Reklama

Aspekty

Przed inauguracją

W październiku oficjalnie rozpoczną naukę w seminarium. Teraz uczestniczą w Łagowie w kursie integracyjno-przygotowawczym, czyli mówiąc potocznie, w obozie integracyjnym dla przyszłych kleryków

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kandydatom do seminarium towarzyszą wychowawca ks. Radosław Gabrysz, ojciec duchowny ks. Artur Adamczak, diakon i dwaj klerycy. Kurs rozpoczęło sześciu mężczyzn, jeden dojechał w trakcie, a jeszcze jeden dołączy już w październiku. Co ciekawe – tylko jeden z tegorocznych kandydatów do seminarium jest świeżo po maturze.

Wiele wątków

Po co w ogóle jest taki obóz, skoro przyszli klerycy już niedługo i tak zamieszkają w jednym domu? – Myślę, że ważna jest integracja, bo dzięki niej widać, że droga powołania jest zawsze we wspólnocie. Że to nie jest droga pustelnicza czy indywidualistyczna – mówi ks. Radosław Gabrysz. – Pobyt tutaj jest szerokopasmowy. Razem zmywają, razem się modlą, razem chodzą nad jezioro. Jednocześnie uczą się rzeczy dzisiaj trochę niemodnych – pojawia się dyscyplina, słuchanie, prowadzenie. A do tego dochodzi odpowiedź na to, co przyniosła nam nasza epoka – pojawia się wątek wprowadzenia w chrześcijaństwo. Może się okazać, że ci ludzie z różnych stron wzięci niekoniecznie są na takim samym poziomie zaangażowania religijnego i wiedzy religijnej. Byłoby niezręcznie, gdyby ktoś, kto kandyduje do tego, żeby zaraz stać się alumnem, nie znał pewnych podstawowych rzeczy związanych z katechizmem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

We wprowadzeniu w życie seminaryjne pomagają poszczególne punkty dnia, wśród nich lektura duchowa. – Zwykle się wybiera lekturę trochę z humorem, na temat kogoś, kto został księdzem i przeżywał różne perturbacje. To jest taka próba pokazania, że święty, o którym jest dana książka, też miał problemy i swoją codzienność, z którą musiał się zmierzyć. Bardzo lubię ten punkt dnia i zdarza się, że kiedy czytam klerykom na głos, komentuję na bieżąco. To taka szkoła słuchania, bo dzisiaj wielu ludzi tego nie potrafi – tłumaczy ks. Gabrysz.

Nie są z tym sami

Od strony duchowej mężczyznami opiekuje się ks. Artur Adamczak. – Moją rolą jest wprowadzenie ich w życie duchowe, w temat modlitwy. Osobiście niejednokrotnie przeżywałem ćwiczenia ignacjańskie i tutaj też chciałbym je przeprowadzić. Takie rekolekcje to pięć dni w ciszy w oparciu o ćwiczenia duchowe św. Ignacego. Posługuję też w konfesjonale, troszczę się o aspekt liturgiczny i modlitewny. Staramy się już tutaj wprowadzać stałe elementy życia seminaryjnego, życia kapłańskiego i tak to wszystko dozować, żeby tych młodych nie zamęczyć, a jednocześnie pomóc im w to wejść – opowiada. W seminarium normalną sprawą są rozmowy w cztery oczy z ojcem duchownym. To taki czas na przyjrzenie się różnym radościom i problemom. Jak podkreśla ks. Adamczak: – Ćwiczenia ignacjańskie zakładają, że oprócz indywidualnej modlitwy, medytacji, rozważania Bożego Słowa i słuchania konferencji, każdego dnia jest rozmowa o tym, co przeżywają. Ale oprócz tego staram się przy innych okazjach poświęcać czas na indywidualną rozmowę z nimi. Jest ich niewielu, więc nie jest to trudne. Rozmawia się o różnych rzeczach, o początkach powołania, kwestiach emocjonalnych, czasami o decyzjach. Wszystko oczywiście w wolności, ale chodzi o to, żeby mieli poczucie bezpieczeństwa, że nie zostają z tym wszystkim sami.

Reklama

To dobry czas

Nowi mogą liczyć na pomoc starszych kolegów. – Przyjeżdżamy tu, żeby dzielić się swoim doświadczeniem przeżywania seminarium, bycia klerykiem. Wiadomo, że na początku drogi seminaryjnej jest trudno, bo to jest zupełnie nowe życie. I pewnie łatwiej jest złapać kierunek w odniesieniu do innego kleryka, niż patrząc tylko na księży, którzy seminarium dawno mają za sobą. Nasza rola to pokazanie, jak żyjemy na co dzień i dzielenie się doświadczeniem wiary, modlitwy. Praktycznie cały czas jesteśmy razem. Dzięki temu kiedy już przyjadą do Paradyża, będą kogoś znali, nie zaczną zupełnie od zera – wyjaśnia kl. Bartek Warwarko. Kurs integracyjny to wyjątkowe przeżycie, które wspomina się nawet po wielu latach. – Kiedy wspominam mój obóz integracyjny, myślę, że był to dobry czas. Choć wagę tego odkryłem dopiero później, kiedy wróciłem do swoich notatek, kiedy przypomniałem sobie, na jakie rzeczy zwracaliśmy uwagę – mówi kl. Bartek. – Wtedy zobaczyłem, że była we mnie taka gorliwość pierwotna – a podczas obozu w ogóle tego nie zauważałem, bo wydawało mi się to normalne zwyczajne. Z perspektywy czasu zobaczyłem, że dokonała się taka esencjalizacja. To cieszy, dowodzi rozwoju.

Reklama

Czy starszy kolega może mieć jakąś dobrą radę dla nowicjuszy? – Dzisiaj powiedziałbym uczestnikom obozu, że po owocach poznają ten czas. I radziłbym, żeby tego nie zmarnowali, żeby dali się prowadzić. To też dobry czas na integrację, poznanie się w sytuacjach, kiedy jeszcze nie ma napięć, które czasami się rodzą w relacjach seminaryjnych. Tu wszyscy mamy te same zajęcia, obowiązki, odpowiedzialność, więc jest łatwiej – stwierdza kl. Bartek. – Na pewno nowością jest dla nich to, że muszą dzielić się swoim powołaniem, mówić o nim. Bo w życiu świeckim traktuje się to jako coś intymnego, nie opowiada się zwykle głośno o takich sprawach, rozważa się je w sercu. A tutaj od razu się opowiada – w sumie obcym ludziom – jak odkryło się swoją drogę powołania, jak pokonywało się przeszkody. To jest takie przygotowanie, bo jeśli zostaniemy księżmi, będziemy musieli takie świadectwo dawać i to różnym osobom.

Nie dało się zagłuszyć

Pójście za powołaniem nie zawsze jest oczywistością, często towarzyszy temu wewnętrzna walka. Jak opowiada Mateusz Dąbrowski z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sulechowie: – Czułem, że Pan Bóg mnie powołuje, ale skupiałem się bardziej na tym, czego ja sam pragnę. Bo chciałem mieć żonę i dzieci. Więc pomyślałem, że jeśli pójdę na świeckie studia, to zagłuszę jakoś głos Pana Boga. Wybrałem historię na Uniwersytecie Zielonogórskim. Jednak wołanie Boga było coraz głośniejsze. Po trzech miesiącach zostawiłem studia i poszedłem do pracy. Już wtedy postanowiłem, że od nowego roku akademickiego pójdę do seminarium.

Reklama

Takie historie nie są rzadkością, bo nawet jeśli myśl o kapłaństwie pojawia się wcześnie, życie robi swoje. – Właściwie ten głos Boży słyszałem od małego dziecka, raz silniej, raz słabiej. I co ciekawe jako mały chłopczyk nie miałem problemu z tą myślą, żeby poświęcić się Panu Bogu – chodziłem z taką dziecięcą Biblią i mówiłem: – Mamo, mamo, ja będę księdzem. Ale później, kiedy wchodziłem w dorosły świat, utrwalił się we mnie pewien schemat: Jak można żyć bez żony i dzieci? Więc walczyłem. Ale powołanie nie zniknęło. Nie dało się zagłuszyć. I w pewnym momencie na modlitwie powiedziałem w najprostszych słowach: „Panie Boże, jeśli Ty chcesz, żebym był księdzem, to ja też to zaakceptuję, a Ty mi pomóż” – mówi Mateusz.

Nareszcie

Jeszcze dłużej walczył ze sobą Piotr Krzyżanowski z parafii św. Michała Archanioła w Świebodzinie. – Moja droga do seminarium trwała trzy lata. Po maturze poszedłem do pracy, a jednocześnie studiowałem zaocznie logistykę w Poznaniu. Do Kościoła zbliżyłem się bardziej siedem lat temu, służyłem jako lektor. Poznałem różnych księży, więc wiedziałem mniej więcej, jak wygląda ich życie. Niecałe pół roku przed maturą zaczęło mnie dręczyć pytanie, co dalej. Pytałem o to Matkę Bożą na Jasnej Górze. Żadnej odpowiedzi wprost nie otrzymałem, ale różne osoby zaczęły mnie zagadywać o to seminarium. I decyzja o pójściu nawet padła – gorzej było z wykonaniem. Nie potrafiłem wyjść z łódki i pójść po wodzie. Po prostu nie umiałem Bogu zaufać. Minął rok i znów się zastanawiałem, i znów powiedziałem sobie, że idę, i znowu nie zrobiłem tego kroku. Wymyśliłem sobie, że skoro tyle już poświęciłem studiom, to powinienem dotrwać chociaż do licencjatu. I jednocześnie wiedziałem, że po licencjacie skończą się te wymówki. Ostatecznie minął kolejny rok, znowu nadeszły wakacje, ja znowu walczyłem i nagle kolega, który zmagał się z powołaniem jeszcze dłużej niż ja, powiedział, że idzie do seminarium. Wtedy uświadomiłem sobie, że stoję w miejscu. I zacząłem załatwiać potrzebne dokumenty. Mój proboszcz powiedział: – Nareszcie.

2015-09-10 09:53

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Klerycy włocławskiego seminarium w akcji #hot16challenge2

[ TEMATY ]

klerycy

youtube.com

Alumni Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku wzięli udział w #hot16challenge2 i nagrali swój kawałek biorąc udział w ogólnopolskiej akcji. Odpowiedzieli w ten sposób na nominację kleryków z seminarium Misjonarzy Świętej Rodziny w Kazimierzu Biskupim.

„Nadajemy prosto z serca seminarium włocławskiego, tego które dało światu kardynała Wyszyńskiego” – zaczynają rapować klerycy z Włocławka. „Zadasz sobie to pytanie, dokąd prowadzi ta droga? My po prostu, tu na bicie chcemy wielbić Pana Boga. (…) Dzięki Bogu mamy wszystko, całą radość i nadzieję, nawet, kiedy wokół burza, a na dworze wicher wieje. Pokładamy ufność swoją w naszym Zbawicielu, Panu, On każdego z nas powołał do spełnienia swego planu” – kontynuują klerycy i wykorzystują tę formę przekazu do akcji powołaniowej: „Bóg ci mówi gdzieś po cichu, wstąp w seminaryjne bramy, my nie mamy nic przeciwko i serdecznie zapraszamy”.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję