Powołanie ks. Zdzisława Kruczka rodziło się w Futomie, w której przyszedł na świat. Już jako ministrant myślał o kapłaństwie, ale raczej diecezjalnym. Bóg jednak tak pokierował jego krokami, że ukończył Niższe Seminarium Duchowne Księży Michalitów w Miejscu Piastowym, a po maturze zasilił ich szeregi. Formację seminaryjną odbywał w przemyskim WSD ze względu na trudne warunki lokalowe w seminarium michalickim. Po złożeniu ślubów wieczystych w zgromadzeniu, przyjął święcenia kapłańskie w maju 1973 r. Tegoroczne lato było więc okazją do jubileuszowego spotkania z rocznikowymi kolegami. Dużo czasu spędził u zamieszkałej w Rzeszowie dość licznej rodziny.
***
Swoją kapłańską posługę ks. Zdzisław rozpoczął w Warszawie. W 1976 r. wyjechał do Australii, aby tam rozpocząć posługę misyjną. Obecnie blisko 400 jego współbraci pracuje w 15
krajach świata: w obu Amerykach, Australii, Europie i Azji. Po roku kursu językowego ks. Kruczek wyjechał do Papui Nowej Gwinei, dawnej kolonii australijskiej. Przez pierwsze lata
mieszkał u Księży Werbistów, pracując na jednej z misyjnych parafii, mającej 8 kościołów dojazdowych. Placówkę michalicką udało mu się formalnie utworzyć dopiero na początku lat
90.
Papuę Nową Gwineę zamieszkuje 33% katolików, spośród ogółu 4,5 mln ludności. „To bardzo mili, gościnni ludzie. Chcieliby jednak, żeby dostosować się do ich wierzeń, przekonań. Niby są otwarci
na chrześcijańskie wartości, ale chcieliby je «przemieszać» ze swoimi. Tradycyjnych wierzeń plemiennych, animistycznych nie wyrugujemy u Gwinejczyków przez sam fakt chrztu
- opowiada Misjonarz. - Taki proces musi trwać całe pokolenia. Ich religijność domaga się rewanżu pięknym za nadobne, a chrześcijaństwo głosi miłość bliźniego, przebaczenie.
Spowiada się, przyjmuje Komunię św., chrzci dzieci, ale gdy trzeba pognębić wroga - jest pierwszy. Niedawno młody chłopak zamordował napotkanego mężczyznę z innego klanu, o którym
wiedział, że ten ponad 20 lat temu zabił jego ojca. Rodzina była chrześcijańska, ale pielęgnowała przekonanie, że trzeba pomścić śmierć ojca, a wówczas jego duch będzie błogosławił”.
Gwinejska rodzina posiada wiele dzieci, z których jednak dużo umiera. Jeśli rodzą się same córki, to ojciec rozpacza. Przynajmniej jeden potomek powinien być płci męskiej. Niby mężczyzna
w tej kulturze stoi wyżej, ale tak naprawdę kobieta ma swoją wartość za sprawą macierzyństwa. Ożenek nie jest sprawą prywatną jednej osoby, lecz całego klanu. Kobieta staje się własnością
klanu męża, podobnie jak dzieci.
Ze względu na deszczowy klimat terenów górskich, które obecnie zamieszkuje ks. Kruczek, prace polowe muszą być tak rozpoczynane, aby zdążyć przed deszczem. Występują tam dwie pory roku: deszczowa
i mniej deszczowa. Jest bardzo ciepło, choć w górach „tylko” + 25-27o. Przymrozek jest bardzo rzadko i oznacza klęskę żywiołową. Przeszło 90% ludności to mieszkańcy
wiosek żyjący z rolnictwa. Ale wszyscy marzą o życiu w mieście, nie znając tamtejszych problemów społecznych. Nie mają świadomości, że w mieście za prąd,
telefon trzeba zapłacić. Na wsi najbardziej popłatnym towarem jest trzoda chlewna, dzięki której można wykupić pannę młodą albo spłacić długi.
Mentalność Gwinejczyków sprawia, że zawsze mają czas i nigdy się nie spieszą. Szczególnie negatywnie odbija się to w pracy urzędów, szpitali, szkół. Tubylcy, nawet wykształceni,
pozostają ludźmi buszu, nie przyzwyczajonymi do solidności, dyscypliny. Gdy nie ma pogody, zaczynają dzień o 11.00, nie licząc się z harmonogramem.
***
Papua Nowa Gwinea jest podzielona na 13 diecezji, którymi zarządza 1/3 miejscowych biskupów i 2/3 Europejczyków. Wydaje się, iż jest dużo powołań, ale niewielu dochodzi do kapłaństwa. Są tam
4 seminaria wyższe i 3 niższe. Ponieważ pierwsze powołania wykształcili misjonarze, ideał kapłaństwa diecezjalnego jest słabszy. Od 10 lat ks. Zdzisław Kruczek nie pracuje w parafii.
Zajmuje się organizacją struktur zgromadzenia jako przełożony wspólnoty w diecezji Mount Hagen i formacją kandydatów jako mistrz postulatu. Oprócz tego redaguje rocznik Michael CSMA
o objętości 100-150 stron, a także wykłada w seminarium historię Kościoła i chrześcijaństwo w Melanezji. Trochę publikuje. 60-tysięczne Mount Hagen
to dość duże jak na Gwinneę miasto, w którym toczy się cywilizowane życie. To właśnie tam rozpoczynali pracę przed 60 laty pierwsi polscy misjonarze. „Utrzymanie domu zakonnego nie jest
sprawa prostą - twierdzi ks. Zdzisław. - Sam jakoś bym dał radę, ale muszę utrzymać jeszcze dwóch postulantów i gosposię”. Dlatego zawsze podczas urlopu stara się pozyskać
jakieś fundusze w bogatszych krajach.
Zapytany o to, jak długo pozostanie jeszcze na misjach, ks. Zdzisław odpowiada, iż dotąd, dopóki będzie mógł coś z siebie dawać innym. „Tam naprawdę jest jeszcze tyle pracy,
że człowiek ciągle czuje się potrzebny” - dodaje z uśmiechem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu