Reklama

Wiara

Sztuka dotknięta wiarą

Tu po raz pierwszy zobaczyłam dom, przed którym na słupkach przy bramie wjazdowej i furtce znajdują się figurki św. Michała Archanioła z Gargano.

Niedziela Ogólnopolska 20/2022, str. 20-21

[ TEMATY ]

sztuka

wiara

Karol Sudor

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dalej jest jeszcze ciekawiej: w ogrodzie przy ul. Akacjowej w Bolechowicach wśród kwiatów i krzewów tu i ówdzie stoją figurki Matki Bożej, a w starym sadzie owocowym na drzewach umieszczone są wizerunki Maryi.

Malarka

A to dopiero przedsmak tego, co można zobaczyć w domu, w którym z rodziną żyje malarka Maria Bieńkowska-Kopczyńska „Pestka”. Ściany poszczególnych pomieszczeń ozdabiają piękne wyobrażenia aniołów. Dzieła sztuki malarskiej i ceramicznej tworzą niespotykaną atmosferę tego miejsca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W tej artystycznej przestrzeni żyje absolwentka ASP w Krakowie, malująca przez wiele lat pejzaże, martwe natury, kwiaty, ptaki. Jej droga do twórczości sakralnej była długa i kręta. Przełom nastąpił u św. Michała w Gargano. Pani Maria, żona i matka dwóch dorosłych synów, wspomina: – Przestałam wierzyć, gdy byłam nastolatką. Z prostej wiary dziecka przeszłam w świadome odrzucenie Boga. To było wewnętrzne przeżycie. Pamiętam moje osamotnienie, kiedy uczyłam się w liceum plastycznym w Kielcach, ale już wtedy nie ukrywałam, że jestem osobą niewierzącą. Wszyscy to akceptowali, nikt nie próbował ze mną na ten temat rozmawiać. Szukałam takich ludzi, z którymi czułam się bezpiecznie. Mąż też nie był blisko Kościoła, więc szybko zaakceptował moje wybory. Byłam wręcz dumna z mojego ateizmu, ale moje życie było pełne cierpienia, udręki, lęku i bólu...

W drodze do Gargano

Reklama

W 2001 r. zgodziłam się, na prośbę koleżanki, pojechać na pielgrzymkę do Włoch. Pomyślałam, że kiedy pielgrzymi będą się modlić, ja będę podziwiać piękno włoskiej sztuki. Gdy koleżanka, której miałam towarzyszyć, zrezygnowała z wyjazdu, chciałam komuś podarować moje w całości opłacone miejsce, ale nikt nie chciał skorzystać. W końcu uznałam, że jest mi wszystko jedno. W autobusie zajęłam wskazane miejsce i od razu znalazłam się pod opieką św. Michała Archanioła. Obok mnie jechała rycerka Michała Archanioła, za nami – jego czcicielki, przede mną kobieta, która się urodziła w dniu św. Michała Archanioła, a fotel dalej – państwo Aniołowie. Ta rycerka stwierdziła, że jak ona jedzie na pielgrzymkę, to zawsze jakiś ateista się nawraca.

W Rzymie chciałam się odłączyć od pielgrzymów, ale zrezygnowałam. Na Moście Anioła poczułam wewnętrzny spokój. Pojechaliśmy do Ojca Pio. Tam zaczęłam płakać. I nie mogłam skończyć. Szukałam księdza, chciałam z nim porozmawiać, ale żadnego nie znalazłam. Teraz wiem, jak bardzo kapłani są nam potrzebni, jak należy ich chronić. Oni są naszą furtką do nieba...

W drodze do Gargano nie przestawałam płakać. Rano spotkałam księdza. Zachęcił mnie, abym przyjęła Komunię św. Wtedy się przyznałam, że nie byłam u spowiedzi 40 lat. Zaproponował spotkanie o 15. Dziś wiem, że to jest Godzina Miłosierdzia. Spotkany w kaplicy pojednania kapłan poprosił, abym się przygotowała do spowiedzi, ale nie wiedziałam, jak to zrobić. Miałam jednak świadomość, że nie mogę stamtąd odejść.

Odcięcie i przebaczenie

Gdy czekałam na godz. 15, spotkałam panie, z którymi jechałam w autobusie. Ubrane w białe bluzki wyglądały jak anioły. Opowiedziałam im o sobie. Odmówiły nade mną egzorcyzm Michała Archanioła, dały mi wielki krzyż św. Benedykta i obrazek Matki Bożej. Stwierdziły, że ksiądz, który mnie będzie spowiadał, na pewno sobie poradzi. Zapewniły o modlitwie.

Reklama

W przygotowaniach do spowiedzi przyszedł mi z pomocą Duch Święty. Uświadomiłam sobie, że najgorsze, co zrobiłam, to że odebrałam sobie Boga i że Bogu odebrałam siebie. Napisałam list do Pana Boga, w którym przeprosiłam Go za wszystkie moje odejścia, za niewiarę, za nieszanowanie własnego życia, za to, że uważałam, iż jestem panią życia i śmierci. Ksiądz zachęcił mnie, abym przypomniała sobie zranienia, których doświadczyłam. Nie wiedziałam, że spowiedź to nie tylko wyznanie grzechów, że to jest łaska uzdrawiająca duszę. Już zrozumiałam, że nie mogę żyć bez przebaczenia, że jego brak jest tak obciążający. Bo jeśli nie ma sakramentu pokuty, tego odcięcia się i przebaczenia, to człowiek pozostaje w nieustającym smutku, lęku, w chęci odwetu za krzywdy...

Po rozgrzeszeniu poczułam, że wszystko ze mnie spłynęło, że jestem osobą wolną. Później doświadczyłam uzdrowienia moich lęków, fobii. A wcześniej panicznie bałam się węży, cierpiałam na potworne migreny. To wszystko minęło. Poczułam, że całe moje życie bez Boga zostało wymazane tak, jak się wymazuje rysunek gumką. To jest siła sakramentu pokuty. Na drugi dzień pojechaliśmy do Lanciano, gdzie miał miejsce największy cud eucharystyczny. Tam przyjęłam Komunię św.

Nowe życie

Do domu wróciłam odmieniona, otwarta na ludzi, pełna radości. Przez pierwszy rok po nawróceniu przede wszystkim czytałam Pismo Święte i książki na temat wiary. Chciałam poznać Boga. Zaczęłam codziennie chodzić do kościoła, czytam Ewangelię, w której wciąż odnajduję coś nowego.

Reklama

Pyta Pani, jak rodzina i przyjaciele zareagowali na moje nawrócenie. Z reguły pozytywnie. Najpierw opowiedziałam o moim nawróceniu mężowi i synom, którzy chodzili do kościoła, byli ochrzczeni, bo babcie tego dopilnowały. Ale mąż nie chodził. Ponieważ chciałam przyjmować Komunię św., a my mieliśmy tylko ślub cywilny, żyliśmy w osobnych pokojach. Mąż zaczął chodzić ze mną do kościoła – mówił, że chyba jest jedyną osobą niewierzącą, ale praktykującą. Ten stan trwał kilka lat. Było jednak coraz ciężej. Mąż poczuł się odrzucony, zaczął chorować na serce, przeżywał ogromny kryzys. To osobna historia, ale powiem tylko, że Bóg tak nas poprowadził, iż sakrament małżeństwa przyjęliśmy w Kanie Galilejskiej.

Inna twórczość

W Gargano zostały też zainicjowane zmiany w mojej twórczości. Podczas spowiedzi kapłan zapytał mnie, czy już namalowałam Jezusa. Zdziwiło mnie to pytanie, przecież byłam ateistką. Uważam, że nie można namalować Jezusa, jeżeli nie dozna się wewnętrznego uzdrowienia, bo wtedy maluje się własne cierpienie. Człowiek musi być wolny od siebie, żeby malować Chrystusa, żeby to On mógł przemówić, żeby obraz emanował Jego siłą, a nie moim wyobrażeniem.

Po raz pierwszy namalowałam Chrystusa 7 lat po nawróceniu. Zauważyłam wtedy, że nie mam w domu żadnego świętego obrazu. Ten wizerunek Pana Jezusa wisi w moim pokoju. Zaczęłam malować anioły. Sama byłam zaskoczona tymi nowymi pracami. Wcześniej moje malarstwo było takie drapieżne, męskie, a tu raptem zaczęły powstawać anielskie obrazy... Wróciłam do twórczości, ale już nigdy nie namalowałam obrazu tylko dla samego malowania. Zawsze była, zawsze jest jakaś motywacja, zawsze coś wynika z czegoś.

Dziś już wiem, że od Boga odchodzi się nie przez intelekt, tylko przez zranienia, a wraca się przez przebaczenie. Nie ma innej drogi.

2022-05-11 07:24

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ars longa, vita brevis

Z Bogdanem Czesakiem, konserwatorem dzieł sztuki, na temat sztuki sepulkralnej, rozmawia ks. Tomasz Zmarzły

KS. TOMASZ ZMARZŁY: – Miesiąc listopad to szczególny czas zadumy nad przemijalnością. Skąd u Pana takie zainteresowanie sztuką związaną z kultem zmarłych?
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: tak lekceważącego stosunku do Kościoła nie spotkałem w żadnym cywilizowanym kraju

2025-04-20 22:11

[ TEMATY ]

katecheza

Abp Adrian Galbas

religia w szkołach

Episkopat News

Ubolewam nad klimatem dyskusji o religii w szkole; tak lekceważącego stosunku do Kościoła nie spotkałem w żadnym cywilizowanym kraju - powiedział PAP metropolita warszawski abp Adrian Galbas. Dodał, że lekceważeni czują się nie tylko biskupi, ale też nauczyciele religii, rodzice i uczniowie.

Zapytany, czy widzi jeszcze szansę na porozumienie pomiędzy Konferencją Episkopatu Polski a Ministerstwem Edukacji Narodowej w kwestii organizacji lekcji religii w szkole abp. Galbas podkreślił, że chrześcijanin zawsze ma nadzieję.
CZYTAJ DALEJ

Jak wyglądały ostatnie godziny Papieża Franciszka?

2025-04-22 13:07

[ TEMATY ]

śmierć Franciszka

Włodzimierz Rędzioch

Gestem podniesionej ręki rankiem w Poniedziałek Wielkanocny Papież Franciszek pożegnał się ze swym osobistym asystentem medycznym, potem zapadł w śpiączkę i odszedł. Nie cierpiał – relacjonują osoby, które były do ostatnich chwil przy Franciszku w momencie jego śmierci. Wcześniej dziękował za powrót na Plac Świętego Piotra.

Wśród ostatnich słów Ojca Świętego znalazło się podziękowanie dla osobistego asystenta medycznego, Massimiliano Strappettiego, za to, że zachęcił go do odbycia ostatniego przejazdu papamobile, w niedzielę, po błogosławieństwie Urbi et Orbi. „Dziękuję, że zabrałeś mnie z powrotem na Plac” – powiedział Franciszek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję