczbę meczów u siebie. Stadiony przecież już są. Na pewno nie przynoszą nam one wstydu. Nasi powinni oswajać się z atmosferą polskich aren Euro 2012 przy kilkudziesięciotysięcznej publice, a nie przy… siedmiuset widzach, jak to było w ostatnim meczu z Ekwadorem.
Kiedy zaczniemy wygrywać? Mam nadzieję, że przynajmniej na mistrzostwach. Ale tak na poważnie, to nie wiadomo. Drużyna jest w budowie. Kiedy wydaje się, że jakaś jej część już nieźle funkcjonuje, to nagle okazuje się, że kontuzja eliminuje z gry kluczowego piłkarza (patrz przykład Sebastiana Boenischa). Nieźle funkcjonuje środek pola. Tam jednym z lepszych jest Jakub Błaszczykowski (na zdjęciu, zaraz za Podolskim; jego i innych rodaków możemy częściej widywać na boisku za sprawą Eurosportu 2 i transmisji meczów Bundesligi). Nie możemy też narzekać na bramkarzy. Bez wątpienia poprawy wymaga gra obronna i skuteczność w ataku.
Franciszek Smuda ma twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony presja PZPN-u, a z drugiej nadzieje kibiców sprawiają, że zarówno on, jak i wybrani przez niego piłkarze nie znajdują się w komfortowej sytuacji. Nie mamy na koncie spektakularnych zwycięstw. W końcu jednak przyjdzie na nie czas.
John Singleton Copley, "Wniebowstąpienie Chrystusa"/commons.wikimedia.org
Przypisywana Homerowi „Odyseja” powstała w VIII w. przed Chr. Łukasz pisał kilkadziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa. Homer w swoim geniuszu fabułę poematu zakuł w kształty heksametru. Ewangelista z Antiochii pisał wyszukaną nieco, aczkolwiek zrozumiałą prozą. „Odyseja” składa się z dwudziestu czterech części, dzieło Łukasza natomiast podzielone zostało na dwadzieścia cztery rozdziały. Ta ostatnia zbieżność to oczywiście zwykły przypadek. Nie wiadomo jednak, czy przypadkiem jest również i to, iż Łukaszowa Ewangelia rozpoczyna się i kończy w świątyni jerozolimskiej.
Podobnie jak wędrówka mitycznego Odyseusza rozpoczyna się i kończy na Itace. Homer sięgnął po znany później w literaturze greckiej motyw wędrówki cyklicznej. Akcja narracji rozpoczyna się w tym samym miejscu, w którym się kończy, jednak w toku narracji mają miejsce wydarzenia, które całkowicie odmieniają sytuację początkową. Pierwsza scena dzieła Łukasza to modlitwa Zachariasza w świątyni, podczas której otrzymuje on zapowiedź narodzin poprzednika Chrystusa. Ostatnia scena Ewangelii to modlitwa uczniów Chrystusa, również w świątyni, już po Jego zmartwychwstaniu: „z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni wielbiąc i błogosławiąc Boga” (Łk 24,52-53).
Czterdzieści dni po Niedzieli Zmartwychwstania Chrystusa Kościół
katolicki świętuje uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Jest to
pamiątka triumfalnego powrotu Pana Jezusa do nieba, skąd przyszedł
na ziemię dla naszego zbawienia przyjmując naturę ludzką.
Św. Łukasz pozostawił w Dziejach Apostolskich następującą
relację o tym wydarzeniu: "Po tych słowach [Pan Jezus] uniósł się
w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie
wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich
dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: ´Mężowie z Galilei, dlaczego
stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba,
przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba´. Wtedy
wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy,
w odległości drogi szabatowej" (Dz 1, 9-12). Na podstawie tego fragmentu
wiemy dokładnie, że miejscem Wniebowstąpienia Chrystusa była Góra
Oliwna. Właśnie na tej samej górze rozpoczęła się wcześniej męka
Pana Jezusa. Wtedy Chrystus cierpiał i przygotowywał się do śmierci
na krzyżu, teraz okazał swoją chwałę jako Bóg. Na miejscu Wniebowstąpienia
w 378 r. wybudowano kościół z otwartym dachem, aby upamiętnić unoszenie
się Chrystusa do nieba. W 1530 r. kościół ten został zamieniony na
meczet muzułmański i taki stan utrzymuje się do dnia dzisiejszego.
Mahometanie jednak pozwalają katolikom w uroczystość Wniebowstąpienia
Pańskiego na odprawienie tam Mszy św.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.