Intensywna Terapia. To tutaj codziennie rodziny modlą się o cud. Personel widząc, że postępuje agonia, często skrycie modli się o spokojną śmierć dla swojego pacjenta. Kiedy na monitorze pojawia się prosta linia, jest to dramat nas wszystkich. Ale to właśnie tutaj często dzieją się cuda, o których nie piszą gazety i nie mówią media. Każdy dzień pacjenta w sepsie jest traktowany jak cud. Każde odwiedziny mogą być potencjalnie ostatnimi. Każda wizyta kapłana jest traktowana jako przygotowanie, a każda przyjęta Komunia św., może być tą ostatnią. Wychodząc rano do pracy nie myślisz, czy z niej wrócisz. Widząc męża, dziecko, rodzeństwo czy rodziców na niedzielnym obiedzie, nie zakładasz, że widzisz ich ostatni raz. A nasi pacjenci na intensywnej?
– Wie siostra, co? Ja ostatni raz jabłko jadłam 4 miesiące temu. Jeszcze w domu. Nie pamiętam, jak smakuje jabłko. I tak czekam na córeczkę, żeby już przyszła z tym jabłkiem… Córka nie przyszła. Zapomniała? Na pewno nie… Pewnie coś jej „wypadło”. Przyszła po tygodniu. Zabrać rzeczy mamy i akt zgonu. Ale nie martwisz się, bo kapłan zdążył z sakramentem chorych – czy to nie jest cud? Dla ciebie jest. Bo zdążyłaś. Zrobiłaś, co mogłaś, nawet miałaś chwilkę w myślach poprosić Boga o miłosierdzie dla swojej pacjentki i może… o jabłko po drugiej stronie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
14 lutego. Zakochani świętują. W Oddziale Intensywnej Terapii też świętujemy. Wybiła 13. Przyjechał mąż do pacjentki. Całował ją, przytulał, mówił jej w kółko, jak ją kocha. Jaki to był piękny widok. I patrzył na nią takim głębokim wzrokiem. I prosił, żeby ona też na niego spojrzała. Pewnie w taki dzień nie byłoby to nic dziwnego. Taki widok by nas nie zaskoczył, gdyby nie to, że mąż tej pacjentki miał 93 lata i właśnie żegnał się z żoną, która odeszła w jego ramionach. Kiedy lekarz poinformował go, że nastąpił zgon, starszy pan podziękował i wyjął ciemny, wytarty od modlitw różaniec. Taki sam pacjentka miała w swojej kosmetyczce. – To prezent. Na pierwszą rocznicę ślubu kupiliśmy sobie. Całe życie, co wieczór klękaliśmy i razem modliliśmy się na nich.
I powiesz mi, że to nie jest cud? To co widziałaś i co słyszałaś przed chwilą? Pewnie się modlisz codziennie. A jak nie codziennie, to jak coś trzeba „załatwić”. Wtedy często prosisz Boga o pomoc, Matkę Boską też prosisz, bo za Jej pośrednictwem do Pana Boga pewnie szybciej modlitwa dotrze. Do Jana Pawła czasami też westchniesz.
– Siostro, do kogo się pomodlić, żeby mama otworzyła oczy? Nie wiem już, nie mam pomysłu. Żeby już wstała z tego łóżka, żeby poszła z nami do domu. Podajesz obrazek. Święty Józef. Córka patrzy na ciebie. Jeszcze nie rozumie. Odwraca obrazek i czyta wers: Patronie umierających… Zrozumiała. Płacze. Ale dlaczego? Święty Józef tak pięknie umierał. Z Jezusem i Maryją. I skąd ten obrazek za łóżkiem mamy? Czy to nie jest cud?
Wychodzisz z pracy. Zamykasz szklane drzwi, zdejmujesz fartuch, dokładnie zmywasz resztki makijażu, podpuchnięte oczy przecierasz zimną wodą. Wsiadasz do samochodu, jedziesz do domu. Otwierasz drzwi – wita cię uśmiech męża i krzyk radości syna. Siadasz w fotelu, pijesz herbatę.
– Jak ci minął dzień? – pyta zatroskany mąż. Uśmiechasz się. Sama w duchu, bo wiesz, że masz to szczęście doświadczać cudu każdego dnia w pracy. Dotykasz śmierci, która jest krokiem do świętości. Nikt nie zrozumie tego, co widzisz, co czujesz i jak walczysz. Ale odkąd pracujesz na Oddziale Intensywnej Terapii, to wiesz, że cuda są wszędzie. Każdego dnia. I masz to szczęście zjeść jabłko w domu, z bliskimi. Dobrze, że pamiętasz jak smakuje jabłko. Czy to nie jest twój codzienny cud?