Reklama

Wiara

O. Michał Legan: Pod krzyżem na Giewoncie narodziłem się na nowo

O. Michał Legan, paulin, pięć lat temu miał jechać na Kilimandżaro, bo zaplanował sobie że tam, na afrykańskiej górze zwanej Domem Boga spotka właśnie Jego. Pan Bóg jednak zmienił jego plany... . Gdy Ojciec Michał dokładnie pięć lat temu trafił w sam środek tragicznej burzy na Giewoncie - jak mówi - narodził się tam na nowo. Pierwszy raz zakonnik publicznie opowiedział swoją historię nawrócenia Paulinie Guzik w programie „Między Ziemią a Niebem”. W nawałnicy zginęło 5 osób, a ponad 150 zostało rannych.

[ TEMATY ]

świadectwo

o. Michał Legan

Giewont

rażenie piorunem

Karol Porwich/Niedziela

o. Michał Legan

o. Michał Legan

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Paulina Guzik: Jakie plany miałeś w sierpniu 2019?

Ojciec Michał Legan: Kończyłem 40 lat. Jak człowiek ma 40 lat to bardzo chce spotkać Pana Boga na nowo. Tego Boga, którego gdzieś w młodości, w dzieciństwie miał tak blisko. I też próbuje udowodnić, że jest takim stuprocentowym facetem z krwi i kości. Nie wiem czy to kryzys wieku średniego, czy po prostu inne czynniki, ale ja sobie wymyśliłem, że na 40. urodziny pójdę na Kilimandżaro – najwyższą górę Afryki.

Kilimandżaro znaczy w języku Masajów „Dom Boga”. I tak sobie pomyślałem, że trochę Pana Boga zmuszę do spotkania, zmuszę Go do tego, żebyśmy się zmierzyli tak na poważnie i żebyśmy na nowo odkryli swoją miłość.

Podziel się cytatem

I poszedłeś się do tego przygotowywać w polskie góry.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tak, to jest coś niezwykłego, bo od tego momentu zaczyna się historia, której nie kontrolowałem, to znaczy nie miałem na nią zbyt wielkiego wpływu. Obudziłem się w pewien czwartkowy poranek na Jasnej Górze - a czwartki to jest mój dzień wolny - i pomyślałem coś, czego nie pomyślałem nigdy wcześniej: na jeden dzień wyskoczę w Tatry.

Reklama

Wyjeżdżając z Jasnej Góry przypomniałem sobie, że powinien się jeszcze wyspowiadać. To było niezwykłe, że zatrzymałem samochód właściwie po kilku metrach, poszedłem do spowiedzi, i wyruszyłem do Zakopanego. Tam w naszym domu zakonnym odprawiłem Mszę Świętą odkrywając, że to jest Dzień Matki Bożej Królowej. Co dziwniejsze, po Komunii Świętej wpadłem w rodzaj bardzo emocjonalnej modlitwy, choć to nie jest mi bliskie. Powiedziałem Jej, że ma zostać królową mojego życia, mojego sumienia, mojego serca, mojej modlitwy i wyruszyłem na szlak na Murowaniec. Zorientowałem się właściwie w połowie drogi, że nie idę do Murowańca i pomyślałem sobie: ok, co za różnica, pójdę na Giewont. U góry oparłem się o krzyż, odmówiłem brewiarzową Godzinę Czytań i w ciągu tych kilkunastu minut temperatura spadła z 28 do 8 stopni, a nad krzyżem pojawiły się burzowe chmury.

I była to zapowiedź jednej z najbardziej tragicznych burz w historii Tatr, w historii Giewontu…

Znalazłem jedno wolne miejsce w kolejce do zejścia z Giewontu i wszedłem w to miejsce, a mniej więcej po dziesięciu metrach stało się to, co dziś wspominam jako sceny, które stwarzają w Hollywood na potrzeby efektów specjalnych. Wielka jasność, przerażający grzmot, ogromna ilość prądu, która przeszła przez moje ciało, kamienie, które spadają na ludzi... Ludzi, którzy zostali natychmiast poparzeni, wielu z nich połamanych... Ale przede wszystkim przenikliwy i długotrwały ból, który sprawił, że zemdlałem - myślę, że na dłuższą chwilę. Gdy się obudziłem wszyscy wokół mnie wyli z bólu. Niektórzy już zaczynali bardzo głośną modlitwę.

Kilka metrów dalej zobaczyłem rodzinę: mamę, tatę i 12-letnią dziewczynkę, jak próbują rozpocząć reanimację małej 9-letniej Julki. Doczołgałem się, położyliśmy Julię na takim dużym kamieniu i rozpoczęliśmy paniczne, desperackie próby dodzwonienia się do pogotowia. Wszyscy mieliśmy mokre ręce, mokre telefony, to było po prostu niemożliwe - już chociażby dlatego że nie dawało się tych telefonów odblokować.

Widziałem kątem oka, że kilka metrów ode mnie umiera inny człowiek. Rozgrzeszyłem go głośno, rozpocząłem różaniec. Rozgrzeszyłem także Julię, która - widziałem wyraźnie - jest na skraju życia i śmierci: była nieprzytomna, miała krwotok z ust, z nosa, z uszu. Ta modlitwa i rytm tej reanimacji (30 uciśnięć i 2 wdechy) to jest coś co właściwie wraca w snach, wraca we wspomnieniach najintensywniej. Przeżycie tego, że panuje wielka rozpacz i że albo się w tym momencie wprowadzi w tę sytuację Pana Boga albo to wszystko będzie pogrążone w beznadziei, w ciemności. To dziecko leżące na kamieniu to był chyba najstraszniejszy widok w moim życiu.

Podziel się cytatem

Do tego wszyscy byliście pod krzyżem.

Wszyscy byliśmy pod krzyżem i to był moment, kiedy usilnie próbowałem sobie uświadomić, co mi ta scena przypomina.

Gdzieś w oczach, gdzieś w głowie miałem obraz mokrych kamieni po których rozlewa się krew. I po chwili dotarło do mnie, że taka scena jest w „Pasji” Mela Gibsona, po zdjęciu Jezusa z krzyża – moment, w którym deszcz rozmywa krew na kamieniach. To był ten obraz, dokładnie ten sam. I to było wyjaśnienie, dlaczego ja tego dnia rano wstałem z myślą, że trzeba iść w Tatry, dlaczego pomyliłem drogę i dlaczego byłem dokładnie co do milimetra i co do sekundy w tym miejscu, w którym wtedy byłem. Pan Bóg jest dobry i łaskawy, Pan jest miłosierny i On chciał tam księdza, który rozgrzeszy tych ludzi, który pomodli się z tymi zrozpaczonymi rodzicami.

Podziel się cytatem

Reklama

Bóg chciał tam mnie mieć bardzo osobiście. Dlatego ten dzień mogę nazwać dniem ponownych moich urodzin. Światło na ten dzień, na to wszystko, co się wtedy wydarzyło przyszło natychmiast, jeszcze tego samego wieczoru. Kiedy otworzyłem „Dzienniczek” siostry Faustyny, (nr 1728), natrafiłem na fragment, w którym Pan Jezus mówi do Faustyny: „Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać”. Zrozumiałem: najwyższa pora – teraz albo nigdy. Te burze i pioruny to przecież najczytelniejszy z możliwych znaków: wołanie Jezusa o moje nawrócenie!

A ty po ludzku chciałeś na Kilimandżaro...

Miałem taki plan, który przecież może nawet nie przystawał zakonnikowi, bo to kosztowna wyprawa. Ale sobie wymyśliłem, że tam chcę spotkać Pana Boga. Ta wyprawa stała się już zbędna. Na Giewoncie spotkałem mojego Jezusa i w Jego oczach potwierdziłem swoje męstwo i swoje ojcostwo.

A po burzy na Giewoncie mam nawet wyryte na ręce dwie blizny: elektroniczny zegarek pozostawił mi po przejściu przez moje ciało prądu dwie dziury w nadgarstku. Wyglądają trochę jak ukąszenie węża. Może to trochę egzaltowane, ale tak to dzisiaj widzę, tak interpretuję… „Bóg rzekł do węża: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15).

Podziel się cytatem

Znamienny znak dla zakonnika mieszkającego w jednych murach z Czarną Madonną… Pytałeś Boga, dlaczego Julka, a nie Ty?

Nie odważyłbym się. On wie, dlaczego. Kilka dni później odbył się pogrzeb Julii. To było chyba jeszcze trudniejsze niż Giewont. Muszę tutaj powiedzieć o tacie Julii, który do dzisiaj jest w moich myślach bohaterem tych chwil. Człowiek, który był bardzo głęboko poparzony i sparaliżowany piorunem, ale dopóki reanimował swoją córkę nie czuł tego zupełnie.

Jak Cię to zmieniło?

To był taki dzień, kiedy się dowiedziałem na pewno, że Bóg jest, że kocha ludzi, że nie zamierza nas zostawić, że będzie z nami pod każdym krzyżem.

Że to co wybieramy niekoniecznie jest ścieżką, której chce dla nas Pan Bóg…

Dokładnie tak. To znaczy: modlitwa chrześcijanina właściwie powinna się składać tylko z nieustannego „Ufam Tobie i niech się dzieje Twoja wola”. I tego się chyba najbardziej nauczyłem.
Oczywiście wiele rzeczy w życiu chcę, o wielu marzę, wiele planuję, ale w tym wszystkim jest numer 1728 z „Dzienniczka”Siostry Faustyny: Będę do Was mówił szeptem, dopóki mogę, a jak trzeba to uderzę gromem. A potem kolejne zdanie Jezusa z tego samego „Dzienniczka,” zapisane stronę dalej: Trzymaj się Koronki, trzymaj się mojego Miłosierdzia i możesz być pewien, że nic ci się złego nie stanie.

I to nie znaczy, że nie spotka cię żadna tragedia, to nie znaczy, że cię nie spotka żaden wypadek, że nie zachorujesz, to nie znaczy, że nie umrzesz, bo to są wszystko zwyczajne ludzkie rzeczy, zwyczajne ludzkie losy. To znaczy tylko tyle (albo aż tyle), że możesz być bezpieczny w największej tragedii, bo zawsze wylądujesz w rękach Bożych.

Podziel się cytatem

W tym roku (Wywiad przeprowadzony był trzy lata temu - przyp. red.) poszedłem po raz drugi na ten Giewont, w dokładną rocznicę – 22 sierpnia, trochę dokładniej patrząc w chmury i w niebo, ale z takim przekonaniem, że po pierwsze chcę się pomodlić za zmarłych, a po drugie muszę wracać do tego miejsca, gdzie się narodziłem jakby na nowo, żeby sobie przypominać, że życie bez krzyża naprawdę nie ma sensu. Giewont bez krzyża nie ma sensu, Polska bez krzyża nie ma sensu, moje życie, moje kapłaństwo, moja dusza, moje sumienie, moje plany - to wszystko bez krzyża po prostu nie ma sensu.

Rozmawiała Paulina Guzik

2020-08-30 12:45

Ocena: +250 -24

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Müller: Katolicy powinni podążać prostą drogą naśladowania Chrystusa

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich /Niedziela

Katolicy powinni podążać prostą drogą naśladowania Chrystusa - podkreśla kard. Gerhard Ludwig Müller. "Czasami znajdują się oni w większości, na przykład kiedy państwo przyjmuje zasady katolickiej nauki społecznej lub kiedy papież Franciszek publikuje encyklikę "Laudato si" ku radości wszystkich działaczy ekologicznych. Czasami są po stronie mniejszości, gdy stają w obronie słabych, marginalizowanych, chorych i tych, którzy nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie nastawionym na zysk" - powiedział niemieckiemu tygodnikowi katolickiemu "Die Tagespost" były prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary.

W czerwcu ukaże się nakładem wydawnictwa Herder-Verlag nowa książka kard. Müllera pt. "Co jest katolickie?". Niemiecki teolog wyjaśnił, że chodzi tu o bycie katolikiem w jedności liturgii, wyznawanej wiary i praktyki społecznej. "To nie dlatego, że chrześcijanie zajmują taką czy inną opcję polityczną lub stanowisko naukowe, są wyśmiewani, wyszydzani i krwawo prześladowani. Są spychani do narożnika, ponieważ Jezus jest kamieniem węgielnym i skałą, na której budujesz dom życia, albo o którą się potykasz i upadasz" - powiedział kard. Müller.
CZYTAJ DALEJ

Policja tłumaczy się z najazdu na klasztor w poszukiwaniu Romanowskiego

2024-12-27 07:17

[ TEMATY ]

policja

Marcin Romanowski

Adobe Stock

Tak policja próbuje się wytłumaczyć z haniebnej akcji swoistego nalotu na lubelski klasztor ojców dominikanów! „Policjanci realizowali czynności na polecenie prokuratury. Przebiegały one z poszanowaniem wyjątkowego charakteru miejsca” – zapewniła w rozmowie z Onetem insp. Katarzyna Nowak z Komendy Głównej Policji. Takiej wersji zaprzecza list prowincjała polskich dominikanów.

Sceny jak z filmu akcji rozegrały się 19 grudnia w klasztorze dominikanów w Lublinie. Uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony wkroczyli do zakonu w poszukiwaniu… posła Marcina Romanowskiego – opisywało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Schönborn: rodzice muszą uszanować relację swych dzieci z Bogiem

2024-12-27 16:05

[ TEMATY ]

dzieci

Wiedeń

kard. Schönborn

Erzdiözese Wien/Stephan Schönlaub

Kardynał Schönborn

Kardynał Schönborn

Na potrzebę szacunku dla relacji swych dzieci z Panem Bogiem wskazuje rozważając fragment Ewangelii czytany w Niedzielę Świętej Rodziny /29 grudnia) arcybiskup metropolita wiedeński, kard, Christoph Schönborn OP.

Z Nazaretu do Jerozolimy jest około sto trzydzieści pięć kilometrów. Nie jest to duża odległość autobusem czy samochodem. Kilka razy przejechałem ją autobusem. Pieszo to podróż trwająca kilka dni. Rodzice Jezusa pokonywali ją co najmniej raz w roku, aby świętować Paschę, żydowskie święto Wielkanocy, w świątyni w Jerozolimie. Kiedy Jezus miał dwanaście lat, udał się z nimi do Jerozolimy. Czy pielgrzymował już wcześniej, gdy był jeszcze młodszy? Nie wiemy, ale możemy tak przypuszczać.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję