Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w Nowym Jorku ogłoszono stan podwyższonego zagrożenia terrorystycznego. Ale wyglądało na to, że nikt się tym nie przejął. Takie ostrzeżenia są ogłaszane
dosyć często. Przyzwyczailiśmy się już do tego. W tym roku Manhattan zdawał się świętować tak jak za dawnych czasów. Na oficjalnym rozpoczęciu okresu świątecznego, za który
uważa się w Nowym Jorku zapalenie światełek na jednej z najsłynniejszych choinek świata w Centrum Rockefellera na Manhattanie, zgromadziło się ponad 100 tys. ludzi.
W zimny wieczór 3 grudnia znalazłem się w okolicach Centrum Rockefellera. Przez nieprzeliczone tłumy przedarłem się do samej choinki, ale nie zamierzałem czekać cztery godziny na oficjalne
otwarcie, któremu miały towarzyszyć występy światowych gwiazd muzyki i filmu. Postanowiłem wycofać się. Zajęło mi to ponad godzinę. Musiałem pokonać gęstniejący tłum, różnego rodzaju zapory
i kontrole policyjne. Odetchnąłem z ulgą, gdy miałem to już za sobą. W morzu świętujących można było zobaczyć patrole policyjne, szczególnie groźnie wyglądali
uzbrojeni po zęby policjanci, tak jakby szykowali się do wielkiej wojny. Jednak te militarne akcenty ginęły na rozśpiewanej i rozkrzyczanej ulicy. Odnosiłem wrażenie, że policja na nic by się
zdała, gdyby jakiś terrorysta chciał się tam wysadzić. Prawdopodobnie patrole antyterrorystyczne dostrzegłyby terrorystę, gdyby ten na miejsce zamachu zdążał czołgiem, i to na sygnale.
Patrole uzbrojonych policjantów widziałem także w pobliskiej katedrze św. Patryka. Tym razem obyło się bez jakichś incydentów. Ale dobrze, że policjanci czasem zaglądają do tego świętego
miejsca. Kilka miesięcy wcześniej aresztowali w katedrze mężczyznę i kobietę, którzy byli w niedwuznacznej sytuacji. Okazało się, że chcieli oni zaimponować widzom i wygrać
konkurs, jaki zorganizowała jedna ze stacji telewizyjnych, szukając najbardziej szokujących i dzikich wydarzeń z życia. Aresztowani sądzili, że uprawianie seksu w świątyni
zapewni im zwycięstwo w tym konkursie. Możliwe, że tak by się stało. Jednak nie dane im było uczestniczyć w finałach konkursu. Trzydziestoparoletni mężczyzna został aresztowany.
Nie doczekał jednak rozprawy sądowej, bo wcześniej został wezwany przed inny... trybunał. Zmarł na zawał serca.
Sądzę, że obecnie takie i tym podobne zjawiska są nie mniejszym zagrożeniem dla ludzkości niż niebezpieczeństwo zamachów terrorystycznych.
We wszystkich świadectwach o ks. Piotrze pojawia się zawsze ta sama myśl: „Był bardzo dobry, zabili człowieka, który w życiu nie zrobił nic, oprócz dobra!” – mówił kard. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki w homilii podczas Mszy św. Beatyfikacyjnej ks. Piotra Pawła Orosa, duchownego ukraińskiej Cerkwi grecko-katolickiej. Został on zamordowany przez komunistów w 1953 roku.
Uroczystości beatyfikacyjne ks. Piotra Pawła Orosa odbyły się 27 września w miejscowości Bilky na Ukrainie. Legatem papieskim, przewodniczącym uroczystościom, był arcybiskup metropolita łódzki kard. Grzegorz Ryś.
Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.
Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
Na skrzyżowaniach ulic, gdzie zazwyczaj pędzi codzienność i rozbrzmiewają klaksony samochodów, nagle zapada cisza. Grupa ludzi staje w kręgu, w dłoniach ściska różaniec i zaczyna powtarzać słowa, które od dziesięcioleci prowadzą tysiące serc ku nadziei.
To nie polityczny manifest ani protest społeczny, ale wołanie do Boga. I zarazem – modlitwa o miłosierdzie dla świata, który zbyt często zdaje się wymykać spod ludzkiej kontroli. Tak wygląda „Koronka na ulicach miast świata” – akcja, której skala z roku na rok rośnie i która swoją prostotą przypomina nam, że modlitwa naprawdę może przenosić góry.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.